Moonlight Lovers Wiki
Moonlight Lovers Wiki

Hej!

Tłumaczenie powstało na podstawie nagrania z discorda MLV. EDIT: Skończone!



Standardowo parę uwag na początek: 1. to nie jest solucja, 2. tłumaczenie jest kompletnie amatorskie, także mogą się w nim trafić drobne błędy, czy jakiś niefortunny dobór słów 3. zastrzegam sobie prawo lekkiej modyfikacji zdania, jeśli uznam, że napisane inaczej wyraża to samo co oryginał, ale lepiej brzmi po polsku.



Mała legenda:[]

- informacje, gdzie jesteśmy, co się dzieje na ekranie -
[moje uwagi do tłumaczenia, ewentualnie śmieszki]
Jak nie będę pewna, jaka forma tłumaczenia jest najbardziej akuratna, drugą umieszczę obok po /.



- ciemny ekran -

E: Całkowita ciemność. Ani odrobiny światła. [dobrze, że doprecyzowałaś, bo bym nie wiedziała, że całkowita ciemność oznacza brak światła] Morze czerni.

E: Pierwsze, co zauważyłam, to ciemność wokół mnie. Nie mogłam zebrać się w sobie, by otworzyć oczy. Wiedziałam, że nie zobaczyłabym nawet przebłysku światła, który mógłby mnie uspokoić.

E: Atmosfera była duszna. Nawet nie próbowałam się poruszyć. Czułam się, jakby na moim ciele spoczywał jakiś wielki ciężar i marzyłam o tym, by jakoś go z siebie zrzucić.

E: Usłyszałam cichy odgłos drapania. Nie byłam sama. Zaczął działać mój instynkt przetrwania i w głowie zaczęło mi się rozjaśniać. Napięłam mięśnie i otworzyłam oczy.

- pojawia się tło saloniku -

E: Leżałam na podłodze. Rozpoznałam kominek, ale przed nim znajdował się ciemny kształt, który blokował promieniujące z niego światło i ciepło. [nooo... starałeś się Aaronie, ale ta podłoga... meh, 7/10 xD]

E: Odwróciłam się, by spojrzeć prosto w kierunku ognia.

- pojawia się przed nami Aaron -

A: Hej, panienko. Proszę, nie krzycz.

E: (Dlaczego myśli, że będę krzyczeć? Jestem za słaba... Nawet nie mam siły, żeby szeptać...)

- tu mamy wybór, jak chcemy się zachować -

E: (Muszę być odważna... może powinnam spróbować wydać z siebie jakiś dźwięk...)

E: Aaach...

A: Próbujesz coś powiedzieć? To dobry znak. Wkrótce będziemy w stanie porozmawiać. Jestem Aaron.

A: Zostań tutaj i odpocznij trochę dłużej. Później do ciebie zajrzę. [a nie mógłbyś jej jeszcze przenieść na kanapę, czy coś?][nie no, żartuję, warto docenić, że się chłop postarał xD]

- ekran znowu się zaciemnił -

E: Aaron. To imię pobrzmiewało mi w uszach. Było jak pobudka po koszmarze, po której w pierwszej chwili nie można sobie przypomnieć szczegółów. [a po co sobie przypominać szczegóły koszmaru?]

E: Było mi zimno. Ale to był inny rodzaj zimna, który czujesz, gdy jesienią wędrujesz przez las albo gdy siedzisz w kiepsko ogrzanej sali lekcyjnej.

E: To zimno przenikało do szpiku kości; to coś jak dziecięcy strach przed byciem zmuszonym do wejścia do pokoju ze zgaszonym światłem.

E: To było takie uczucie przerażenia, jakie masz, gdy spoglądasz w lustro i przez krótką chwilę nie rozpoznajesz swojego własnego odbicia.

E: Albo gdy ściska ci się żołądek tuż przed tym, jak ktoś przekaże ci złą wiadomość.

E: Nigdy nie byłam przesądna, ale nie mogłam zignorować mojej intuicji. Coś się zmieniło we mnie.

- znowu widzimy Salonik -

E: Byłam sama w pokoju. Ogień świecił jaśniej niż poprzednio. Czułam, jak moje zesztywniałe ciało zaczęło się budzić.

- tu mamy wybór, czy mamy wywalone i idziemy dalej spać, czy chcemy się ruszyć/uciec -

E: (Ouch. No dawaj, dziewczyno, dasz radę. Nie ma sensu tak leżeć na tej podłodze. Rusz tyłek!)

E: Kazałam mojemu ciału się ruszyć, mimo że wszystko mnie bolało. Tak jak pewnej zimy, gdy miałam osiem lat i okropnie się rozchorowałam na grypę.

E: Nagle przypomniałam sobie wszystkie bóle, jakie wtedy czułam, gdy szłam przez śnieg.

E: Rozciągnęłam ramiona i przypadkowo strąciłam lampę. Uderzyła w stół, zanim spadła na podłogę. Rozległ się głośny huk, ale nie wyglądała, by się rozbiła. [tak patrzę i patrzę na to tło i zastanawiam się, o jakiej lampie mowa]

- ni stąd, ni zowąd pojawia się Aaron, prawie dostałam zawału -

A: Wreszcie doszłaś do siebie. Zanim zrobimy cokolwiek innego, potrzebujemy coś omówić. Nazywasz się Eloise, prawda?

E: (Skąd ten gość zna moje imię?)

A: Widać, że jesteś zaskoczona. Znaleźliśmy twoją torebkę z dowodem osobistym w środku. Ale najpierw najważniejsze - ile pamiętasz?

E: Przechodziłam przez wir emocji, ale jego głos był taki spokojny. Byłam przerażona, ale robiłam się coraz bardziej zaciekawiona.

E: Moja ciekawość w przeszłości wpędzała mnie w kłopoty i wyglądało na to, że ta sytuacja nie będzie wyjątkiem.

E: (Ten gość nie owijał w bawełnę. Jakby tak się nad tym zastanowić, to co ja właściwie pamiętałam?)

E: (Mam na imię Eloise. Dorastałam w sierocińcu. Niedawno go opuściłam i zamierzałam przenieść się do tej rezydencji, która kiedyś należała do moich rodziców.)

E: (Jak na razie nieźle. Pamiętam chodzenie przez las i otwieranie drzwi do wielkiego domu. A po tym...?)

A: Nie masz ochoty na rozmowę? Czy coś jest nie tak?

- tu mamy wybór, co odpowiedzieć -

E: Nie pamiętam, co się wydarzyło po tym, jak przeszłam przez drzwi. [też tak czasem mam po wejściu do pokoju ¯\_(ツ)_/¯]

E: (Nie może być już gorzej, więc równie dobrze mogę od razu skoczyć na głęboką wodę.)

A: Hm. Twoje rany wydają się goić, ale wygląda na to, że straciłaś część wspomnień. [właśnie to powiedziała? xD]

E: (Błyskotliwe spostrzeżenie, Sherlocku...) [pierwszy raz się z nią zgadzam! zapamiętajcie tę chwilę, bo to chyba nieprędko się powtórzy xD]

A: Wspomnienia często są przywoływane przez opis wydarzeń prowadzących do wypadku. Opowiem ci, co się przydarzyło. Zobaczymy czy to zadziała.

E: (I najwyraźniej ten dzielny dżentelmen ma niesamowite wyczucie taktu. Nie mam z nim dobrego początku... [szczerze, to tutaj już nie wiem, czego się czepia xD]

A: Weszłaś do rezydencji wczoraj o zmroku. Moi przyjaciele i ja próbowaliśmy się do ciebie zbliżyć, żebyśmy mogli porozmawiać. Przyznaję, że niektórzy z nas traktowali cię dość brutalnie. [dobrze, że to zastrzegł, bo już chciałam napisać, że trochę inaczej zapamiętałam ten prolog xD]

A: Byłaś przerażona i miałaś mały wypadek. Bardzo nieszczęśliwy wypadek.

- ekran się zaciemnił, bo Eloise przeżywa -

E: Wypadek... z jakiegoś powodu to słowo mnie poruszyło. Przypomniałam sobie odgłos tłuczonego szkła. Uczucie spadania. Twarze spoglądające na mnie z góry.

E: Nie mogłam dostrzec żadnego sensu w poplątanych obrazach przechodzących przez moją głowę.

E: Gdy próbowałam złożyć do kupy kawałki układanki, mężczyzna stojący przede mną zaczął mówić dalej spokojnym głosem. [a to akurat nieładnie, że jej brzęczy nad uchem, gdy się zastanawia xD]

A: Ale żyjesz. To jedyne, co się liczy.

E: Wiem, że tylko próbował mnie pocieszyć. Odkąd byłam dzieckiem, ludzie używali właśnie tych słów, by mi przypominać, jakie miałam szczęście, że żyłam.

E: Szybko zrozumiałam, że to był sposób na przygotowanie mnie na złe wieści. W dół kręgosłupa przebiegł mnie dreszcz. Żyłam... ale za jaką cenę?

A: Twoje życie odtąd będzie inne. Wytłumaczę ci, co się zmieniło i będę tu, by ci pomóc przez to przejść, zważywszy na to, że to mnie wybrałaś. Musisz być dzielna.

E: ... Co się dzieje?

A: Gdy się pokazałaś w rezydencji, próbowaliśmy się do ciebie zbliżyć i przekonać do odejścia. Jeśli bylibyśmy w stanie cię zahipnotyzować, to zrobiłabyś w tył zwrot i nigdy tu nie wróciła.

A: Widzisz, mieszka nas tu grupa i całkiem nieźle się dogadujemy. Chcielibyśmy, by wszystko zostało tak jak było, dlatego ludzie z zewnątrz nigdy nie mogą się o nas dowiedzieć.

E: "Ludzie z zewnątrz"? Co to w ogóle oznacza? Co tu się u diabła dzieje?

E: Zobaczyłam, jak Aaron bierze głęboki wdech. Od chwili, gdy wszedł do pokoju, nie okazał nawet najmniejszej oznaki zawahania. Ale teraz wydawało się, że z trudem szukał właściwych słów.

E: Mogłam wyczuć rosnące między nami napięcie. Ale zaczął mówić i słowa opuszczały jego usta strumieniem, jak powietrze z balonu. Nigdy nie spodziewałabym się tego, co było potem.

A: Jesteśmy wampirami. Istotami nocy. Ponadczasowymi bytami. Prowadzimy życie równolegle do rzeczywistości, którą dotąd znałaś.

A: Witaj w klubie.

E: (Chyba sobie ze mnie żartuje. To jest najlepsze kłamstwo, jakie był w stanie wymyślić?)

E: (Uwielbiam czytać książki o wampirach, ale wszyscy wiedzą, że one tak naprawdę nie istnieją... chyba że?)

- tu mamy wybór, w jaki sposób chcemy zaprzeczyć xD -

E: (To szalone. Ale jak mówią, najlepszą obroną jest atak! Zadam mu kilka pytań.)

E: Co masz na myśli, mówiąc "wampiry"? [a nie podał ci już dostatecznej liczby synonimów, żeby dać ci ogólne pojęcie, co ma na myśli mówiąc "wampiry"?] Czy one naprawdę istnieją? Tak jak w starych legendach? Jak w powieści Brama Stokera?

E: Co to ma wspólnego ze mną? Dlaczego jestem tutaj? [sama tu przyszłaś?] Co zamierzasz ze mną zrobić? [błyskotliwość pytań to takie 4/10, mamy w tej historii już drugiego Sherlocka, a to ciągle pierwsza scena odcinka]

E: Słowa płynęły z moich ust, wraz ze wszystkimi odczuciami niepokoju, jakie miałam, odkąd otworzyłam oczy. [ummm... to chyba zapomniałaś pomyśleć o tym odczuciu, bo wyżej nic nie ma na ten temat XD]

E: Postanowiłam wykorzystać mój strach na moją korzyść. Jak tylko będę miała odpowiedzi, to będę wiedziała co robić.

A: Jeśli tylko dasz mi mówić, to spróbuję ci wyjaśnić sytuację tak jasno, jak to możliwe.

E: (Czy ja śnię, czy on się do mnie uśmiecha? Dziwne. Niemal przez chwilę myślałam, że był wspierający.)

A: Tak jak mówiłem, ludzie, których wczoraj spotkałaś, w tym ja, jesteśmy wampirami.

A: Jesteśmy w stanie przetrwać dzięki ludzkiej krwi, ale nie zabijamy swoich ofiar. Hipnotyzujemy je, żeby nie mogły odkryć naszego sekretu.

E: (Taa... a potem się z tego śmiejecie ze Świętym Mikołajem i Zajączkiem Wielkanocnym.)

A: Zlikwidowanie całej ludzkiej populacji nie miałoby dla nas sensu. Większość czasu jesteśmy w stanie się kontrolować. A przynajmniej większość z nas.

A: Wczoraj miałaś pecha wpaść na Ivana. Robi się brutalny, gdy jest głodny. Zaatakował cię i wypadłaś przez okno. Byłaś na wpół żywa, gdy znaleźliśmy cię w ogrodzie.

A: Postanowiliśmy, że jeden z nas uratuje ci życie. I daliśmy ci wybór. Wybrałaś mnie. I teraz zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pomóc ci się dostosować do twojego nowego życia tutaj.

E: Słowa Aarona zaczęły do mnie docierać. Byłam oniemiała, przytłoczona świadomością, że mój los został przypieczętowany.

E: Zalała mnie fala przerażenia. Przez to zapragnęłam powrotu do wcześniejszego uczucia lekkiego zaniepokojenia sytuacją, której nie rozumiałam. Ale już było za późno. Nie mogłabym już zapomnieć, co się wydarzyło.

- tu mamy wybór czy nadal trwać w zaprzeczeniu, czy zapytać o coś innego -

E: Więc jeśli dobrze rozumiem, jesteście grupą wampirów mieszkającą w rezydencji i jeden z was prawie mnie zabił...

E: I to by mu się udało, gdyby pozostali nie zlitowali się nade mną i nie postanowili mnie uratować.

A: To nie litość skłoniła nas do uratowania cię. Większość grupy się zgodziła, że to było najrozsądniejsze rozwiązanie.

A: Nie chcemy, by ktokolwiek się o nas dowiedział i znalezienie tutaj ciała zaginionej dziewczyny przyciągnęłoby sporo uwagi. [to byłby idealny moment na to ironiczne stwierdzenie Eloise o braku taktu, no ale cóż, już zużyła swoją szansę na to]

E: (Nie sądzę, by mówił to ironicznie.)

E: Robi się coraz lepiej.

A: Nie chcę cię okłamywać. Odtąd będziemy musieli żyć razem.

E: (Naprawdę mam nadzieję, że żartuje...)

E: Co masz na myśli, mówiąc "żyć razem"?

A: Hm... Widzisz, chcieliśmy uratować ci życie i nie mieliśmy zbyt wielu możliwości. Nie wchodziło w grę zabranie cię do szpitala. Zresztą i tak byś tego nie przeżyła. Ethan nie był w stanie nic dla ciebie zrobić. Miałaś wiele połamanych kości. I kilka narządów wewnętrznych było uszkodzonych.

A: Vladimir zaproponował dość niekonwencjonalne rozwiązanie, żebyśmy cię przemienili w Kielich. I tym właśnie teraz jesteś. Moim Kielichem.

E: Poczułam się, jakbym została wrzucona do wanny z lodowato zimną wodą. Powoli osunęłam się na podłogę pod ciężarem słów Aarona.

E: Dzwoniło mi w uszach i miałam problem ze złapaniem oddechu. Wzrok zaczął mi się zamazywać. Chciałam krzyczeć, ale cisza wokół mnie wydawała się pochłaniać każdy dźwięk. Czułam się zagubiona i samotna.

- tu jest wybór czy się ogarnąć, czy dalej mimo wszystko trwać w zaprzeczeniu xD -

E: (Aaron wygląda na miłą osobę. Może powinnam mu zaufać, przynajmniej dopóki nie dowiem się więcej.)

E: Więc jesteśmy w tym razem? Zamierzasz mi pomóc?

A: Tak. Jesteś moim Kielichem i zamierzam bardzo dobrze się tobą zaopiekować.

A: Kielich jest człowiekiem, który jest związany z wampirem i pozostaje pod jego kontrolą. Wampir karmi się wyłącznie krwią Kielicha.

A: Nie mogę kontrolować tego, dokąd idziesz, ale przez cały czas musisz być blisko mnie. W przeciwnym razie zrobisz się słaba i zemdlejesz.

A: Gdy wampir umiera, jego Kielich zostaje uwolniony od więzi. Ale nie możesz mnie zabić, nawet jeśli spróbujesz.

A: Gdy Kielich umiera, wampir również umiera. Ale jeśli Kielich umrze z przyczyn naturalnych albo ze starości, to wampirowi nic się nie dzieje. [ciekawi mnie, jak działa magia tej więzi, że jest w stanie odróżnić śmierć przez chorobę od na przykład śmierci przez otrucie. W chwili śmierci dokonuje się jakieś kompleksowe magiczne badanie, które ocenia czy śmierć była naturalna czy nie?]

A: Właściwie to twoje życie będzie w większości takie, jak zwykłego człowieka. Zestarzejesz się i umrzesz.

A: Ale zaczniesz zauważać pewne zmiany. Na przykład będziesz chciała częściej spać za dnia niż w nocy.

A: Nie będziesz czuła potrzeby jedzenia. I niektóre z twoich fizycznych i umysłowych umiejętności zaczną się polepszać.

A: Prędzej czy później będziesz mogła postanowić rozwijać te umiejętności. Tylko czas pokaże.

E: Nie przestawał mówić. Jego słowa krążyły wokół mojej głowy jak sępy nad padliną.

E: Za każdym razem gdy próbowałam wziąć głęboki wdech i się uspokoić, docierała do mnie okropna rzeczywistość. Będę jego więźniem. Na zawsze. Niewolnikiem. Aż do dnia, gdy umrę.

E: Ale wtedy mgła w moim umyśle zaczęła się rozrzedzać i stałam się pewna jednej rzeczy. Nic już nie będzie takie samo. Nigdy więcej. Nie byłam już tą dziewczyną co wcześniej. Byłam... kimś całkiem innym.

E: Jego słowa ciągle odbijały się echem w mojej głowie. Nie byłam już człowiekiem. Nie do końca byłam żywa.

A: Być może masz do mnie jakieś pytania?

A: Ach... prawie bym zapomniał. Jesteś moim Kielichem, co oznacza, że nie masz co się obawiać pozostałych wampirów.

A: Picie krwi czyjegoś Kielicha jest poważnym przestępstwem. Nie pozwolę, by komukolwiek uszło to na sucho.

E: (Nie znam tego gościa, ale jedno jest pewne - jest bardziej zaborczy niż kwoka.)

E: W każdym razie, musisz mieć do mnie milion pytań. Słucham.

- tu mamy wybór czy mu ufać, trochę ufać, czy nie ufać -

E: (Skąd on może to wszystko wiedzieć?)

E: Kielichy muszą być dość powszechne, skoro tak dużo o nich wiesz, co?

E: (Mam nadzieję, że to nie jest dziwne pytanie, biorąc pod uwagę sytuację. Dlaczego zawsze muszę być taka cholernie ciekawska?) [wtf Eloise, co ci znowu tam nie gra? zadawanie pytań w chwili, gdy zostałaś poproszona o zadawanie pytań? XD]

A: Nie. Niewielu z nas kiedykolwiek wybrałoby takie brzemię. Ale ja jestem starym wampirem. [a co ma jedno z drugim?][zresztą, ta znajomość rzeczywiście "dobrze" się zaczyna - już na dzień dobry nazywa Eloise brzemieniem XD]

E: Czy kiedykolwiek w przeszłości miałeś Kielich?

E: (Co to w ogóle za pytanie? Jak już jesteśmy przy tym, to dlaczego by go nie zapytać czy lubi dżem truskawkowy?) [mam wrażenie, że scenarzystka teraz za mocno próbuje pokazać charakter Eloise, przez co każe jej rzucać takimi bezsensownymi uwagami; ależ mnie to drażni]

A: Hm... nie. Spotykałem już wcześniej Kielichy, ale nigdy nie czułem potrzeby dzielenia z kimś tak intensywnej więzi. Jeśli o to chodzi, to żaden z wampirów z rezydencji też nie miał Kielicha.

- tu mamy wybór -

E: Więc mówisz, że to od ciebie też wymaga zaangażowania...

E: I że poza tym, co już wiesz w teorii, to reszta jest dla ciebie tak samo nowa jak dla mnie?

E: (Nagle, poczułam, jak wróciły mi siły. A masz!) [eee... zdecydowanie beznadziejna ekspozycja][albo beznadziejne tłumaczenie, trudno stwierdzić, obie możliwości są tak samo prawdopodobne]

A: Można tak powiedzieć. Ale to również ze względu na to, jak widzę nasz związek.

E: (Czy ja śnię? Czy on właśnie się uśmiechnął?)

A: Widziałem Kielichy, które zostały zamknięte i były traktowane jak żywy bank krwi.

E: (I rozmowa znowu zaczyna iść w kierunku makabry. Jak uroczo...) [jeżu, dobrze, że Aaron nie słyszy jej błyskotliwych uwag, bo jeszcze by doszedł do wniosku, że może zamknięcie jej i traktowanie jak bank krwi to nie jest taki głupi pomysł]

A: Więź między wampirem a Kielichem jest bardzo złożona. To coś więcej niż tylko matematyczna teoria.

A: Każdy związek jest inny i zawsze ma na to wpływ wiele czynników. Razem, będziemy musieli zdecydować, czego oboje chcemy od tego układu, mając na uwadze nasze różne... osobowości.

E: Przez ułamek sekundy mogłam usłyszeć w jego głosie wahanie. Ale zanim mogłam zadać mu pytanie [którego zasadność prawdopodobnie zanegowałabyś już w następnej linijce XD], zaczął kolejną ze swoich przemów, wypełniając moją głowę jeszcze większą ilością informacji.

A: Ostatnia rzecz. Znalazłem w jednej z twoich kieszeni list twoich rodziców. Już poinformowałem pozostałych, że jesteś legalną spadkobierczynią tego miejsca. [jakby ktoś był ciekawy, to nie, to nie będzie miało na nic wpływu XD]

A: Niemniej jednak, ludzkie prawa nie mają zastosowania w naszym świecie. Bardzo chronimy tę społeczność, jaką tutaj stworzyliśmy.

A: Więc będę musiał cię poprosić o respektowanie zasad, jakie tu wprowadziliśmy.

E: (Ugh... Dopiero co opuściłam sierociniec i już są kolejne zasady, których mam przestrzegać? [a tu to akurat jej współczuję]

E: Niech zgadnę. Macie tu godzinę policyjną i będziesz sprawdzał, czy przed snem umyłam zęby? [wreszcie jakaś uwaga, która jest zasadna XD]

A: Um... nie. Ach, odnosisz się do sierocińca. Wręcz przeciwnie, większość zasad ma na celu chronić prywatność osób, które tu mieszkają, szczególnie gdy chodzi o sypialnie.

A: Skoro o tym mowa, to jak tylko skończymy naszą małą rozmowę, to pokażę ci twoją [sypialnię]. Prawdopodobnie będziesz chciała trochę odpocząć.

E: (Zaczyna łapać moje ironiczne uwagi ORAZ okazuje troskę. Kto powiedział, że wampiry są potworami? W każdym razie wielu moich nauczycieli było znacznie gorszych niż ten gość.)

A: Poza tym, wyglądasz na wykończoną. Dokończymy tę rozmowę później.

- idziemy na korytarz przed pokojem Eloise -

A: I oto jesteśmy. To będzie twoja sypialnia, a drzwi obok masz swoją łazienkę. Dobrze ci zrobi odrobina prywatności.

E: Zdążył zrobić kilka kroków w stronę schodów, zanim się zatrzymał, by spojrzeć przez ramię [na Eloise]. Twarz mu pociemniała i nagle wyglądał na rozczulonego.

A: Zapomniałem zapytać. Powinienem to powiedzieć na początku. Jak się czujesz? [awwww... to kochane]

E: (Teraz, ni stąd, ni zowąd, martwi się moim stanem emocjonalnym? Po tym, jak zarzucił na mnie tymi wszystkimi złymi wiadomościami? Czy ten gość jest poważny?) [chciałam się tu już striggerować na myślenie Eloise, ale sobie przypomniałam, że ona ma tu prawo się wkurzać na Aarona, bo jeszcze nie wie, jakim jest mięciutkim bubu XD]

- tu mamy wybór między trzema dyplomatycznymi odpowiedziami xD -

E: Będę potrzebowała trochę czasu, by przetrawić to wszystko i przyzwyczaić się do mojego nowego życia. Ale dam sobie radę.

A: To dobrze. Bierzesz to na spokojnie. Jestem tu dla ciebie. Nie wahaj się poprosić o pomoc.

A: Właściwie, to wolałbym ci pozwolić zdecydować, kiedy cię ugryzę pierwszy raz. Przyjdź i znajdź mnie, gdy będziesz się czuła gotowa. Prawdopodobnie będę w Saloniku.

E: Byłam zbyt zmęczona, by czuć jakikolwiek strach, ale jego słowa wywołały we mnie niepokój...

- wchodzimy do pokoju -

E: Ponownie sama, weszłam do mojej sypialni. Nagle naszło mnie poczucie beznadziejności.

E: W innych okolicznościach, mogłabym być w stanie docenić staromodne meble i delikatne kwiatowe wzory, które dodawały sypialni osobliwego uroku domku dla lalek.

E: Spojrzałam na łóżko. Miałam poczucie, że spędziłabym w nim dużo czasu, płacząc w poduszkę. Albo stojąc przy wielkim oknie, które oferowało widok na świat, którego już nigdy nie będę mogła swobodnie eksplorować. Albo siedząc przy toaletce, upiększając się dla mężczyzny, który mnie przetrzymywał jako więźnia.

E: To była złota klatka w kolorach pudrowego różu. Ta sypialnia byłaby moją celą więzienną. Ten gość wyrażał się jasno. Nie ma ucieczki.

E: W ciemności meble rzucały dziwne cienie. Różne przedmioty w pokoju zaczęły wyglądać jak demony śmiejące się bezgłośnie z mojego nieszczęścia.

E: Wszystko wydawało się większe, niż powinno być. Czułam się mała i żałosna, jak niezdarna mysz, wrzucona do labiryntu.

E: Nie wiedząc, co z sobą zrobić, chodziłam po pokoju, próbując omijać ciemne kąty. Kiedy odsłoniłam zasłony, niemal spodziewałam się zobaczyć przerażającą twarz, patrzącą się na mnie przez szybę.

E: Po jakimś czasie padłam na łóżko. Ból był przytłaczający. Jedyne co mogłam, to czekać, aż zasnę. By zapomnieć o wszystkim, nawet jeśli tylko na chwilę. [nawet mi się podobała ta scena, miła odmiana po bolesnych rozkminach Eloise u Beliatha]

- tło się zmienia na dzienne -

E: Obudzenie się w tym pokoju było okropne. W nocy naciągnęłam kołdrę na głowę i przez chwilę myślałam, że byłam w moim starym łóżku w sierocińcu.

E: Spodziewałam się, że Melanie wskoczy obok mnie na łóżko, jak to zwykle robiła każdego ranka. Zawsze była w takim dobrym nastroju, taka pełna energii. Zaczęła do mnie docierać rzeczywistość, gdy sobie uświadomiłam, że byłam sama w pokoju.

E: To nie był mój dom. To było dziwne i niebezpieczne miejsce. Usiadłam gwałtownie, gotowa się bronić.

E: Ale nie mogłam dostrzec żadnego zbliżającego się zagrożenia. Wszystko było spokojne. Zbyt spokojne. Nawet z tym światłem wlewającym się przez okno, czułam się, jakbym była w grobowcu.

E: Myśl o gryzącym mnie Aaronie była odległa i przerażająca. Miałam problem z wyobrażeniem sobie, jak to będzie wyglądało.

E: Czytałam o tym w książkach i widziałam to na filmach, ale nic z tego nie wydawało mi się... prawdziwe. Moje serce wypełniało zwątpienie. Ale również czułam przebłysk nadziei.

- ekran zrobił się ciemny -

E: Jedna rzecz była pewna. Potrzebowałam porozmawiać z Aaronem. Zasnęłam ponownie, myśląc o nim i na krótki moment czułam się, jakbym ponownie brała swój los we własne ręce.

- tło się zmieniło na nocne -

E: Obudziłam się w bólu. Ponownie była noc.

- idziemy do Saloniku, tam już czeka na nas uśmiechnięty Aaron -

A: Cześć, Eloise. Nie spodziewałem się, że zobaczę cię tak wcześnie. Udało ci się trochę odpocząć?

E: (Niemal wydaje się miły... ale nie mogę sobie pozwolić dać się ponieść.)

E: Chyba wypoczęłam tyle, ile się dało w tych okolicznościach. Przyszłam się z tobą zobaczyć, bo... nadal mam kilka pytań.

E: (Musimy postawić sprawę jasno. Nie chcę, żeby były jakieś nieporozumienia w tym układzie.)

A: Rozumiem. To wszystko jest dla ciebie nowe i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, jaka okazałaś się silna.

A: Niełatwo tak szybko się do tego przyzwyczaić. [a kto powiedział, że już się przyzwyczaiła xD]

A: Zamierzam odpowiedzieć na twoje pytania. Oby to pomogło. Nawet pokażę ci parę rzeczy, jeśli chcesz.

E: (Wow... jest taki... taktowny. Dziwne.)

A: Więc chciałaś mi zadać parę pytań. Co chciałabyś wiedzieć?

- tu mamy wybór o co chcemy zapytać -

E: Chciałabym dowiedzieć się więcej o tym, jak zamierzasz mnie ugryźć.

E: Powiedzmy, że jest mi trochę nieswojo z myślą, że ktoś miałby pić moją krew.

A: Dobrze. W rzeczy samej, to musi być trudne dla ciebie do wyobrażenia sobie.

E: (Potakuje głową. Czy to jego sposób na pokazanie mi, że zadaję właściwe pytania?) [a może właśnie dorabiasz filozofię do tiku nerwowego? nigdy nie wiesz... xD]

A: Nie martw się, to nie jest tak dramatyczne jak to, co w ostatnim czasie mogłaś zobaczyć w filmach.

E: (Może to tobie nie wydaje się takie dramatyczne... ale nie jestem pewna, co myślałaby ofiara.)

E: Jakie filmy ostatnio oglądałeś? Przede wszystkim, ile masz lat?

E: (Przestałam być wobec niego taka oficjalna. Czy to zauważył? Jak na to zareaguje?) [jeszcze nie wiem, jak zareaguje Aaron, ale ja zareaguję tak - *bierze wdech* NIE ZAUWAŻYŁAM, BO ANGIELSKIE TŁUMACZENIE TEJ GRY IGNORUJE WYSTĘPUJĄCE WE FRANCUSKIEJ WERSJI ROZRÓŻNIENIE NA ZWRACANIE SIĘ DO KOGOŚ FORMALNIE I NIEFORMALNIE, I WSZYSCY TUTAJ OD POCZĄTKU WALĄ DO SIEBIE NA "TY" *wydech*][argh]

A: Jak wczoraj wspominałem, jestem starym wampirem, ale to nie oznacza, że jestem do tyłu ze wszystkim, co się dzieje na świecie. W okolicznym kinie są nocne seanse. Zawsze śmiesznie jest zobaczyć, jak ludzie nas sobie wyobrażają. [nieironicznie obejrzałabym z jakimś wampirem "Zmierzch" XD]

E: (Najwidoczniej nawet nie zauważył zmiany w moim tonie głosu. Chyba brak mu subtelności.) [albo tak jak ja, gra w angielską wersję, hah]

E: Czy to prawda, że nie możesz wychodzić na zewnątrz w ciągu dnia?

E: (Powinnam do niego mówić jak do przyjaciela, czy do nieznajomego? Nie jestem już pewna.)

A: By odpowiedzieć na twoje pytanie, to jest dla nas bardzo bolesne. Światło słoneczne może być nawet zabójcze, jeśli będziemy zbyt długo na zewnątrz.

E: Rozumiem. Więc ty i twoi przyjaciele z rezydencji robicie wszystko w nocy.

E: (Równie dobrze mogę do niego mówić jak do przyjaciela. Skoro mamy spędzać ze sobą sporo czasu, to nie ma sensu być takim uprzejmym i oficjalnym.) [ta rozkmina Eloise prawdopodobnie miałaby więcej sensu, gdyby tłumacz jednak uwzględnił w tłumaczeniu formę grzecznościową :v]

A: Tak. Ale wstrzymaj konie [to taki idiom oznaczający po prostu "powstrzymaj się", ale muszę je przetłumaczyć dosłownie, bo to będzie potrzebne w następnej linijce] i wróćmy do tematu. Chciałaś wiedzieć więcej o tym, jak się karmię.

E: "Wstrzymaj konie"? To staromodne wyrażenie. Najwidoczniej nie nauczyłeś się nowych z filmów. [typowa nastolatka - jak sama czegoś nie używa, to już musi być jakieś archaiczne i niemodne gówno :v][znowu mnie ta dzida rozdrażniła, lol][ciekawe, czy za niefortunność jej wypowiedzi też odpowiada beznadziejne tłumaczenie]

E: Rozmawialiśmy już od kilku minut. Oboje byliśmy bardzo cywilizowani. Moje obawy z minionej nocy stopniowo znikały.

E: Nawet zaczęłam się rozluźniać. Mój oddech wrócił do normy. Pomyślałam, że mogliśmy być w stanie się dogadać. Może ostatecznie wszystko będzie dobrze.

E: Wtedy nagle poczucie przerażenia wróciło. Aaron uśmiechnął się szeroko do mnie, po raz pierwszy odsłaniając zęby. Dwa białe kły błysnęły w jego ustach.

E: Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Były takie wielkie w porównaniu do jego twarzy. Wszystkie moje wcześniejsze wątpliwości zniknęły i nagle przytłoczył mnie strach.

E: Jego śmiech wypełnił pokój. Ten radosny dźwięk brzmiał niemal jak groźba. Widząc ponownie jego kły, przypomniałam sobie, że on był drapieżnikiem, a ja jego ofiarą.

E: Nie mogłam dać mu się zmylić miłymi słowami. Nie mogłam zapomnieć, kim on był. Kim ja byłam. Nie zamierzałam tak od razu się poddać.

A: Eloise, czy wszystko w porządku? Jesteś taka blada.

E: Ja... Ja...

A: Ach, domyślam się, że zauważyłaś moje kły. Wiem, że mogą wyglądać przerażająco, ale naprawdę nie ma czego się bać. Zobacz, one są jak zwykłe zęby.

E: Nie... Nie zauważyłam ich wcześniej.

A: Ach! To normalne, że nie zauważyłaś ich wcześniej. Właściwie to jesteśmy w stanie je ukryć... i przez większość czasu nie potrzebujemy ich odsłaniać...

E: Chowasz kły, żeby ludzie nie odkryli, że jesteś wampirem?

A: Nie. To jest trochę tak, jak wtedy, gdy wybuchasz śmiechem... To, że zobaczyłaś coś śmiesznego, nie oznacza, że zawsze będziesz klepać się w kolano i odrzucać głowę do tyłu [ze śmiechu]...

A: Cóż, podobnie jest u nas. Nie kontrolujemy, kiedy nasze kły się pokażą. Zazwyczaj wywołują je mocne uczucia.

E: Wiedziałam, że próbował mnie uspokoić, ale nie mogłam przestać się patrzeć na jego kły.

E: Zrobił nagle krok do przodu i jego twarz znalazła się bliżej mojej. Jego usta były szeroko otwarte. Byłam pewna, że mógłby rozpłatać mi gardło jednym ugryzieniem.

E: Moje ciało zareagowało instynktownie i odskoczyłam do tyłu. Przypływ adrenaliny sprawił, że zaczęłam drżeć. Zostanie tutaj i oparcie się pragnieniu ucieczki wymagało całej mojej siły woli.

E: Mógłbyś następnym razem mnie uprzedzić? I może z powrotem schować te kły?

A: W każdym razie moje kły zawsze będą widoczne, gdy będę się karmił. Będziesz musiała po prostu się do tego przyzwyczaić.

A: Poza tym, przyszłaś tutaj, więc mógłbym...

E: (Muszę go natychmiast powstrzymać.)

- tu mamy wybór, jak chcemy się zachować wobec tej oczywistej propozycji ugryzienia -

E: Tak. Ale nie czuję się jeszcze gotowa.

E: Przyszłam tu tylko w poszukiwaniu odpowiedzi, ale nie czułam, by powiedzenie mu o tym było stosowne. Musiałam po prostu jak najszybciej się stąd wydostać.

A: Dzięki, że jesteś ze mną szczera. W porządku. Obiecałem, że nie będę cię zmuszał do niczego, czego nie chcesz.

- przenosi nas do Salonu -

E: To było wszystko, o co mogłam poprosić. Nawet nie czekałam, aż skończy wypowiedź, zanim się odwróciłam i opuściłam pokój.

E: Potrzebowałam trochę czasu dla siebie. Kąpiel wydawała się najlepszym rozwiązaniem, by się uspokoić.

- idziemy do łazienki -

E: Wreszcie w łazience znalazłam trochę ciszy i spokoju [bo wcześniej siedziałaś w takim hałasie...]. Odkąd byłam dzieckiem, zawsze lubiłam porządną kąpiel.

E: Większość dzieci wpada w złość, gdy je prosisz o wykąpanie się. Ja nie. W rzeczywistości to problemem zawsze było wyciągnięcie mnie z wanny. Krzyczałam na cały głos, aż obudziłam pozostałych.

E: (Tutaj przynajmniej mogę wziąć kąpiel, kiedy tylko będę miała ochotę. Bez potrzeby rezerwowania prywatnej łazienki kilka dni wcześniej, jak w sierocińcu.)

E: Zazwyczaj lubiłam czuć gorącą wodę na skórze. Ilekroć byłam w wanie, czułam się, jakbym była w ochronnym kokonie.

E: Ale tym razem nie byłam w stanie się cieszyć kąpielą. Może to przez te dziwne wibracje [w sensie "klimat"] w rezydencji albo może przez myślenie o wszystkim, co się wydarzyło odkąd tu przybyłam. Nawet czułam się nieco nieswojo.

E: Woda była zbyt gorąca i czułam się, jakbym się dusiła. Moja blada skóra zaczęła się robić jasnoczerwona. Porcelanowa powierzchnia wanny była jak chłodna dłoń na moim karku. [w sensie, że opierała głowę o brzeg i tak się czuła]

E: Okropna cisza w pomieszczeniu była przerywana odgłosami kapiącej wody z cieknącego kranu. Nigdy w życiu nie czułam się taka samotna. [spokooooojnie, jeszcze zdążysz mieć towarzystwo w wannie XD]

E: Dotarło do mnie, że nie było teraz ucieczki przed moim nowym życiem, ale ciągle byłam przerażona tym, co nastąpi w przyszłości.

E: Spojrzałam na moje nadgarstki. Sieć niebieskich żył wyróżniała się na mojej bladej skórze [to bladej, czy takiej, która zrobiła się jasnoczerwona?]. Wyobrażałam sobie przepływającą przez nie krew.

E: Moją krew. Życiodajną substancję, która opuści moje ciało, by nakarmić inne. Ale tylko jeśli pozwolę. Jeśli w ogóle pozwolę.

E: Gdy mieszkałam w sierocińcu, zwykłam marzyć o dniu, gdy opuszczę to miejsce. Gdy wreszcie zostanę panią swojego życia. Oraz o świecie stojącym przede mną otworem.

E: Nigdy nie podobała mi się koncepcja ustalonego przeznaczenia. Wolałam myśleć, że wszyscy mogli sami decydować o wyborze ich ścieżki w życiu. Ale ponownie zostałam uwięziona, wbrew mojej woli.

E: I tym razem już na zawsze.

- ekran się zaciemnił -

E: Zanurzyłam głowę w wodzie. Przez chwilę świat wydawał się bardzo odległy i nawet odgłos przeciekającego kranu przycichł. Czas się zatrzymał. Powoli wypuściłam powietrze z płuc. To był moment na podjęcie decyzji.

E: Stanęłam na nogi [tzn. wyszła z wanny]. Oto ja, stojąca nago na środku łazienki. Woda kapała z moich włosów i drżałam.

E: Podjęłam decyzję. Świtało już i pierwsze promienie słońca wpadały przez okno.

E: Nie mogłam się wrócić, by zobaczyć się z Aaronem. Nie byłam gotowa. To był czas dla mnie, by spotkać pozostałych gości mieszkających w rezydencji.

E: Kogo pierwszego powinnam odwiedzić? Potrzebowałam planu działania. Wtedy przypomniałam sobie noc mojego wypadku i w mojej głowie pojawiły się dwie możliwości.

E: (Najwidoczniej Raphael jest miłą i uprzejmą osobą. Ale może lepiej byłoby się spotkać najpierw z tymi niemiłymi?) [nie, nie, zostań przy Rafciu!]

E: (Według Aarona, Ethan może być dość zadziorny.)

- tu mamy wybór między Ethanem a Raphaelem [przetłumaczyłam oba] -


JEŚLI ZDECYDUJEMY SIĘ NA RAPHAELA:

E: (Jakby się tak zastanowić, to ostatnie dni były dość emocjonalne. Lepiej najpierw zobaczyć się z Raphaelem.)

E: (Będę musiała poszukać wampira z opaską na oczach. Nie do końca się tego spodziewałam.) [nie mam pojęcia, czy to ostatnie zdanie ma jakiś sens poza tym, że sztucznie powiększyło liczbę literek w scenariuszu]

E: (W porządku... podjęłam decyzję... Teraz muszę już tylko poczekać cierpliwie do zmierzchu...)

- wychodzimy na korytarz przed pokojem Eloise -

E: Otworzyłam drzwi od łazienki, zdeterminowana by się bronić. Ale niepokoiłam się tym, co może się wydarzyć w ciągu następnych kilku godzin.

- wchodzimy do swojego pokoju -

E: (Prawdopodobnie powinnam trochę odpocząć... Nie jestem bardzo zmęczona, ale może jeśli położyłabym się na chwilę...)

- ekran się zaciemnia -

E: Przewracałam się z boku na bok przez jakiś czas, zanim wreszcie zasnęłam.

- tło się zmienia na nocne -

E: ... i nie obudziłam się aż do zmierzchu. [też tak mam jak idę się zdrzemnąć]

- idziemy do biblioteki -

E: Gdy otworzyłam drzwi, zachwyciłam się odkryciem w pełni zaopatrzonej biblioteki.

E: Ciągnęło mnie do półek jak ćmę do ognia. Zajęło mi chwilę zorientowanie się, że nie byłam sama.

E: Omal nie wyskoczyłam ze skóry, gdy usłyszałam, że ktoś kaszlnął.

E: (Jestem taką idiotką. Powinnam być bardziej ostrożna, ale gdy zobaczyłam te wszystkie książki, to puf... nie potrafiłam myśleć o czymkolwiek innym!)

- pojawia się Raphael - [no hej <3]

R: Witaj, panienko. Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem. Zdecydowanie to nie było moją intencją.

E: Nie martw się, byłam tylko zaskoczona. Nazywam się Eloise. Jestem Kielichem Aarona, jeśli dobrze to zrozumiałam. Ale musiałeś już o mnie słyszeć, prawda?

R: Tak! Jesteś bardzo spostrzegawcza. [a ty zbyt uprzejmy XD] Nigdy tego nie przyznają na głos, ale pozostałe wampiry w rezydencji lubią plotkować. Nawet Vladimir.

R: I nie mamy zbyt często tak... szokujących wieści do przedyskutowania.

E: (Ma taki delikatny śmiech. Nie dokładnie tego się spodziewałam po wampirze.)

R: Ale gdzie moje maniery. Jestem Raphael. Cieszę się, że wreszcie cię spotkałem. [jej, myślałam, że po zagraniu części ścieżki Rafcia będę inaczej na niego reagować, a ten dalej totalnie mnie zmiękcza, uwu]

E: (Bingo! Wygląda na to, że dokonałam właściwego wyboru!) [oczywiście, że tak, Raphael zawsze jest właściwym wyborem]

E: I nawzajem! Jeśli nie masz nic przeciwko, żebym spytała, to czy... cóż... mam na myśli...

R: Czy odnosisz się do mojej opaski?

E: Nie pomyślałam o tym, ale musiałam narobić sporo hałasu, wchodząc do pokoju! Bo inaczej skąd by wiedział, że to byłam ja?

E: Chodzi o to, że nie za bardzo pasujesz do stereotypu krwiożerczego wampira.

R: Nie wydajesz się przebierać w słowach. Jestem całkiem pod wrażeniem, jak spostrzegawcza jesteś i jak szybko się przystosowałaś do naszego życia tutaj w rezydencji. [kto powiedział, że się przystosowała? XD]

R: Jestem przekonany, że to nie było dla ciebie łatwe.

R: By odpowiedzieć na twoje pytanie, to wszyscy mamy indywidualne osobowości. Wkrótce to zrozumiesz.

R: Aaron często mnie krytykuje za odmawianie opowiedzenia się po którejś ze stron w kłótni, ale lubię myśleć, że moja neutralność jest raczej siłą niż słabością.

R: Ale dość o mnie. Szukasz czegoś konkretnego?

- tu mamy wybór, czego szukamy -

E: Szczerze mówiąc... to szukałam ciebie.

R: Jestem całkiem pewny, że ty i Aaron się dogadacie. Oboje jesteście szczerzy i bezpośredni.

R: Jak mogę ci pomóc?

E: Właściwie... to chciałam porozmawiać z kimś, kto...

R: Rozumiem. Szukasz porady. Jestem pewny, że Aaron już ci wytłumaczył sytuację, ale czasem może być trochę za szorstki. Jak sobie radzisz z tym wszystkim?

- tu mamy wybór, jak sobie z tym radzimy -

E: Muszę przyznać, że idzie mi lepiej. Na początku było trudno, ale zaczynam się do tego przyzwyczajać... powoli.

R: W sytuacjach takich jak ta, najtrudniejszą częścią procesu jest zaakceptowanie tego, co się wydarzyło. Cieszę się, że ten etap jest już za tobą.

R: Ale musisz mieć nadal sporo pytań. Jeśli chcesz, to postaram się na nie odpowiedzieć.

R: Niemniej jednak, moją pierwszą radą byłoby porozmawianie z Aaronem. W takim razie, dobrego wieczoru, panienko. [bardziej z tyłka ta rozmowa nie mogła się skończyć xD chyba komuś tutaj się skończyły linijki do zagospodarowania]

- koniec sceny, dalej dla obu wersji jest tak samo -


JEŚLI WYBIERZEMY ETHANA:

E: (Lubię żyć na krawędzi. To z Ethanem spotkam się najpierw.)

E: (Nie za bardzo pamiętam, jak on wyglądał. W najgorszym wypadku wpadnę na innego wampira.)

E: (... To musiało zabrzmieć naprawdę dziwnie.)

E: (W porządku... podjęłam decyzję... Teraz muszę już tylko poczekać cierpliwie do zmierzchu...)

- wychodzimy na korytarz przed pokojem Eloise -

E: Otworzyłam drzwi od łazienki, zdeterminowana by się bronić. Ale niepokoiłam się tym, co może się wydarzyć w ciągu następnych kilku godzin.

- wchodzimy do swojego pokoju -

E: (Prawdopodobnie powinnam trochę odpocząć... Nie jestem bardzo zmęczona, ale może jeśli położyłabym się na chwilę...)

- ekran się zaciemnia -

E: Przewracałam się z boku na bok przez jakiś czas, zanim wreszcie zasnęłam.

- tło się zmienia na nocne -

E: ... i nie obudziłam się aż do zmierzchu.

- idziemy do Salonu -

E: Gdy weszłam do pokoju, zauważyłam kogoś stojącego tyłem do mnie. Nawet w ciemności jego ognista obecność przykuła moją uwagę jak czerwona flaga. Moje serce zaczęło bić szybciej. [czy to sugestia, że Ethan jest jedną wielką czerwoną flagą?]

- pojawia się Ethan -

Et: Spadaj, Ivan! Powiedziałem ci już, że nie mam ochoty znowu widzieć twojej paskudnej gęby przed końcem nocy! Której części nie zrozumiałeś?

E: (Zapowiada się obiecująco. Jeśli to jest ten gość, którego próbowałam znaleźć, to popełniłam kolosalny błąd.)

E: Cześć? Jestem Eloise. Wiesz? Kielich Aarona.

E: Dziwnie było usłyszeć te słowa, jak opuszczały moje usta. Nie byłam przyzwyczajona do przedstawiania się nieznajomym, zwłaszcza gdy chodziło o inną osobę. [chyba jej chodzi o to, że musiała tu powołać się na Aarona, ale nie jestem pewna]

E: Ale intuicja mi podpowiadała, żeby być ostrożną. Zostałam przy drzwiach, by w razie potrzeby być gotową wyjść i zamknąć je za sobą.

Et: To zabawne, że pozwala swojej zdobyczy tak chodzić po domu. Może lubi dreszczyk emocji podczas pościgu?

E: (Ten gość niewątpliwie jest psychopatą...)

E: Ouch. Tym jednym złośliwym komentarzem udało mu się mnie pozbawić całej mojej odwagi.

E: Widział, że byłam przerażona i podobało mu się to. Każde słowo wychodzące z jego ust było jak lodowy sztylet.

Et: Mowę ci odjęło? Nie narzekałbym, gdybyś chciała siedzieć cicho. Nie jesteś w końcu niczym więcej niż meblem.

- tu mamy wybór, jak chcemy wobec niego się zachować -

E: (Subtelna riposta powinna załatwić sprawę. Pokaże mu, gdzie jego miejsce, bez bycia zbyt agresywnym. Pomyślę o czymś mądrym.)

E: Wygląda na to, że źle zaczęliśmy. Niezależnie od tego, o co się kłóciliście z Ivanem, to nie moja wina.

Et: W co tym razem się wpakowałem? Czego ode mnie chcesz?

E: (W porównaniu do początku naszej rozmowy, to brzmiało niemal... przyjaźnie?) [gdyby tak zignorować, że dopiero co porównał cię do mebla, to faktycznie nawet spoko z niego gość xD]

E: Szukam Ethana.

Et: To ja. Powtórzę pytanie, bo wygląda na to, że nie usłyszałaś go za pierwszym razem: czego ode mnie chcesz?

E: Um... Po prostu chciałam porozmawiać.

Et: Zadanie wykonane, rozmawiamy! Teraz gdybyś była tak miła, to zostaw mnie w spokoju, żebym mógł się zająć swoim życiem. No dalej. Sio. Zjeżdżaj.

E: (Jak się okazuje, Aaron nie jest taki zły. Mogłam trafić gorzej.) [jeszcze jak]

E: (Myślę, że potrzebuję usiąść na trochę i to wszystko przetrawić...)

- koniec sceny, dalej dla obu wersji jest tak samo -

- idziemy do swojego pokoju i ekran się zaciemnia -

E: Noc minęła szybko. Żaden potwór - ani prawdziwy, ani wymyślony, nie zakłócił mojego snu.

- tło się zmieniło na dzienne -

E: Obudziłam się z promieniami słonecznymi padającymi na moją twarz. Światło było niemal oślepiające.

E: Pamiętałam jak przez mgłę powrót do mojego pokoju i naciągnięcie kołdry na głowę. Byłam taka zmęczona.

E: Gdy się obudziłam, uświadomiłam sobie, że moja rozmowa z minionej nocy była pierwszym razem, gdy naprawdę spędziłam czas z innym wampirem niż Aaron.

E: Jasne, miałam cholernego pecha, ale zaczęłam dostrzegać pozytywne strony tej sytuacji. [tzn. jakie? "mam dach nad głową, więc jak jest deszcz, to nie pada mi na głowę"? xD]

E: Nie myślałam tak na początku, ale zaczęłam dostrzegać, że swobodne poruszanie się po rezydencji i możliwość wybrania chwili ugryzienia, było prawdziwym przywilejem. [jakby się tak zastanowić i spojrzeć na poprzednie ścieżki, to ma rację XD]

E: W tej samej chwili zdecydowałam, że musiałabym zaakceptować moje nowe życie, jeśli chciałabym się cieszyć tą odrobiną wolności, jaką mi przyznano.

E: Musiałam wziąć się w garść. Potrzebowałam wziąć sprawy we własne ręce. Postanowiłam tej samej nocy pójść zobaczyć się z Aaronem.

- ekran się zaciemnił -

E: Od tej chwili Salonik będzie polem bitwy. I zamierzałam je zdominować. [zabawnie brzmi to pragnienie dominacji, biorąc pod uwagę, jak te parę linijek wcześniej zacieszała się, jaki to wielki przywilej, że może chodzić swobodnie po własnej posiadłości xD][dynamikę myśli Eloise w tej krótkiej scenie da się idealnie opisać tym memem XD]

- tło się zmieniło na nocne -

E: (Już czas!)

- wychodzimy na korytarz -

E: Wreszcie nadeszła noc. Nie wybrałam tej ścieżki i nie byłam nawet pewna, dokąd mnie zaprowadzi. Ale byłam sobie winna to, bym dalej szła naprzód.

E: Moje nogi same się poruszały, podczas gdy w głowie miałam mętlik, rozważając wszystkie możliwe rezultaty.

- schodzimy do holu -

E: Zdziwiłam się, gdy sobie uświadomiłam, że nawet czułam pewne podekscytowanie tą sytuacją. [ciekawe, czy to już więź na nią może wpływać]

- idziemy do Salonu -

E: Pamiętam, że czułam to samo za każdym razem, gdy jako dziecko łamałam zasady. Podobną adrenalinę czułam, gdy byłam trochę starsza i powiedziałam moim nauczycielom, że już nie chcę być w sierocińcu.

E: Przestałam wierzyć w potwory, gdy sobie uświadomiłam, że one były tylko w mojej głowie. Teraz byłam gotowa zmierzyć się z moimi obawami. Otworzyłam drzwi.

- wchodzimy do Saloniku, pojawia się przed nami Aaron -

E: (Nawet zanim weszłam do pokoju, Aaron wydawał się patrzeć w stronę drzwi. Dziwne. Słyszał jak idę czy... czekał na mnie?) [pewnie jest głodny, więc raczej to drugie XD]

E: Cześć, Aaron, miałam nadzieję, że cię tu znajdę.

A: Cześć, Eloise. Jak się masz dzisiaj?

A: Tych ostatnich parę musiało być trudnych, nawet dla kogoś z twoją siłą charakteru.

E: (Dzięki za troskę, ale wolałabym od razu przejść do interesów. Nie chcę teraz stchórzyć...) [może powiedz to na głos, bo teraz raczej tego nie usłyszał xD]

E: U mnie... w porządku. Przyszłam się z tobą zobaczyć, bo myślę, że jestem gotowa.

A: W porządku. Jesteś pewna?

E: Ile razy mam się powtarzać?

E: (Ups... to było trochę szorstkie.) [chyba za mocno wzięła sobie do serca tę metaforę z dominacją XD]

E: Czułam się spięta. Zrobiło mi się nieswojo przez to, jak uważnie na mnie patrzył i oglądał mnie od stóp do głów.

E: Nie próbował ukrywać tego, że mnie chciał. [oblizywał się, czy co?]

E: Nawet zanim się dotknęliśmy, czułam się, jakby coś mi zabierał. Cały świat zaczął schodzić na dalszy plan. Teraz byliśmy tylko on i ja. Jego głód i moja krew.

E: Cofnął się lekko i westchnął. Wtedy znowu zaczął mówić.

A: Gdy cię ugryzę, to może zaboleć. I jeśli tak będzie... to będzie moja wina. Z góry przepraszam.

E: Świetnie. [tak sobie teraz wyobrażam jej minę XD]

A: Spróbuję być delikatny. Nie zapomnij o oddychaniu. Jeśli ból stanie się nie do zniesienia, to proszę, powiedz mi o tym, a natychmiast przestanę.

E: (Dlaczego nagle oniemiałam? Powinnam coś powiedzieć.)

E: Uch... więc gdzie powinnam stanąć?

A: Hm... Ta kanapa powinna wystarczyć. Zostań tutaj, a ja przyniosę bandaże. I może trochę cukru. I wody. [pamiętam, że jak za pierwszym razem to czytałam, to niemal spadłam z krzesła, taka byłam zaskoczona postawą Aarona XD]

E: Zostawił mnie samą w pokoju. Nie jestem pewna, jak udało mi się cierpliwie czekać na aksamitnej kanapie.

E: Czy to było przerażenie? Ciekawość? Pragnienie zadowolenia go? Zajęło mi parę minut uświadomienie sobie, że lewą ręką masowałam swoje ramię.

E: (Próbujesz skruszyć kawałek mięsa, czy co? Równie dobrze możesz dodać marynatę, skoro już przy tym jesteśmy!) [byłoby śmiesznie, jakby Aaron teraz wrócił z bandażem, cukrem, wodą i serwetką zawiązaną pod szyją XD]

E: Próbowałam udawać, że się nie niepokoję, rzucając w głowie ironicznymi uwagami. Minuty wydawały się trwać godziny, a mój żołądek coraz mocniej się zaciskał...

- pojawia się Aaron -

A: Już, myślę, że to wszystko. Czy możemy... zacząć?

E: (O tak... bandaże, gaza, płyn dezynfekujący... cały pakunek.)

E: Z tym wszystkim równie dobrze możesz mi usunąć ząb mądrości...

A: Przepraszam. Wiem, że ludzie lubią wyobrażać to sobie jako coś bardziej... intymnego. [szkoda, że Aaron, jako osoba, którą żarty raczej omijają, nie powiedział ze śmiertelnie poważną miną czegoś w stylu "a potrzebujesz?" xD]

A: Ale dla mnie to jest bardziej kwestia przetrwania. Potrzebuję się karmić. I lubię być przygotowany na wypadek, gdyby coś poszło źle.

E: Cóż, to chyba nie mam czego się bać.

A: Tak trzymaj. A teraz nie ruszaj się i się rozluźnij.

E: (Cholera... Zapomniałam, że on nie łapie mojej ironii.)

- ekran się zaciemnia -

E: Bez dalszego wahania Aaron nachylił się do mnie. Zamknęłam oczy. Na chwilę czas stanął w miejscu. Poczułam, jak zostałam otoczona ciepłem jego ciała.

E: Zaczęłam czuć leśny zapach. Mogłam usłyszeć, jak delikatnie oddychał w moje uszy. Był teraz tak blisko mnie.

- pojawia się tło Saloniku -

E: Nagle zamarł w bezruchu. Odczekałam chwilę i otworzyłam oczy. Wtedy go zobaczyłam. Tylko kilka centymetrów od mojej twarzy.

E: Był tak blisko, że zauważyłam kolor jego oczu. Nie były brązowe, jak początkowo wierzyłam, ale delikatnie złote jak jesienne słońce.

E: Zauważyłam, jak wyraz twarzy mu spochmurniał, gdy na mnie patrzył. O czym myślał? Dlaczego się wahał? W tej chwili chciałabym móc czytać mu w myślach. Nic nie powiedziałam, ale ciągle patrzyłam mu w oczy...

- tu mamy wybór między zachęceniem go, bezruchem i protestem -

E: (Muszę tkwić w idealnym bezruchu.)

E: I wtedy nagle napięcie między nami zniknęło. Jego oddech stał się regularny i wziął głęboki wdech.

E: Nagłym ruchem nachylił się do mnie. Spodziewałam się, że złapie mnie za szyję, ale zamiast tego pewnie złapał moją rękę i uniósł mój nadgarstek do ust.

E: Ból przeszył moje ciało. Myślałam, że krzyknę, ale jedyny dźwięk, jaki wydobył się z moich ust to pełne zaskoczenia wciągnięcie powietrza.

E: To było tak, jakby mój nadgarstek płonął i to wrażenie pieczenia rozniosło się po ramieniu i reszcie ciała. Miejsce, w którym kły przebiły moją skórę, stało się epicentrum trzęsienia ziemi, które wstrząsnęło mną aż do głębi.

E: Ssał powoli, ale łapczywie. Czułam, jak krew powoli opuszczała moje ciało, kropla po kropli, łyk po łyku.

E: Nacisk jego ust stawał się coraz mocniejszy. Pomyślałam, że zemdleję.

- tu mamy wybór, czy jakoś się odezwać, czy zgrywać twardzielkę -

E: Argh...

E: Spojrzał na mnie ponownie. Martwiłam się, że wyraz jego twarzy będzie okrutny, ale jego oczy promieniowały zachwytem i życzliwością.

E: Przeniósł lewą rękę z mojego ramienia na plecy, jakby dla okazania wsparcia.

E: To było tak bolesne, że zaczęłam doświadczać opuszczenia ciała. Mogłam zobaczyć wszystko, co się działo wokół mnie ze zmienionej perspektywy.

E: Cienka strużka krwi sączyła się z kącika jego ust na moją rękę. Szkarłatnoczerwony płyn wyróżniał się na mojej bladej skórze i kontrast był równoważony przez jego opaloną cerę.

[ILUSTRACJA] [chyba trochę za późno załącza się ta ilustracja, bo z opisem zgadza się tylko ugryzienie i lejąca się po ręce krew :v]

E: Ostry ból, który czułam na początku, został zastąpiony silnym pieczeniem i zaczęło mi się kręcić w głowie. Wzrok mi się zamazał i czułam, jak głowa mi się kołysała na boki.

E: Po czasie, który wydawał się trwać wieczność, Aaron uniósł głowę. Sesja tortur skończyła się na teraz, ale nadal czułam fale bólu, promieniujące w moim ciele. W oczach wzbierały mi łzy.

E: Opuściłam głowę, by spojrzeć na nadgarstek, spodziewając się zobaczyć zmasakrowane ciało. Ku mojemu zaskoczeniu rana była czysta, mimo że była otwarta i mokra od krwi.

E: Zauważyłam na stole zakrwawiony ręcznik, który Aaron użył do wytarcia się. Był już zajęty czyszczeniem i bandażowaniem mojej rany. Gdy troszczył się o moje ciało, wydawał się zapomnieć o moim sercu.

A: Proszę bardzo. Niedługo poczujesz się lepiej. Twoje moce Kielicha pomogą przyspieszyć proces gojenia.

A: Prawdopodobnie to nie było dla ciebie zbyt przyjemne doświadczenie.

E: Hej, nie wiem jak ty, ale ja bawiłam się świetnie!

E: (Próbuję być radosna i żartować z tej sytuacji, ale to nie ma sensu. Jestem zbyt zmęczona i zbolała...) [no i co najlepszego zrobiłaś? Aaron jest teraz smutny!]

A: Przepraszam, jeśli cię skrzywdziłem. Nie było innej drogi.

A: Potrzebujesz trochę odpocząć. Odprowadzę cię do twojego pokoju.

- ekran się zaciemnił -

E: Moje wspomnienia o reszcie nocy były niewyraźne.

E: Czy byłam w stanie wejść po schodach i położyć się do łóżka? Czy Aaron musiał mnie podtrzymywać jak zranionego żołnierza? A może niósł mnie jak zepsuty mebel? [ale to nagłe wspomnienie o meblu jest przedramatyzowane, ała xD] [inna sprawa, że jakby ją niósł jak zepsuty mebel, to pewnie obiłby jej mocno głowę i stopy, bo raczej nie zwracałby uwagi, że idąc, o coś zahaczał xDDD]

E: Nigdy się nie dowiem...

[ZAKOŃCZ ODCINEK]



Przetłumaczone Rozdziały

Prolog
Prolog
Aaron
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IX
Beliath
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X
Ethan
Ścieżka czeka na swoją premierę
Ivan
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X
Raphael
Rozdział IRozdział IIRozdział III
Vladimir
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X



Polecamy przy czytaniu skorzystać z opcji Reader View.