Moonlight Lovers Wiki
Moonlight Lovers Wiki

Hej!

Tłumaczenie powstało na podstawie nagrania z discorda MLV. EDIT: Skończone!

Standardowo parę uwag na początek: 1. to nie jest solucja, 2. tłumaczenie jest kompletnie amatorskie, także mogą się w nim trafić drobne błędy, czy jakiś niefortunny dobór słów 3. zastrzegam sobie prawo lekkiej modyfikacji zdania, jeśli uznam, że napisane inaczej wyraża to samo co oryginał, ale lepiej brzmi po polsku.


Mała legenda:[]

- informacje, gdzie jesteśmy, co się dzieje na ekranie -
[moje uwagi do tłumaczenia, ewentualnie śmieszki]
Jak nie będę pewna, jaka forma tłumaczenia jest najbardziej akuratna, drugą umieszczę obok po /.


- jesteśmy w Bibliotece -
V: Cóż, skoro... prawie wszyscy już tu są, to możemy zacząć.
E: Wszyscy przytaknęli głowami na zgodę. Zebraliśmy się w Bibliotece, bo teraz nikt nie miał ochoty przebywać w Saloniku albo w Salonie.
E: Ciągle prześladował mnie obraz długiej smugi krwi, prowadzącej do bezwładnego ciała przy ścianie. Ścisnęło mnie w gardle. Zmusiłam się do wzięcia kilku głębokich wdechów, żeby się uspokoić.
E: Vladimir postukał laską o podłogę, żeby przyciągnąć naszą uwagę.
V: Raphael, Beliath, macie jakieś nowe wieści odnośnie tej sytuacji?
B: Prawdę mówiąc, to nie zaszliśmy zbyt daleko. To cud, że byliśmy w stanie wyprowadzić z rezydencji setki spanikowanych ludzi.
E: Byłam tam, gdy to się wydarzyło i widziałam, jak Raphael i Beliath potrafią być przekonujący.
E: We dwóch w jakiś sposób zahipnotyzowali tłum, żeby mogli przejąć kontrolę nad sytuacją.
E: Byli w stanie zmusić wszystkich gości do wyjścia jeden za drugim, w jakiś sposób wymazując im wspomnienia o wydarzeniach z tej nocy. Aaron z wojskową precyzją odhaczał wszystkie imiona po kolei na liście gości, upewniając się, że wszyscy byli obecni... oczywiście oprócz ofiary.
E: Teraz rozumiałam, jakim cudem mogli wydawać takie przyjęcia bez ryzyka, że ktoś odkryje ich prawdziwą tożsamość: mieli moc hipnotyzowania ludzi.
R: Ostatecznie udało się nam uniknąć najgorszego możliwego scenariusza.
Et: Tak? Cóż, myślę, że to dopiero początek naszych problemów.
E: Chociaż raz zgadzałam się z Ethanem...
E: Vladimir zaczął bębnić palcami na rączce swojej laski. Miał zmartwiony wyraz twarzy.
V: A co z wami, Ethan i Aaron? Macie jakieś tropy?
E: Ethan głośno prychnął i już wiedziałam, jaka będzie jego odpowiedź, ale to Aaron pierwszy się odezwał.
A: Wykryłem na miejscu zdarzenia słaby zapach, ale jest niemal całkowicie przytłoczony przez zapach krwi. Kimkolwiek był morderca, zrobił sobie prawdziwą ucztę.
B: Ale czy coś znalazłeś? [no przecież powiedział już, co znalazł... xD]
A: Mogę tylko powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Zapach mordercy był obecny w holu, Salonie i kuchni. Ktokolwiek to zrobił, musiał przejść przez hol, znaleźć swoją ofiarę w Salonie i zaciągnąć jej w ciemny zakamarek w Saloniku, by tam postąpić z nią po swojemu.
Et: Beliath jak zwykle był zbyt zajęty flirtowaniem, by cokolwiek zauważyć.
B: Ta, i kto to mówi. Nawet nie mogłeś podążyć za zapachem mordercy!
Et: A czy ja mogę coś poradzić na to, że ten głupi ślad kończy się w ogrodzie?
E: Na razie nic nie mówiłam. Okropne stwierdzenie zaczęło się formować w mojej głowie.
E: I wiedziałam, że otworzenie się przed pozostałymi miałoby nieprzyjemne konsekwencje.
V: Trop nie wychodzi poza ogród?
A: Zaczyna się robić trochę mętny na brzegu Lasu. Przeszukaliśmy ten teren, ale nie byliśmy w stanie nic więcej znaleźć. W pewnej chwili zapach mordercy był obecny w pobliżu rezydencji, ale teraz kompletnie zniknął.
R: Martwi mnie, że nikt z nas nie wyczuł obecności mordercy zanim to się stało.
E: Wszyscy wydawali się z tym zgadzać. A ja po prostu stałam, wykręcając sobie palce. [tutaj dosłownie Eloise mówi o "załamywaniu rąk", ale z kontekstu wynika, że chodzi o takie nerwowe wykręcanie sobie palców]
V: Podsumujmy, co się wydarzyło: nieznany wampir włamał się do rezydencji wcześniej tego wieczoru. Nikt z nas nie był w stanie wyczuć jego obecności. Bez zwracania niczyjej uwagi udało mu się zwabić w kąt jednego z naszych gości i zagryźć ją na śmierć. Po tym uciekł z miejsca zbrodni, nie zostawiając po sobie śladów.
B: Całe szczęście, że w tamtej chwili nie było tam Ivana.
E: Ivan.
V: Czy jest w swoim pokoju?
A: Tak, sprawdziłem. Co dziwne, już spał albo przynajmniej wyglądał, jakby odpoczywał.
E: Nie mogłam już dłużej wytrzymać.
- tu mamy wybór między bezpośrednim rzuceniem podejrzenia na Ivana, a pośrednim -
E: Czy jesteś pewien, że to był ktoś obcy?
E: Tak bardzo się obawiałam, jak mogą na to zareagować, że ledwie wydusiłam z siebie te słowa. I gdy wreszcie to powiedziałam, wszyscy wyglądali na zaskoczonych.
V: Słucham? Naprawdę myślisz, że to może być ktoś z nas?
R: Eloise, rozumiem, że możesz nadal się nas obawiać, ale zapewniam cię, że to nie mógł być nikt z rezydencji. Jestem tego pewny.
E: Zarumieniłam się, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, że to mógł być Ivan.
E: Nie wiem... Powiedzieliście, że zapach modercy dało się wykryć tylko wokół rezydencji i nie byliście w stanie znaleźć innych wskazówek, więc...
Et: Czy jest coś, czego nam nie mówisz, Eloise?
E: Pytanie Ethana mnie zaskoczyło, a jego lepki [?] głos [??] sprawił, że przeszedł mnie dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Patrzył na mnie dociekliwie.
E: Słucham?
Et: Jesteś zdenerwowana odkąd zaczęło się nasze spotkanie. Nie możesz wysiedzieć spokojnie, rozglądasz się wokoło z niepokojem i wykręcasz sobie palce... [szczerze, to ta scena trochę miesza, w jakiej pozycji aktualnie przebywa Eloise, także nie zwracajcie na to uwagi xD]
- tu mamy wybór w jaki sposób chcemy się wkurzyć -
E: Dopiero co byłam świadkiem morderstwa!
E: Oczekujesz, że sobie naleję następnego drinka i włączę muzykę, by to uczcić?
Et: Och, daj spokój. Lepiej, żebyś się do tego przyzwyczaiła. W końcu Ivan prawie cię zabił już trzy razy.
A: Nie bądź śmieszny, Ethan. Dlaczego miałaby cokolwiek ukrywać? Wyraźnie jest bardziej bezbronna niż ktokolwiek z nas.
Et: Ach tak? Ale była wtedy z Ivanem. I wszyscy wiemy, że ma problemy z kontrolowaniem się, gdy ona jest w pobliżu. Byli razem na przyjęciu.
E: Sparaliżował mnie strach, gdy pomyślałam o tym, jak Ethan i Ivan pokłócili się wcześniej tej nocy.
E: Vladimir zmarszczył brwi.
V: Czy to prawda? Nie mogę powiedzieć, że się cieszę, że się o tym dowiedziałem, ale to jest coś, co będziemy musieli omówić innym razem. Nie jestem pewny, do czego zmierzasz, Ethanie.
Et: Czasem naprawdę wolno myślisz, Vlad. Chcę powiedzieć, że Eloise wydaje się przekonana, że to ktoś z nas jest za to odpowiedzialny, mimo że spędziła cały wieczór ze swoim wampirem. Więc dlaczego miałaby powód do wątpliwości?
E: Czułam, jak policzki mi płoną i wiedziałam, że moja twarz zrobiła się jasnoczerwona. Nawet jeśli pozostali nie uwierzyli Ethanowi, to wyraźnie dawałam im do zrozumienia, że coś ukrywałam.
V: Zaczynam tracić cierpliwość do twoich gierek, Eloise. Jeśli jest coś, czego nam nie mówisz, to radziłbym ci bezzwłocznie się tym podzielić.
E: Ethan uśmiechnął się do mnie z triumfem. Jestem pewna, że myślał, że dokonał swojej zemsty.
E: Byłam rozdarta. To prawdopodobne, że Ivan zaatakował tę młodą kobietę, a to czyniło mnie częściowo odpowiedzialną za to wydarzenie. W końcu to był mój genialny pomysł, żeby go kusić ugryzieniem mnie w tłumie ludzi.
E: Utrzymywanie tego w tajemnicy byłoby zatuszowaniem mojego udziału w tej okropnej zbrodni.
E: Ale nawet jeśli się myliłam co do Ivana, to pozostali nadal wierzyliby, że wymknął się spod kontroli. A co do jego reakcji...
- tu mamy wybór czy przemilczeć sprawę, czy powiedzieć o swoich wątpliwościach -
E: (Mimo że nie mam żadnego solidnego dowodu, zamierzam powiedzieć pozostałym, co wiem.)
E: (To zbyt poważne. Jeśli nic nie powiem, to będę tak samo winna jak osoba, która dokonała tej okropnej zbroni.)
E: (Naprawdę mam nadzieję, że się mylę w tej sprawie... ale jeśli to prawda, to przynajmniej postąpię właściwie. Ethan może sobie triumfować do woli.)
E: Nie jestem pewna. Wiem tylko że tej nocy... Ivan wyglądał, jakby miał się wymknąć spod kontroli. Nie mogę wykluczyć możliwości... że mogę być zamierzana w to morderstwo.
E: I już, powiedziałam to.
E: Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni, oprócz Ethana, który miał triumfujący uśmieszek na twarzy. Obrzydzał mnie.
A: Naprawdę? Ale czy on nie był z tobą w chwili morderstwa?
E: Tak...
A: Ale jeśli się niepokoiłaś stanem Ivana, to dlaczego nie próbowałaś znaleźć kogość z nas? Gdy widziałem Ivana, wydawał się mieć nad sobą pełną kontrolę, nawet gdy oboje tańczyliście.
Et: Atmosfera między tymi dzieciakami zrobiła się ciężka i gorąca, i zobaczcie, jakie to spowodowało kłopoty. [nie jestem drugiej połowy zdania] Zastanawiam się, czy kiedykolwiek uda mu się zabrać ją do łóżka...
- tu mamy wybór czy mu się odgryźć czy nie -
E: Czy nie męczy cię bycie takim nienawistnym dupkiem?
E: To że Ivan cię zgasił nie oznacza, że masz teraz prawo go obrażać za jego plecami.
V: O czym ty mówisz?
E: Ethan nie miał nic lepszego do roboty podczas przyjęcia niż dręczenie mnie. I się wkurzył, gdy Ivan stanął w mojej obronie.
A: Co?! Dlaczego miałby...?
E: Nienawidzą się, czyż nie? I Ethanowi nie podoba się, gdy on mu odpłaca tym samym. A co do tego, co powiedział o Ivanie...
E: Vladimir posłał Ethanowi srogie spojrzenie. Tymczasem uświadomiłam sobie, że nadal broniłam Ivana, nawet po tym, jak oskarżyłam go o morderstwo...
E: Vladimir ponownie z rozdrażnieniem stuknął laską o podłogę.
V: Zaczynam mieć dość tych wszystkich bzdur! A teraz przejdźmy do sedna, zaczynając od ciebie, Eloise.
E: Jakoś znalazłam odwagę by powiedzieć im to, co ciążyło mi na sercu. [Eloise tu mówi o "ciążeniu na umyśle", ale w polskim raczej tak się nie mówi, więc zmieniłam to na "serce"]
E: Po tym jak tańczyliśmy... cóż, praktycznie pozwoliłam Ivanowi, żeby mnie ugryzł. Wszystko było w porządku. Wydawał się czuć komfortowo i mieć całkowitą kontrolę nad sobą. A potem...
V: Co zrobiłaś?!
E: Głos Vladimira zabrzmiał jak świst bata. Opadłam z powrotem na swoje krzesło. Wszyscy w pomieszczeniu wydawali się oszołomieni.
V: Jak mogłaś być tak nieostrożna i głupia?! Znasz Ivana lepiej niż ktokolwiek inny! Ty idiotko! [nie wiedzieć czemu, jakoś tak nagle poczułam napływ sympatii do Włodka]
A: Poczekaj, Vladimirze. I co się wtedy stało? Ugryzł cię?
E: Um... nie. On... uciekł.
V: I dzięki bogu, że to zrobił! Gdyby zaczął cię gryźć w środku grupy ludzi, musielibyśmy się uporać z prawdziwą katastrofą!
V: I w rzeczywistości to tylko kolejny dowód, że Ivan nie zaatakował tej młodej kobiety!
E: Byłam nieco zdziwiona ostatnią uwagą Vladimira.
E: Ale dlaczego? Jeśli pragnął krwi...
V: Ivan jest w stanie się kontrolować dopóki nie czuje zapachu krwi. [jak to się ma do tego, że się na nią rzucił w prologu? xD] Uciekł prawdopodobnie dlatego, że kusiło go ugryzienie cię, ale sobie uświadomił, że po tym nie byłby w stanie się kontrolować.
E: Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale się rozmyśliłam.
E: Nie wzięłam pod uwagę tej możliwości.
V: Ivan może stracić panowanie w każdej chwili, ale wie jak unikać niebezpiecznych sytuacji. Poza tym, gdyby naprawdę zabił tę młodą kobietę, to zostawił by swój ślad.
E: Swój ślad?
A: To coś jak podpis. Każdy wampir ma swój szczególny zapach i "aurę". Żyjąc razem przez jakiś czas, poznajemy zapachy pozostałych.
E: Ale wspomniałeś, że było trudno cokolwiek wyczuć przez obecną na miejscu sporą ilość krwi...
A: Tak, ale mogliśmy coś wyczuć. I gdyby to był ktoś z nas, to od razu byśmy to wiedzieli.
A: To nie był nikt z nas... a już z całą pewnością to nie był Ivan.
E: Ethan wydawał się zawiedziony tym że dyskusja potoczyła się na korzyść Ivana. Byłam kompletnie zagubiona.
E: Czy to naprawdę możliwe, że Ivan był niewinny?
E: Vladimir był w bardzo złym nastroju. [to już jest wyższa klasa zbędnych linijek, w końcu zły nastrój jest trybem domyślnym dla Włodka XD]
V: Z tą całą krwią w okolicy, musi być teraz w bardzo złym stanie. Eloise, proszę, spróbuj go unikać w najbliższych dniach. Będzie potrzebował trochę czasu, by się uspokoić. I dopóki nie dowiemy się niczego o mordercy, musimy założyć, że możesz być potencjalnym celem.
E: Naprawdę tak myślisz?
E: Nie brałam pod uwagę, że jako Kielich mogłam być w niebezpieczeństwie. Ale w końcu nadal byłam... człowiekiem. Więc było możliwe, że będę następną ofiarą mordercy...
E: Nie uświadomiłam sobie tego na początku, ale teraz stawało się dla mnie jasne, że zaczęłam uważać tę rezydencję za swój dom. Widziałam się jako jedną z nich.
A: Nie możemy być tego pewni, więc powinniśmy unikać jakiegokolwiek ryzyka, dopóki nie będziemy wiedzieli czegoś więcej. Będziemy kontynuować nasze śledztwo w ciągu następnych kilku dni i potem zobaczymy. A tymczasem myślę, że będzie najlepiej, jak nikt nie będzie opuszczał rezydencji.
V: Zgadzam się. Być może to był po prostu pojedynczy przypadek. Na razie Ethan i Beliath będą musieli wynieść tę biedną dziewczynę do Miasteczka, gdzieś, gdzie policja będzie mogła znaleźć ciało. Pozostali będą trzymali głowy nisko w rezydencji.
Et: Nie no, poważnie?! Teraz to ja mam dźwigać ciało?
V: Nie masz nic do gadania w tej sprawie. Obaj znacie Miasteczko na wylot i jesteście dobrzy we wtapianiu się w tłum. Nie marnujcie więcej czasu. Musicie już iść, jeśli chcecie wrócić przed świtem.
E: Ethan był wściekły, a Beliath tylko wzruszył ramionami. Musiał mieć świadomość, że nie było innego wyjścia.
V: Reszta będzie w parach na zmianę patrolować okolicę. Eloise zostanie tutaj w rezydencji i będzie miała oko na Ivana, dopóki wszystko się nie uspokoi. Jakieś zastrzeżenia?
E: Patrzyłam na pozostałych. Pokiwali głowami i wydawało się, że panowała powszechna zgoda odnośnie następnych kroków.
E: I wyglądało na to, że będę muaiała się zaszyć w swoim pokoju jak bezbronny królik [którym w zasadzie jesteś]. Zdecydowanie czułam się jak takowy i nie podobało mi się to... Ale nie mogłam wyrzucić z głowy widoku martwego ciała tej kobiety.
V: Pospieszcie się, bo zostało już tylko kilka godzin do świtu. Pomogę Aaronowi i Raphaelowi posprzątać bałagan w Saloniku.
V: Raphaelu, zanim zaczniemy, to czy mógłbyś odprowadzić Eloise do jej pokoju?
R: Oczywiście.
E: Obawiacie się, że ktoś poderżnie mi gardło, gdy będę szła po schodach?
Et: Nigdy nie wiadomo...
E: Zanim cokolwiek odpowiedziałam, Raphael złapał mnie pod rękę i wyprowadził z biblioteki.
R: Jak odprowadzę cię do pokoju, to pójdę sprawdzić co z Ivanem. [aha, czyli Rafcio próbuje się wykręcić od sprzątania xD] Proszę, wypełnij rozkaz Vladimira i daj mu [Ivanowi] trochę przestrzeni w najbliższych dniach. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
E: Byłam zaskoczona tym, jak wyglądał na zmartwionego i jak stanowczy był w kwestii tego, żebym zostawiła Ivana w spokoju. Raphael zazwyczaj był taki spokojny.
E: Ale dlaczego? Nawet go tam nie było, gdy popełniono to morderstwo. [to całkiem zabawne, że to mówisz, jeszcze chwilę temu byłaś pewna, że jednak był xD]
R: Nie możemy być pewni, wiedząc, że uciekł przed końcem nocy. I to, że nie zszedł na spotkanie, jest doprawdy niepokojące.
E: Nawet nie wzięłam pod uwagę tego szczegółu. [już zdążyłam zauważyć, że wielu rzeczy nie bierzesz pod uwagę, np. logiki]
E: Gdy szliśmy po schodach, wahałam się przez chwilę, przed podjęciem decyzji, czy zapytać Raphaela ostatni raz o to, co myśli o Ivanie.
E: Czy naprawdę wierzysz, że nie ma szans, by to Ivan był mordercą? [co? przed chwilą stwierdziłaś, że nawet nie było go w pomieszczeniu!]
E: Nie przegapiając stopnia, Raphael zwrócił ku mnie twarz. Tak jak zawsze nosił opaskę na oczach. [dziękuję za informację, nie zauważyłam, mam nadzieję, scenarzystko, że za to dodatkowe bezużyteczne zdanie dostałaś chociaż 0,5 euro]
R: To po prostu niemożliwe, by Ivan był w to zamieszany. Nie musisz się tym martwić. Ale powinnaś być ostrożna przy Ethanie, który wyraźnie cię nie cierpi. Ivan i Ethan tak naprawdę nigdy się nie dogadywali, ale sprawy między nimi zaczęły się pogarszać odkąd się pojawiłaś.
E: Kiwnęłam głową na zgodę, mimo że wiedziałam, że nie może tego zobaczyć. [spokojnie, na pewno usłyszał chrzęst kręgów w twoim karku, gdy to zrobiłaś i odpowiednio to sobie zinterpretował XD]
E: Postaram się go unikać.
R: Mówię poważnie. Ethan ma skomplikowaną przeszłość i nie toleruje niczego, co uważa za niesprawiedliwe. Nie odpowiada przed nikim, tylko przed sobą. Jeśli będzie wierzył, że ty i Ivan łączycie siły przeciwko niemu, to będzie reagował szybko i brutalnie.
- tu mamy wybór, co powiedzieć -
E: (To nie podobne do Raphaela, by tak się martwić.)
E: Raphaelu, brzmisz, jakbyśmy nie mogli nic na to poradzić. Czy mamy mu cały czas pozwalać stawiać na swoim?
R: Nie wiem. Ethan jest najdzikszym wampirem w naszej grupie. Jeśli będzie dalej rozpamiętywał swoje bolesne wspomnienia z przeszłości, to może się skończyć na tym, że nas zaatakuje, a potem ucieknie.
E: Ta uwaga Raphaela mnie zaskoczyła.
E: Więc zamierzasz mu pozwolić się z tego wywinąć/odejść bezkarnie?
R: Jesteśmy wampirami, nie ludźmi. Nie zmuszamy nikogo do zostania tutaj [chyba że jest się Eloise XD] i nasze zasady nie są szczególnie surowe, ale muszą być przestrzegane przez wszystkich w rezydencji. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, wtedy ma pełne prawo odejść.
- przenosi nas do korytarza przed pokojem Eloise -
R: I oto jesteśmy przy twoim pokoju. Odpocznij trochę. Wstąpię do ciebie jutro z wieściami. Pamiętaj, co ci powiedziałem.
E: Wraz z tym Raphael ukłonił mi się szybko i poszedł w kierunku pokoju Ivana.
E: Przez chwilę stałam przed drzwiami, zanim weszłam do pokoju.
- tło się zaciemnia - [przyznam się Wam, że jak już jest scena, że Eloise wchodzi do swojego pokoju, to mam dreszcze, bo to oznacza, że zaraz będzie rozkminiać...]
E: Minęły trzy dni od przyjęcia. Nie robiłam przez ten czas zbyt wiele poza czytaniem i myśleniem o okropnych wydarzeniach z tamtego wieczoru.
- tło się zmienia na pokój Eloise za dnia -
E: Gmatwanina myśli wypełniła mój umysł: śmierć młodej kobiety, groźby Ethana, stan Ivana, prawdopodobieństwo, że gdzieś w okolicy mógł się kręcić niebezpieczny wampir...
E: I to nie był jeszcze koniec. Od czasu do czasu myślałam również o notatkach badawczych mojej matki, wyprawie Ivana do Miasteczka i tej ładnej blondynce, którą tam widziałam.
E: Było tak wiele rzeczy, których nie rozumiałam!
E: (I na dodatek nie miałam do kogo się odezwać. To doprowadzało mnie do szaleństwa.)
E: Zaczęłam kopać nogami w powietrzu, nie będąc w stanie się zrelaksować choćby na chwilę. Raphael nadal nie przyszedł i martwiłam się czy to mógł być znak, że wydarzyła się jakaś tragedia...
E: Czy Ivan był w tak złym stanie, że byli zbyt zajęci, by do mnie przyjść?
E: Złamałam zasady parę razy i wyszłam z pokoju. Za każdym razem, gdy to robiłam, rezydencja była pusta. Wampiry prawdopodobnie nadal próbowały wyśledzić mordercę...
E: Nie ośmieliłam się zapukać do pokoju Ivana. Ale minęło już parę dni od przyjęcia. Byłam zdeterminowana, by się z nim zobaczyć następnej nocy.
E: Tak naprawdę byłam bardziej zmartwiona niż chciałam to przyznać. Teraz, gdy byłam niemal pewna, że nie miał nic wspólnego z morderstwem, to zaczęłam myśleć o tych chwilach, które spędziliśmy razem. [śmieszy mnie, że Eloise mimo wszystko ciągle sobie zostawia ten 1% szans, że to jednak Ivan XD]
E: Nadal nie byłam pewna, co czułam... ale zaczęłam się przyzwyczajać do myśli, że byłam Kielichem... [ok, chyba jednak bardziej mnie śmieszy to, że wystarczyło jej zatańczyć z Ivanem, by stwierdziła, że w sumie wszystko jest spoko XD]
E: (Czy to jest jak jakiś narkotyk? Im częściej go bierzesz, tym rzadziej widzisz szkody, jakie wyrządza?)
- ekran znowu się zaciemnia -
E: Ciągle przewracałam się na łóżku. Nie chciałam już więcej o tym myśleć.
- tło się zmieniło na pokój Eloise nocą -
E: Obudził mnie odgłos kroków. Już była noc. Mój słuch zdawał się wyostrzać i nawet najlżejsze odgłosy w rezydencji mogły zakłócić mój sen.
E: Zaniepokojona usiadłam na łóżku. Chociaż byłam zdeterminowana, by zobaczyć się z Ivanem, to zaczęłam mieć wątpliwości...
E: Od zeszłej nocy było mi niedobrze.
E: (Minęły już cztery dni i nie wytrzymam tego dłużej. Muszę się z nim zobaczyć, zanim zacznę się czuć jeszcze gorzej! Idę!)
- idziemy do korytarza przed pokojem Ivana -
E: (Huh?)
E: Dostrzegłam sylwetkę wysokiego, eleganckiego mężczyzny na końcu korytarza. [Neil? to ty?] Beliath. [pfff xD] Odwrócił się, gdy mnie usłyszał.
- przenosimy się na tę część korytarza pod pokojem Włodka -
E: Hej, Beliath!
B: Ach, cześć, Eloise. Wszystko u ciebie w porządku?
E: Gdy podeszłam bliżej, mogłam dostrzec, że był w złym nastroju. Mimo to postarał się do mnie uśmiechnąć. Nie rozmawiałam z nim wiele odkąd wprowadziłam się do rezydencji, ale czasem był miłym gościem... przynajmniej gdy nie mówił sprośnych żartów.
E: Sądząc po twojej minie, to powinnam ci zadać to samo pytanie.
B: Och, przepraszam. Nie jestem zły na ciebie. Chodzi o to, że ostatnie trzy dni spędziłem w cholernym Lesie. W przeciwieństwie do Aarona, nieszczególnie się lubuję w bajorach i obrzydliwym robactwie.
- tu mamy wybór między zażartowaniem z jego ubioru a przytaknięciem -
E: Być może nie było najlepszym pomysłem ubranie się na biało na wyprawę poszukiwawczą!
E: Posłałam mu chytry uśmieszek, gdy to mówiłam. Wybuchł na to śmiechem i zaczęłam się nieco rozluźniać.
B: W porządku, przyznaję to. Ale prędzej umrę niż wyjdę wyglądając jak chłop, nawet do Lasu. Muszę podtrzymać swoją reputację. [reputację idioty? bo nie wiem jaka inna reputacja wymaga wybrania się do lasu wystrojonym jak stróż w Boże Ciało]
E: Byłeś w drodze, by zobaczyć się z Ivanem?
E: Nie można oszukać Beliatha. [tłumaczenie niepewne, dlatego nie śmieszkuję z totalnej przypadkowości tej uwagi XD]
B: Chciałabyś wiedzieć, co z nim? Szczerze mówiąc, jest w kiepskim stanie. Nikt ci nie powiedział?
E: Potrząsnęłam głową. Beliath westchnął.
B: Ta, rozumiem. Ale szczerze mówiąc, nikt nie ma ochoty o tym rozmawiać. Przeszliśmy z nim przez piekło.
E: Serce mi zamarło w piersi.
E: Czy było naprawdę tak źle?
B: Przypuszczam, że byłaś w drodze, by się z nim zobaczyć. Chętnie pozwolę ci go przejąć, ale proszę, bądź ostrożna. Jest za słaby, by cię zaatakować, więc będziesz teraz bezpieczna, ale po prostu wiedz, że głoduje.
E: Co?! Dlaczego nikt z was nie przyszedł po mnie, by mnie tu przyprowadzić?
B: A co ty sobie myślisz? Pamiętasz ten szalony wzrok, jaki miał w tych pierwszych paru razach, gdy cię ugryzł? Cóż, jest dużo gorzej. Z tą całą krwią w okolicy, musiał się jej porządnie nawdychać. Co za strata, by zejść tak na samo dno po tym, gdy był taki spokojny na przyjęciu.
E: Ale... minęły trzy dni.
B: Jest tak słaby, że przez połowę tego czasu nawet nie musieliśmy go związywać. I powstrzymywaliśmy się też z biciem.
B: Po prostu miej świadomość, że nie jest w dobrej formie.
E: Robiłam się coraz bardziej zaniepokojona. Czegoś takiego się nie spodziewałam.
E: Biliście go? [no przecież właśnie powiedział, że nie! XD][dobra, wiem, przepraszam, nie mogłam się powstrzymać XD]
B: Od czasu do czasu.
B: Nie rób takiej miny. Jest wampirem. Zawsze szybko dochodzi do siebie. Trzeba czegoś więcej, by naprawdę go skrzywdzić. [aaa, jak tak to spoko, nie było tematu]
E: Kompletnie mnie to powaliło. Nie mogłam zrozumieć, jak Beliath mógł być taki ślepy na fakt, że Ivanowi mogło się nie podobać bycie bitym bez powodu, nawet jeśli chodziło o uspokojenie go. [Eloise tu używa słowa, które równie dobrze mogło oznaczać, że Ivan tego "nie doceni" XD] To było brutalne i okrutne.
E: (Czasem go traktują jak wściekłego psa...) [totalnie nie czaję sensowności tego wątku bicia, szczególnie że nic wcześniej go nie zapowiada, a potem nie zostaje już w żaden sposób wykorzystany; mam wrażenie, że to takie zaskoczenie dla samego zaskoczenia, no i ewentualnie pokazania, że wampiry się kierują inną moralnością, ale meh, nie mieli nic banalniejszego w Poradniku dla Początkujących Pisarzy?]
E: Beliath nie wydawał się przejmować tym, że byłam zdenerwowana. Po prostu kiwnął głową w stronę drzwi z obojętnym wyrazem twarzy.
B: Cóż, jeśli chcesz zająć moje miejsce przy jego łóżku, to proszę bardzo. Ja już mam dość jak na jedną noc.
B: Ach, i prawie bym zapomniał. Już nie musisz siedzieć zamknięta w swoim pokoju. Nie znaleźliśmy niczego jednoznacznego i nie było żadnych świeżych śladów. Nasz morderca musiał opuścić tę okolicę. [:D]
E: Ponownie byłam zszokowana jego swobodnym zachowaniem. Ktoś został zamordowany, ale Beliath wydawał się niezbyt przejęty tym faktem. Aż dotąd myślałam, że wampiry były właściwie podobne do ludzi. Ale teraz Beliath się zachowywał, jakby nie miał serca.
E: Bardzo dobrze, i tak, wolałabym je przejąć [tzn. twoje miejsce]. Jeśli jest tak głodny, jak mówisz, to musi się nakarmić.
E: Teraz Beliath miał zaciekawiony wyraz twarzy.
B: Wydajesz się nie mieć nic przeciwko temu. Już się przyzwyczaiłaś do bycia gryzioną?
E: Przypomniałam sobie, jak się czułam ostatnim razem. Nagły dreszcz przeszedł przez moje ciało i miałam dziwne uczucie w brzuchu.
E: Próbowałam o tym nie myśleć, a już z pewnością nie zamierzałam powiedzieć Beliathowi, jak się czułam.
- tu mamy wybór, jak Beliatha spławić -
E: Naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać. Powiedzmy, że się z tym pogodziłam.
B: Ach, nie chcesz tego przyznać, ale robicie postępy. Myślisz, że za jakiś czas zacznie ci się to podobać?
E: Spojrzałam na niego krzywo, a on wybuchł śmiechem.
B: Jesteś zadziornym typem! W porządku, przestanę.
B: Gdybyś nas potrzebowała, to z tego co wiem, wszyscy będziemy tej nocy w rezydencji. Wszyscy jesteśmy zmęczeni błąkaniem się po lesie. Jeśli będzie problem z Ivanem, to nie próbuj zgrywać twardzielki. Po prostu bierz nogi za pas i poszukaj kogoś z nas. [ok, beztroskie podejście Beliatha do tego, że Eloise ma wejść do leża wygłodniałego rannego zwierza chyba jednak jest najśmiesznejszym momentem tego odcinka XD]
- przeskakujemy do korytarza pod pokojem Ivana -
E: Z kiwnięciem głowy Beliath się odwrócił i zaczął iść w stronę schodów, zostawiając mnie samą pod drzwiami Ivana.
E: Jego sprawozdanie w kwestii Ivana ani trochę mnie nie uspokoiło. Co mogę znaleźć po drugiej stronie tych drzwi...?
E: Zapukałam delikatnie. Nikt nie odpowiedział. Po kilku sekundach otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Moje serce biło kilometr na minutę.
- pojawia się pokój Ivana -
E: Ivan...?
E: Poczułam ohydny smród, gdy weszłam do środka. W pokoju było duszno i unosił się w nim metaliczny zapach, który szybko rozpoznałam, że to była krew.
E: Pachniało jak w więziennej celi.
E: Otworzyłam ostrożnie drzwi. Pokój był niemal w całości pogrążony w mroku. Panował tu bałagan i wyglądało na to, że ten stan się utrzymywał już od jakiegoś czasu.
E: Delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. Byłam bardzo spięta. Czułam się, jakbym wchodziła do leża dzikiego zwierzęcia. [i Beliath wpuścił cię tu samą, ahahahah xD może liczył, że Ivan rzuci się na Eloise i tym samym pozbędą się dwóch problemów na raz? XD]
- tu mamy wybór jak chcemy się zachować -
E: Ivan? Jesteś tam?
E: (Czy Beliath zrobił mi kawał? Będę wyglądała naprawdę głupio, jeśli Ivana tu nie ma...)
E: Wahałam się przez chwilę, zanim znowu wypowiedziałam jego imię. Zaczęłam się czuć idiotycznie, ale nagłe poruszenie sprawiło, że podskoczyłam.
I: Eloise?
E: Musiałam się powstrzymać przed krzykiem, gdy zobaczyłam Ivana.
E: Był w okropnym stanie. Jego twarz była napięta, a jego skóra wyglądała na bardziej szarą niż kiedykolwiek. Ponowie pod oczami miał ciemne kręgi. Na jego skroniach, szczęce i ustach były otwarte rany i siniaki.
E: Wyglądał blado i było jasne, że był bity, tak jak mówił Beliath.
E: Ivan! Co ci się stało?!
E: Zaczęłam iść w jego stronę, ale on szybko się cofnął.
I: Nie podchodź bliżej! To zbyt ryzykowne! Nie chcę...
E: Nastąpiła niezręczna pauza, po czym udało mu się dokończyć "... cię skrzywdzić". Wydawał się obwiniać siebie samego.
E: Beliath mi powiedział, że nie jest z tobą dobrze...
I: To dość oczywiste. Myślą, że zamknięcie mnie tutaj jest najlepszym sposobem, by mnie uspokoić po tej krwawej jatce na przyjęciu. I mają rację.
E: Ostatnio często to słyszałam, ale coś w głębi duszy mi podpowiadało, że to mogło nie być najlepsze rozwiązanie.
E: Wzięłam głęboki wdech i zrobiłam krok do przodu. Ivan cofnął się.
I: Nie, powiedziałem ci...
E: Powiedziałeś mi to, co mówili pozostali przez kilka ostatnich dni. Nie jestem idiotką. Zaczynam cię poznawać i to jasne, że nie jest z tobą w porządku. Nie jesteś zwierzęciem. [nie chcę się czepiać, ale zamykanie i głodzenie zwierzęciu też nie pomoże :v]
E: Zaczęłam szukać apteczki, ale nie mogłam nic takiego znaleźć.
E: Ethan nie przyszedł, by opatrzyć twoje rany?
E: Zaśmiał się gorzko.
I: Naprawdę myślisz, że Ethan mógłby się mną zająć? Pozostali nic nie zrobili, by mi pomóc, a są moimi przyjaciółmi. Więc dlaczego Ethan miałby się trudzić?
E: Owładnięta oburzeniem zaczęłam zgrzytać zębami.
E: Cóż, ja się tobą zajmę i nie obchodzi mnie co inni o tym sądzą. Usiądź.
E: Zaczęłam chodzić po pokoju, szukając czegoś, co mogłabym użyć do opatrzenia ran Ivana. [a może po prostu pójdź po apteczkę, nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak bardzo to wszystko w jego pokoju było niesterylne] On sam wydawał się zdezorientowany.
E: Szybko się zorientowałam, że nie było tu żadnych bandaży ani maści. Byłam tak zła, że nawet nie brałam pod uwagę, że wystawiałam się na niebezpieczeństwo. Ivan mógł się wymknąć spod kontroli w każdej chwili.
E: Ale nie mogłam się oprzeć pokusie pomocy mu. Instynkt mi podpowiadał, że nie miałam czego się bać, mimo że głodował.
E: Wreszcie odwróciłam się do niego. Nie ruszył się ze swojego miejsca i teraz się patrzył na mnie.
I: ... Dlaczego to robisz? [podbijam pytanie][nie to, że odmawiam pomocy skatowanej osobie, po prostu samo to, że Eloise się przywiązała do Ivana da się skrócić do tego, że "tak było w scenariuszu" xD] Skrzywdziłem cię. Powinnaś mnie nienawidzić.
E: Zawahałam się przez chwilę.
- tu mamy wybór od najmniej do najbardziej odpowiedzi -
E: Nie nienawidzę cię.
E: Cóż, już cię nie nienawidzę. I nie mogę spędzić całego życia na nienawidzeniu cię, skoro utknęliśmy w tym razem. Muszę się z tym pogodzić.
E: Mimo że moja odpowiedź była dość neutralna, to wydawało się, że go uspokoiła.
I: ... W porządku.
E: Był między nami moment zawahania. Nie chciałam wyglądać głupio, więc usiadłam obok niego na łóżku i obejrzałam jego twarz.
E: Zawsze wyglądał tak młodo i był taki czujny, gdy czuł się dobrze, ale teraz wydawał się smutny i znacznie starszy.
E: Wyciągnęłam rękę i dotknęłam siniaka na jego szczęce.
E: Nie powinni cię tak bić.
E: Zadrżał, gdy położyłam na nim dłonie. Bolało go, czy po prostu był zaskoczony?
I: Jesteśmy wampirami. Możemy to znieść. I to jest jedyny sposób, by mogli mnie opanować.
E: Nie mogą cię po prostu zostawić w spokoju?
I: Gdyby tak zrobili, to mógłbym zdewastować pokój, albo nawet sam się ugryźć. [ciekawe jak długo może wytrzymać wampir na własnej krwi - jeśli długo, to byłoby takie perpetuum mobile XD] To zdarza się czasem, gdy mam jeden z tych swoich epizodów. Kóre są dość często.
E: Zmarszczyłam brwi.
E: Co dokładnie masz na myśli, mówiąc "epizody"?
I: Hmm... Większość wampirów ma trudności z kontrolowaniem się niedługo po tym, jak zostali przemienieni i mogą atakować wszystko, co się rusza. Byłem zamknięty w tym okresie, więc nie byłem w stanie nikogo ugryźć.
E: I... czy to coś złego?
I: Z moralnego punktu widzenia nie. Ale w rzeczywistości... Nigdy nie miałem szansy ugasić mojego pragnienia krwi. Więc nadal mam kłopoty z kontrolowaniem się. To był długi proces. A także... jestem kiepskim uczniem. Jestem słaby i nie mam zbyt wielkiej siły woli.
E: Nie może to być takie...
I: Nie rozumiesz. Zanim tu przybyłaś... Już raz wymknąłem się spod kontroli. Nie pamiętam zbyt wiele z tego, co się wydarzyło... ale na początku, gdy pozostali przyprowadzali ofiary do rezydencji... to... zabiłem młodą kobietę.
E: Poczułam ukłucie w żołądku i zaschnęło mi w ustach. Ivan nie potrafił nawet spojrzeć mi w oczy.
I: Gdy próbowali mnie powstrzymać, to było już za późno. Wypiłem za dużo jej krwi w za krótkim czasie. Nie przeżyła tego.
E: R... Rozumiem...
E: Ale zaczęłam się zastanawiać... Już raz Ivan stracił kontrolę i kogoś zabił. To mrożąca krew w żyłach informacja.
E: Ale nagle sobie uświadomiłam, że to wszystko dlatego, że pozostali nie mieli go dostatecznie na oku. Na litość boską... [a to akurat fakt, jak na wampirów w ukryciu, wszyscy są okropnie beztroscy]
E: Słuchając, jak mówił tak gorzko o swoim życiu wampira, przypomniałam sobie swoją teorię z dnia, gdy poszłam za nim do Miasteczka.
E: Ivan, czy czasem tęsknisz za byciem człowiekiem?
E: To było naprawdę osobiste pytanie i martwiłam się, jak na nie zareaguje.
E: Ale całe jego ciało zadrżało, a twarz pociemniała.
I: Dlaczego pytasz?
- tu mamy wybór, dlaczego o to pytamy -
E: Może dlatego, że wiem coś o tym. Nie wybrałam zostania Kielichem.
E: Czy wybrałeś zostanie wampirem?
E: Moje pytanie wydawało się go poruszyć. Odwrócił wzrok.
I: Twoja teoria... jest prawdopodobnie słuszna.
E: Wiesz, myślę, że tęsknota za byciem człowiekiem jest normalna... Jesteś świadomy, że nienawidzę bycia Kielichem. Więc...
E: Byłam zaintrygowana. Bycie wampirem wydawało się mieć swoje plusy i wyglądało na to, że Ivan mieszka w rezydencji z pozostałymi już od jakiegoś czasu.
E: Zaczęłam myśleć o tej blondynce z Miasteczka.
E: Czy była jedną z osób z przeszłości, za którymi Ivan tęsknił...?
E: Tymczasem nie wyglądał, by odpowiadanie na moje pytanie było dla niego bardzo komfortowe.
I: Czy naprawdę myślisz, że to takie proste? Wszystkie pozostałe wampiry czują się dobrze w swoich ciałach i wiedzą, jak kontrolować swoje moce. Jestem czarną owcą w rodzinie i ledwie robię jakiś postęp. Już powinienem radzić sobie lepiej!
E: Jesteś pewny? Rozmawiamy już od dłuższej chwili i ani razu nie spojrzałeś na moją szyję i nie próbowałeś mnie ugryźć.
E: Ivan otworzył usta. Wydawał się szukać odpowiednich słów. Ostatecznie nic nie powiedział. [wizualizacja Ivana teraz]
E: Widzisz?... na początku trudno mi było ci zaufać, delikatnie mówiąc. Ale udowodniłeś mi, że się mylę. [i kiedy ci to udowodnił? gdy wyrzucił cię przez okno? albo gdy rzucił się na ciebie w pokoju? a może jak prawie wyssał cię do sucha w Lesie? Beliath wyraźnie zaznaczył, że Ivan jest teraz zbyt zdeptany, żeby cię zaatakować i musiał w to naprawdę wierzyć, skoro cię tu puścił samą, więc nie traktuj tej sytuacji wiążąco XD]
I: Nie masz żadnego powodu, by mi ufać. [jestem w szoku, że jedyny głos rozsądku w tym odcinku należy do Ivana XD]
I: I pewnie musiałaś pomyśleć, że byłem jakoś zamieszany w morderstwo tej biednej dziewczyny na przyjęciu.
E: Podskoczyłam, gdy to powiedział, a on to zauważył. Byłam zaskoczona. Myślałam, że będzie zraniony i zasmucony faktem, że miałam wobec niego wątpliwości... ale on nawet nie wydawał się zaskoczony.
I: Nie bądź smutna. To było oczywiste. [jej, lubię tego Ivana, dlaczego potem musi się tak zepsuć? xD]
E: Szczerze mówiąc... pozostali cię bronili, gdy powiedziałam im o moich wątpliwościach.
E: Dlaczego miałabym dalej to ukrywać?
I: Ach, więc rozmawiałaś z nimi o mnie?
E: Tak, po małym zawahaniu. W jakiś sposób czułam się odpowiedzialna za to, co się stało. Myślałam, że... wiesz... że cię skusiłam...
E: Wymamrotałam. Może byłam zawstydzona moimi czynami, ale w każdym razie to sprawiło, że nieswojo mi się myślało o tym, co się wydarzyło. Nie chodziło tylko o ugryzienie. Czułam... coś innego.
E: W każdym razie, potrzebujesz krwi. Chciałeś wypić moją i parę chwil później znaleziono dziewczynę, której całkowicie wyssano krew...
I: Dokładnie. To było... Widziałem ciało. To było okropne. Eloise, muszę ci coś powiedzieć.
E: Ku mojemu zaskoczeniu Ivan był tak rozemocjonowany, że uścisnął moją dłoń. Popatrzył mi prosto w oczy.
I: Zrobiłem... zrobiłem rzeczy, z których nie jestem dumny. Takie jak wypchnięcie cię przez okno. Ale nie jestem...
I: Ktokolwiek zabił tę dziewczynę, był prawdziwym zwierzęciem.
E: Zastrzygłam uszami. Ivan wydawał się zorientować, że powiedział coś ważnego.
E: Po raz pierwszy odkąd go poznałam, przyznał, że nie był zwierzęciem. W przeciwieństwie do mordercy.
I: Gdy chodzi o śmierć... Nie jestem tak nieczuły jak pozostali. Ja... nadal czuję... tak jak przed przemianą.
I: Osobiście nie lubię myśleć o umieraniu. To poważna sprawa. A gdy życie zostaje zgaszone w taki sposób, to jest okropne.
E: Uścisnął mocniej moją dłoń.
I: I... tak bardzo przepraszam, że wciągnąłem cię do tego świata. Nikt nie powinien być do tego zmuszony. Czuję się z tym tak źle... i zamierzam zrobić wszystko, co tylko mogę, by cię ochraniać. [o rany, zakrztusiłam się wodą, gdy to przeczytałam xD]
E: Ta rozmowa ponownie przybrała nieoczekiwany kierunek. Poczułam, jak ścisnęło mnie w gardle. Ivan wydawał się naprawdę rozemocjonowany... bardziej, niż poprzednio mi się wydawało. Nigdy bym go sobie takim nie wyobrażała.
- tu mamy wybór w jaki sposób chcemy w to powątpiewać -
E: Och... i... co właściwie zamierzasz zrobić?
E: Bo już widzę, że dokonałeś wielkiego wysiłku.
E: Wydawał się zadowolony, że to usłyszał.
I: Po prostu chcę ci pokazać, że mogę być silny. To nie będzie łatwe, ale zrobię co w mojej mocy.
E: Nasze palce nadal były splecione.
I: I wiesz, cieszę się, że powiedziałaś pozostałym o wątpliwościach, jakie miałaś. Widzisz, jesteśmy kimś więcej niż współlokatorami. Wiem, że mi pomogą.
E: W porządu... Cóż, więc... oboje złożyliśmy obietnicę. Może powinniśmy... to przypieczętować?
I: Przypieczętować? Jak przy przysiędze? Nie sądzisz, że to jest trochę... zbyt uroczyste?
E: Mogłam wyczuć, że miał wątpliwości, ale nie zamierzałam dać mu się z tego wycofać. Ivan potrzebował przejąć kontrolę, być szczery wobec siebie i zaakceptować, kim się stał.
E: Może wtedy ja również będę w stanie zaakceptować swoją rolę jako jego Kielicha.
E: Może. To mógłby być nowy początek dla nas obojga. Więc...
E: Obserwowałam go uważnie, analizując jego twarz, postawę i rany.
E: Delikatnie zaoferowałam mu mój nadgarstek. Był zaskoczony, ale przez cały czas patrzyłam mu prosto w oczy.
E: Nie wiem jak pozostali, ale zdecydowałam się ci zaufać. I pozwolić ci wypić moją krew. Oto moja obietnica dla ciebie. Wiem, że będziesz w stanie się kontrolować.
E: Serce mi biło jak szalone. Trzymałam dłoń mocno zaciśniętą, by ją powstrzymać przed drżeniem. Patrzyliśmy się na siebie.
E: Wyglądał, jakby został rażony piorunem. Ciągle patrzył to na mój nadgarstek, to na moją twarz, myśląc, że to jakaś pułapka. Był przerażony.
E: Ale ani nie drgnęłam. Przypominałam sobie to wszystko, co mu powiedziałam.
I: Nie mogę... Nie mogę tego zrobić. Nie jadłem od kilku dni i wiem, że...
E: Że co? Wiem, że będzie dobrze. Uwierz w siebie, Ivan. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie, to zrób to dla mnie. [może Eloise już się uzależniła od obniżongo poziomu krwi w ciele? XD]
E: Był między nami moment zawahania. I po kilku chwilach przyszła mi do głowy przerażająca wątpliwość. A co jeśli Ivan odmówi? Albo, co  gorsza, zacznie się wymykać spod kontroli?
E: Czy popełniam tę sam błąd, który zrobiłam w noc przyjęcia...? [teraz to już chyba trochę za późno na podobne rozkminy?]
E: Zadrżałam zaskoczona, gdy poczułam palce Ivana na mojej skórze. Uniosłam oczy. Ivan podsunął się trochę bliżej, biorąc w ręce moje ramię. Zaczął powoli gładzić kciukiem mój nadgarstek.
E: Zauważyłam sieć niebieskich żył pod jego delikatną, niemal przezroczystą skórą. Wydawał się taki bezbronny i kruchy.
I: ... jeśli to za bardzo zaboli... to proszę, powstrzymaj mnie. [ta prośba miałaby sens, gdyby wcześniej udało się jej go chociaż raz powstrzymać...]
E: Ivan schylił się i ukląkł na jednym kolanie, unosząc mój nadgarstek do ust. [a dopiero co przypieczętowanie obietnicy wydawało mu się zbyt uroczyste XD] Poczułam przeszywający ból.
E: Mimo że byłam przygotowana na szok, to musiałam zdławić krzyk. Ból był ostry i intensywny. Czułam to, jakby moją skórę przebiła igła, co nie było dalekie od rzeczywistości, bo jego kły w zasadzie były dwoma ostrymi igłami.
E: Po tym zaczęła płynąć krew. Mogłam to wyczuć i czułam jej wilgoć na skórze. Ale Ivan uważał, by nie dać jej skapnąć z mojej ręki. Zaczął pić powolnymi i regularnymi łykami.
E: Poczułam intensywne gorąco, gdy spojrzał na mnie. Słabe księżycowe światło wpadające przez okno odbiło się w jego oczach, dodając im ciepła i świetlistości.
E: Instynktownie zaczęłam oddychać w rytmie jego przełknięć. Gdy się uspokoiłam i zaczęłam wolniej oddychać, to ból ustąpił.
E: Ciepło zaczęło promieniować z mojego nadgarstka. Nie byłam pewna, czy to co czułam to był ból... czy przyjemność. Czas na chwilę stanął w miejscu.
E: Po pewnym czasie poczułam, jak Ivan zmniejsza nacisk jego ugryzienia. Podskoczyłam nieco, gdy wyciągnął kły i krew wypłynęła z rany.
E: Szybko złapał kawałek prześcieradła i przyłożył go do mojego nadgarstka. [brr, to brzmi jak przepis na infekcję]
E: Ale zanim to zrobił, mogłam zobaczyć to miejsce, gdzie mnie ugryzł.
E: Pomijając dwa ślady po jego kłach... moja skóra wyglądała dobrze.
E: Był lekki siniak na moim nadgarstku, który doprowadził mnie do wniosku, że Ivan wcale nie był tak spokojny, jak myślałam i że mógł ssać nieco zbyt mocno... ale poza tym wszystko poszło dobrze. [najwidoczniej w uniwersum ML wystarczy powiedzieć komuś, kto absolutnie nie daje sobie rady, że "na pewno dasz radę" i faktycznie daje sobie radę! nic bardziej nadprzyrodzonego w tej grze chyba nie widziałam XD]
I: Krwawienie powinno ustać w każdej chwili... Rany po ugryzieniach ogółem goją się szybko, bez pozostawiania śladu. [a to bardzo ciekawe, bo dotychczas Eloise już na różnych ścieżkach wspominała o bliznach XD mogliby się zdecydować na jedną wersję, a nie pisać, jak akurat pasuje do sceny *przewraca oczami*]
E: Starał się pozostać spokojny i opanowany, ale słyszałam, że głos mu drżał. Nie mogłam się powstrzymać przed uśmiechnięciem się.
E: Ivan był w stanie się kontrolować, mimo że głodował.
E: Jego twarz wyglądała na jaśniejszą i bardziej zrelaksowaną. Nie mogłam się powtrzymać przed odgarnięciem kosmyka włosów, który opadł mu na oczy.
E: Więc chyba przeszliśmy pierwszy test?
E: W pierwszej chwili wydawał się zmartwiony, ale potem się rozluźnił i zaczął śmiać.
I: Chyba... chyba tak.
I: Wiesz... Myślałem, o czymś przez tych ostatnich parę dni. Czuję się trochę głupio, wspominając o tym... ale myślę, że będziesz w stanie to zrozumieć.
E: Nadal nie puścił mojego nadgastka i teraz go gładził koniuszkami palców. Prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co robił.
I: Miałaś rację, że potrzebuję wzmocnienia mojej siły woli... ale... zacząłem myśleć, że powinienem również... ćwiczyć. Może z Beliathem albo Raphaelem... żebym... wiesz... mógł poznać się trochę lepiej i bardziej się kontrolować.
E: Wydawał się posłuchać mojej porady. I miałam rację, by zaufać swojej intuicji.
E: Ivan nie był jeszcze w pełni dojrzałym wampirem... i byłam pewna, że ciągle się opierał zmianie. Nie wiedziałam dlaczego, ale to był fakt.
E: Kręciło mi się lekko w głowie. Może to było z utraty krwi, a może po prostu z emocji. Ale zaakceptowałam to. Jeśli będę dalej rozmawiać, to nie będę musiała myśleć o tym, jakie odczucia we mnie wywołało ugryzienie Ivana.
E: To dobry pomysł. Zawsze uprawiałam sport. to naprawdę dobry sposób na samokontrolę i poznanie swojego ciała oraz siły. Myślę, że to ci bardzo pomoże.
E: Jego twarz się rozjaśniła.
I: Tak... cieszę się, że... też tak myślisz. Nie jestem pewny, kiedy będę w stanie zacząć, ale... zobaczymy.
E: Alarm w mojej głowie się wyłączył. Od razu wiedziałam, co musiałam zrobić, by się upewnić, że nie porzuci tego pomysłu.
E: Możemy to robić razem.
I: Słucham?
E: Właśnie tak... Cóż, nie jestem wampirem, więc nie spodziewaj się zbyt wiele. Ale możemy zacząć trenować razem. To ci pomoże zbudować zaufanie i poprawić twoje relacje z pozostałymi.
I: Czy... jesteś pewna? Nie chcę ponownie stracić kontroli...
I: Jeśli coś pójdzie nie tak, to nie będziesz w stanie...
E: Ivan. [ooo, użyła kropki stanowczości!]
E: Teraz była moja kolej, by trzymać go za rękę.
E: Potrzebujesz sobie zaufać. To pomoże mi czuć się bardziej komfortowo przy tobie. Wymknijmy się jutro wieczorem do Lasu bez informowania o tym pozostałych. [nawet nie chce mi się komentować, jakie to jest głupie xD zaufanie nie ma nic wspólnego z głupim wystawianiem się na niebezpieczeństwo! XD] Nie mam żadnego ułożonego planu ćwiczeń, ale to będzie początek.
E: Wydawał się wahać przez chwilę, ale ostatecznie przyjął moją propozycję. [najwidoczniej Ivan przez krew Eloise stracił swój głos rozsądku XD]
I: W porządku... Godzina w Lesie powinna być... cóż, to powinno być w porządku. Nie odejdziemy daleko, prawda? Tak na wszelki wypadek... gdybyśmy potrzebowali pomocy.
E: To było małe zwycięstwo. Byłam zachwycona.
E: Dobrze. Teraz trochę odpocznij. Widzimy się jutro.
E: Wstałam, odwróciłam się i szybko opuściłam pokój. ["a teraz prędko, zanim do nas dotrze, że to bez sensu"]
E: Moje nogi były jak galareta i obawiałam się, że w każdej chwili mogą się poddać.
- przenosimy się do korytarza pod pokojem Eloise -
E: Moje nogi nadal były trochę niepewne, gdy weszłam do korytarza.
E: Ciągle myślałam o mojej rozmowie z Ivanem. Zajęło mi chwilę uspokojenie się i spojrzenie na wszystko z innej perspektywy.
E: Potrzebowałam trochę czasu by odpocząć i pobyć samej... żebym mogła się przygotować na następny dzień.
E: (... Mam nadzieję, że postąpiłam dobrze. Kiedykolwiek zbliżam się do niego...)
E: Nie, stop. Muszę odpocząć. Sama w pokoju.
- ekran się zaciemnia -
E: (By poczekać i zobaczyć, co się wydarzy dalej...)
- tło się zmienia na pokój za dnia -
E: Obudziłam się na koniec następnego dnia. Na szczęście mój wewnętrzny zegar obudził mnie w samą porę. Nadal czułam się nieco zdenerwowana.
E: Teraz musiałam poczekać na zachód słońca w holu... mając nadzieję, że Ivan się tam ze mną spotka o zmierzchu...
- idziemy do holu -
E: Usiadłam na ostatnim dolnym stopniu schodów, czekając aż słońce zajdzie całkowicie. Nerwowo stukałam stopą o podłogę.
E: Czy Ivan się pokaże?
E: (Znając go, mógł w każdej chwili się zniechęcić i zawrócić...)
E: Ale ciągle miałam nadzieję. Mój pomysł wydawał się mu podobać, mimo że ciągle miał problemy z zaufaniem sobie.
E: Miałam kolejny pomysł, który chciałam z nim omówić. Stopniowo zaczynałam zauważać, że również zaczęłam się zmieniać.
E: Ćwiczenie razem może mi pomóc wreszcie zaakceptować moją rolę jako Kielicha. I to może również pomóc Ivanowi poczuć się bardziej komfortowo w swoim ciele.
E: Zasugerowanie mu, że pomoże tym komuś innemu niż sobie, było dobrym pomysłem. Ale będzie musiał dotrzymać swojej obietnicy.
E: Byłam ciekawa.
E: (Nie czułam, bym aż tak się zmieniła. Może oboje nauczymy się czegoś nowego o sobie.)
E: Moja intuicja mi podpowiedziała, żeby się odwrócić. Nie wiedziałam jak, ale wyczułam, że Ivan był na szczycie schodów. I rzeczywiście, stał tam, owinięty w swoją pelerynę.
E: Cześć!
I: Cześć... czekasz na mnie?
E: Słońce właśnie zaszło. Uśmiechnęłam się.
E: Tak. Wpadłeś może na któregoś z pozostałych?
I: Muszą jeszcze spać. Zwykle nie wstajemy tak wcześnie po zmroku. To nadal zbyt ryzykowne dla nas.
I: Ale chciałem być pewny... że nikt mnie nie zauważy. [mam nadzieję, że chociaż zostawiliście jakąś kartkę informacyjną, bo już czuję tę dramę jak się skapną, że nie ma i Ivana, i Eloise :v]
E: (Oczywiście.)
E: W porządku... To co, zaczynamy?
E: Zanim mógł mi odpowiedzieć, otworzyłam drzwi i niecierpliwie wyszłam na zewnątrz. Liczyłam, że wszystko pójdzie z planem.
- idziemy od razu do lasu, także jak widać Ivan w ogóle nie odpowiedział -
E: Po raz pierwszy od tygodni, czułam się jakbym znowu mogła oddychać. Miałam przerażające wspomnienia z Lasu, ale dzisiaj w jakiś sposób wydawał się inny. [spokojnie, nie tłumacz się, już zdążyłam zauważyć, że uwielbiasz miejsca, w których ktoś cię skrzywdził]
E: Nie byłam do końca pewna, dlaczego czułam się tak komfortowo, ale zanim się tego dowiedziałam, już szłam na prowadzeniu.
I: No proszę, jakby to miejsce należało do ciebie. [w sensie tak się zachowuje]
E: Odwróciłam się. Ivan się uśmiechnął i od razu poczułam się uspokojona. Ale coś w tym, co powiedział, sprawiło, że drgnęłam.
E: Właściwie to... w pewnym sensie to miejsce do mnie należy.
I: Co masz na myśli?
E: Zaczął stawiać dłuższe kroki, aż mnie dogonić.
E: Hmm... Może już to wiesz, ale... ta rezydencja... cóż, należy do mnie.
I: Naprawdę?
E: Wyglądał na kompletnie oszołomionego.
E: Tak. Nie zastanawiałeś się, dlaczego w ogóle tu przybyłam?
I: Uch... właściwie to nie. Wydarzyło się tutaj tyle rzeczy... Wielu ludzi przychodziło, by zwiedzić rezydencję, więc założyłem, że byłaś jedną z nich.
E: Ta rezydencja należała do moich rodziców. Kilka tygodni temu skończyłam osiemnaście lat i teraz jestem prawnie upoważniona do przejęcia prawa własności do niej. I tak bym zrobiła... gdyby nie pomieszkiwała w nim na dziko grupa facetów.
E: Powiedziałam to jako żart, ale Ivan nagle zaczął się czerwienić.
I: Hmmm... Vladimir zawsze mówił, że nikt nie będzie nas tu niepokoił... Prawdopodobnie powinniśmy sprawdzić, czy to miejsce ma właściciela.
E: Vladimir?
- tu mamy wybór w jaki sposób chcemy zapytać o Vladimira -
E: Jak on mógł być tego taki pewien?
E: Rezydencja ciągle jest w dobrym stanie. Musieliście podejrzewać, że ktoś tu kiedyś mieszkał.
I: To prawda, ale szczerze mówiąc, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chyba miałem zajętą głowę innymi rzeczami... po tym jak zostałem przemieniony.
I: Powiedz mi... Nie chcę być wścibski, ale wspomniałaś, że to miejsce należało do twoich rodziców...
E: Poczułam gulę w gardle.
E: Zgadza się.
I: I skoro miałaś odziedziczyć rezydencję, to musi oznaczać, że są martwi, tak?
E: Westchnęłam. Szczerze, to nie miałam ochoty o tym rozmawiać.
E: Tak. Nigdy ich nie poznałam. Zginęli, zanim skończyłam roczek.
I: ... Czy tęsknisz za nimi?
- tu mamy wybór -
E: Już nie...
E: Nigdy ich nie poznałam, więc nie wiedziałam, za czym tęskniłam. Oczywiście, chciałabym, żeby nadal żyli, żebym mogła ich spotkać i poczuć rodzicielską miłość... ale gdy myślę o tym zbyt wiele, to robię się smutna. Wolę zaakceptować rzeczy takimi, jakie są.
I: ... Jesteś naprawdę silną osobą.
E: No nie wiem. Czasem myślę, że jestem zbyt twarda. Nie jestem pewna, czy to przez mój instynkt przetrwania, czy po prostu taka jestem. [już pokazałaś, że instynktu przetrwania u ciebie niet, więc obstawiałabym to drugie :v]
E: A...
E: Zawahałam się, ale byłam czegoś ciekawa.
E: A co z twoimi rodzicami?
E: Czy wiedzieli, co się stało z ich synem?
I: Moi rodzice... myślą, że nie żyję.
E: Chłodna reakcja Ivana mnie zaskoczyła. Byłam taką idiotką! Powiedzieć coś tak nietaktownego... [ostatniego zdania nie jestem pewna]
E: Przepraszam, powinnam pomyśleć zanim otworzyłam usta! Nie chciałam być okrutna czy przywołać bolesne wspomnienia...
E: Ivan wydawał się walczyć z wieloma różnymi emocjami na raz. Trafiłam w czuły punkt i martwiłam się, że będzie na mnie zły, ale on tylko westchnął.
I: Rzeczywistość jest taka, że jestem martwy... ale oni nie wiedzą, kim odtąd się stałem i prawdopodobnie tak jest lepiej. Mogli opłakać swojego syna... a ja... cóż, powinienem przyjąć moje nowe życie. [skoro go opłakali, to pewnie był też jakiś pogrzeb; to ciekawe jak rozwiązano kwestię braku ciała?]
E: Teraz był sarkastyczny. Zawsze był dla siebie taki surowy.
E: Ale teraz już nie miałam wątpliwości: aż dotąd Ivan nie zgadzał się na zaakceptowanie swojego życia jako wampira i prawdopodobnie to było źródłem wszystkich jego problemów.
E: Przyjęcie nowego życia nadal jest dla ciebie możliwe. Właśnie po to tu jesteśmy, prawda?
E: Rozłożyłam ręce szeroko ręce, jakbym chciała objąć cały Las. Księżyc był w pełni i mogłam dostrzec wszystko wokół mnie. Nigdy nie myślałam, że noc może być taka "jasna".
I: Masz rację... Więc myślałaś o czymś konkretnym?
E: Szczerze mówiąc, to nie. Będę musiała improwizować.
E: Może zaczniesz od wytłumaczenia paru rzeczy. Czy jest coś, co jako wampir możesz robić lepiej niż człowiek?
I: To obszerny temat. Po pierwsze, wszystkie nasze zmysły są wyostrzone. Jesteśmy silniejsi i szybsi niż ludzie. Wampiry w końcu są drapieżnikami i nasza pozycja daje nam pewne korzyści.
E: Oczywiście. Zasadniczo są maszynami do zabijania.
E: Rozumiem. Czy jest coś jeszcze?
I: Większość wampirów może manipulować ludźmi dzięki mocy umysłu. Możemy przekonywać, hipnotyzować, oczarowywać... co tylko chcesz.
E: Tak jak na przyjęciu, gdy wyprowadzali ludzi.
E: A co z tobą? Czy masz jakieś specjalne moce? Czy to się różni w zależności od wampira?
I: Co do mnie... to nic specjalnego. Prawdę mówiąc, jestem tylko ledwo "lepszy" od człowieka. Zazwyczaj wampiry rozwijają szczególne moce gdy się starzeją. To zależy od ich osobowości.
E: I czy to prawda, jeśli chodzi o pozostałych?
E: Gdy tak rozmawaliśmy, dotarło coś do mnie. Ivan naprawdę był za młody, czy po prostu miał mentalną blokadę?
I: Tak. Beliath i Aaron są najstarszymi tutaj i są naprawdę potężni. Vladimir może być wyjątkowo przekonujący. Raphael jest świetny w kontroli umysłu. A Ethan jest doskonałym łowcą ze specjalną mocą leczenia.
E: Ich moce wydają się pasować do ich osobowości. Chociaż Ethana uważałabym za "super-manipulacyjnego dupka".
E: Wyglądało na to, że Ivan dzięki temu się rozchmurzył. Zaczął znowu się uśmiechać.
I: Cóż, to by było na tyle. Teraz jestem niewiele szybszy i silniejszy od zwykłego człowieka. Więc jeśli chciałbym rozwinąć moje moce...
E: Cóż, w takim razie do siebie pasujemy. Jestem idealnie zwykłym człowiekiem. Może powinniśmy zacząć od odrobiny joggingu?
E: Wydawało się, że to będzie dobre na początek. Byłam pewna, że Ivan będzie szybszy i silniejszy ode mnie. Nigdy nie byłabym w stanie pokonać go w wyścigu albo siłowych ćwiczeniach.
E: Ale on zaczną znowu się wahać.
I: Naprawdę sądzisz, że powinniśmy? [to robić]
E: Dlaczego nie? Jestem pewna, że mnie pokonasz i to będzie dobre ćwiczenie. Gdy nie będę mogła za tobą nadążyć, to będziesz mógł kontynuować ćwiczenia z pozostałymi wampirami.
E: Stałam przed nim z dłońmi opartymi na biodrach, by pokazać mu, jaka byłam zdeterminowana.
- tu mamy wybór jak go zagrzać do ćwiczeń -
E: Hej, czego się obawiasz?
E: Martwisz się, że mnie pokonasz? Lepiej się do tego przyzwyczaj, mój panie. Bezapelacyjnie wygrasz ten wyścig, więc zrób mi tę przysługę i zostaw mnie całą w kurzu.
E: Zaśmiał się, gdy to powiedziałam.
I: Mogę cię zaskoczyć. Ale sprawdźmy to. Kim jestem, by się kłócić z tak czarującą i zdeterminowaną młodą panią?
E: Jego komplement mnie zaskoczył i przez chwilę walczyłam ze sobą, by odzyskać spokój. Odwróciłam się do niego plecami, żeby tego nie zauważył.
E: W porządku, znasz to duże drzewo, które można zobaczyć z rezydencji? Może to będzie nasza linia mety?
I: Tak. To musi być z kilometr albo dwa stąd. Powinniśmy je użyć jako punkt odniesienia?
E: Kilometr albo dwa. W porządku. To trochę daleko, ale zamierzam dać z siebie wszystko.
E: Albo i nie.
E: W co ja się wpakowałam? Opadnę z sił po jednej czwartej kilometra!
E: Ostatni na mecie to zgniłe jajo!
E: Ruszyłam z kopyta przez Las.
E: Wcześniejgo tego wieczoru zmieniłam moje zwykłe buty na takie bardziej nadające się do biegania. Zamierzałam pobiec tak daleko, jak tylko nogi mnie poniosą.
E: Nie trenowałam od miesięcy i byłam nieco zmartwiona, że zrobię z siebie głupka, ale to nie było ważne. Robiłam to dla Ivana.
E: Ale ku mojemu zaskoczeniu biegłam bez większego wysiłku. Mój oddech był wolny i regularny.
E: To nie było ani trochę trudniejsze od chodzenia. Z obu stron widziałam, jak szybko się przewijało otoczenie przed moimi oczami.
E: Usłyszałam szelest liści i gdy się odwróciłam, to Ivan już do mnie dobiegał. Jego peleryna trzepotała za nim, gdy stawiał długie i łatwe kroki. Jego ruchy były szczodre i zgrabne, patrzenie na niego było przyjemnością. [mogłaby się zagapić i władować w drzewo, byłoby śmieszniej xD]
I: Powiedz mi prawdę: czy ukrywałaś fakt, że w rzeczywistości jesteś maratończykiem?
E: Ucieszyłam się, widząc, że był w takim żartobliwym nastroju. Ale szczerze mówiąc, również nie mogłam w to uwierzyć.
E: To jest tak, jakby moje nogi same się poruszały! Nie rozumiem tego. Nigdy nie byłam w tak dobrej formie!
I: Musiałaś obudzić swoje moce Kielicha!
E: Słucham?
E: Wybuchł śmiechem i złapał mnie za rękę, by powstrzymać przed wpadnięciem na drzewo. [a niech to szlag, było blisko :<]
I: Pamiętaj, że jesteś teraz czymś więcej niż człowiekiem. Kielichy również mają szczególne moce. I najwidoczniej twoje już zaczęły się rozwijać!
E: Och. Ale wtedy...
E: ... to oznaczało, że mam szansę go pokonać?
E: I jeśli to było możliwe, to czy powinnam próbować? Czy to mogłoby być niedobre dla jego samooceny?
E: Jeśli pozwolę mu wygrać, to czy się zorientuje i odbierze to w zły sposób?
E: Albo mogłabym po prostu kontynuować bieg w tym samym tempie i poczekać by zobaczyć, co się stanie.
- tu mamy wybór, na co chcemy się zdecydować -
E: (Nie jestem nawet pewna, co jestem w stanie zrobić. Dlaczego tak bardzo się tym martwię?)
E: (Byłabym z siebie dumna, gdyby udało mi się dobiec do tego głupiego drzewa. Oby mnie prześcignął, a jeśli nie, to będzie musiał trochę bardziej się postarać!)
E: Musimy zobaczyć, kto jest lepszym biegaczem!
E: Nie było sensu sprintować. Nie byłam nawet pewna, czy w ogóle będę w stanie wytrzymać do drzewa.
E: Ale ku mojemu zaskoczeniu szybko się zorientowałam, jakie to proste. Przebiegłam przez las niemal bez wysiłu, stawiając regularne i pewne kroki.
E: O dziwo, kierował mną tajemniczy instynkt, który pomagał mi unikać przeszkód na drodze.
E: To było dziwne uczucie, prawie jak pozacielesne doświadczenie... ale przyzwyczaiłam się do niego i zdecydowałam się zaufać moim nowym mocom.
E: Nie byłam pewna, gdzie był Ivan, ale rozkoszowałam się tą chwilą czucia wiatru we włosach, gdy zgrabnie przebiegałam przez Las.
E: (Cholera, gdybym tylko wiedziała... To spróbowałabym już tego dawno temu!)
E: Byłam kompletnie bez tchu, gdy dotarłam do podnóża drzewa. Wycisnęłam z siebie, ile tylko mogłam i zaczynałam dostrzegać moje granice, ale nadal miałam się wspiąć na to wielkie drzewo... [właśnie sobie uświadomiłam, że chyba przegapiłam moment w którym była mowa o tym, że mają się wspiąć na to drzewo Oo; możliwe, że to wina angielskiego tłumaczenia, bo nie ominęłam żadnej linijki]
E: Wtedy właśnie zobaczyłam czarną pelerynę Ivana wirującą w powietrzu nade mną, gdy wspinał się po gałęziach drzewa. W jakiś sposób mnie przegonił!
E: Ku mojemu zaskoczeniu przestał wspinać dalej i zaczął schodzić w dół. Trzymając się najniższej gałęzi, wyciągnął rękę i zaoferował mi swoją dłoń.
I: Trzymaj się, już prawie jesteśmy na miejscu! Musimy oboje kontynuować, aż dotrzemy na szczyt!
E: Wyglądał na mniej zmęczonego niż ja i jego oczy były pełne radości. Jego entuzjazm pomógł mi nabrać wiatru w żagle. Mimo że byłam nieco zdenerwowana, to wyciągnęłam rękę i złapałam jego dłoń.
E: To było to samo uczucie, które czułam, gdy biegłam. Nagle się okazało, że wspinałam się po gałęziach z zaskakującą łatwością. Pomagało to, że Ivan pozostawał blisko, upewniając się, że było ze mną w porządku.
E: Byłam zszokowana tym, jak naturalnie się czułam, wspinając się po gałęziach. Łatwo znajdywałam miejsca, by się chwycić i się podnosiłam w powietrzu, jakby to było coś, co od dawna wiedziałam, jak się robi.
E: To było odurzające uczucie. Czułam się taka wolna i lekka. Wszystko było takie proste. To było niesamowite.
E: Nagle sobie uświadomiłam, że prawie dotarłam na szczyt drzewa. Byłam oszołomiona.
E: Widok zaparł mi dech w piersiach. Dorastałam w mieście i nie byłam przyzwyczajona do tak otwartych przestrzeni. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam piękna rozciągającego się krajobrazu. Las pode mną tętnił życiem i w promieniu wielu kilometrów nie było śladów cywilizacji. [oprócz Miasteczka, które leżało max godzinę od rezydencji XD]
E: W świetle księżyca mogłam zobaczyć kołyszące się na wietrze korony drzew. Powietrze było niesamowicie świeże. I w pobliżu nie było nikogo poza nami.
E: Och...
E: Ivan już dotarł na samą górę i oparł się o jedną z gałęzi. Jego blada skóra błyszczała w księżycowym świetle. W jego oczach były iskierki i wydawał się promieniować światłem.
I: Jest pięknie...
E: I zgadnij co? Wygrałeś.
E: Jego śmiech rozgrzał mi serce. To był tylko mały głupiutki wyścig... ale wyglądało na to, że odblokował coś nowego.
- tu mamy wybór jak skomentować ten wyścig -
E: To było szalone.
E: Nigdy nie byłam w stanie biec tak szybko. A ty i tak mnie pokonałeś! Teraz wychodzi na to, że to ja muszę ciężko trenować, a nie ty!
I: Co masz na myśli, przecież to był zacięty wyścig!
E: Wydawał się zadowolony tym, co powiedziałam.
E: Byłam pochłonięta niesamowitym widokiem. Adrenalina ciągle krążyła w moim ciele. To była idealna nagroda po takiej ciężkiej pracy.
E: Pochyliłam się do przodu na mojej gałęzi i niemal straciłam równowagę. Przez chwilę przeszły mnie ciarki ze strachu.
E: Ale Ivan szybko otoczył mnie ramieniem i przytrzymał. Wydawał się rozbawiony tym, że podjęłam takie ryzyko.
I: Nic cię nie przeraża, co? Może twoim przeznaczeniem było wybrać mnie... bo nie znam nikogo innego dość silnego, by ze mną wytrzymać.
E: Wydawał się mniej zgorzkniały niż zazwyczaj. Położyłam palec na jego ustach.
E: Nic już nie mów. Zdecydowałeś wziąć swój los we własne ręce. To wszystko zaczyna się teraz.
E: Patrzył na mnie, zastanawiając się nad tym, co powiedziałam.
I: Skąd to się wzięło?
E: Co masz na myśli?
I: Sposób, w jaki patrzysz na wszystko. Jesteś taka pewna siebie, ale nawet nie próbujesz narzucać innym swojej opini. Wydajesz się mieć sporo wiary w życie, mimo że nie wybrałaś takiego życia. I... jesteś taka wspaniałomyślna wobec innych, nie oczekując niczego w zamian.
E: Poświęciłam chwilę na zastanowienie się nad tym, co powiedział.
E: Zaczęłam z niczym, więc chyba nauczyłam się przyjmować rzeczy takimi, jakimi są. Moje życie będzie takie, jakim sama je uczynię i nie spodziewam się, że ktokolwiek mi w tym pomoże. Byłoby łatwo nienawidzić ludzi po tym wszystkim, przez co przeszłam, jak śmierć moich rodziców czy zostanie przemienioną przez Kielich.
I: Ale...?
E: Westchnęłam.
E: Jaki to miałoby sens? Zamieniłabym się we wściekłą i zgorzkniałą osobę. Nie byłabym w stanie się cieszyć czymkolwiek bez poczucia bycia ukaraną czy bez myślenia, że zasługuję na coś lepszego. To byłoby dla mnie toksyczne.
E: Tak jak dla Ethana.
E: Ivan wydawał się zszokowany moim porównaniem.
I: W niczym nie przypominasz Ethana. To podła osoba, a ciebie wypełnia światło.
E: Powiedział to tak naturalnie...
E: Ethan mnie przeraża. Nie sądzę, bym kiedykolwiek mogła być taka jak on. Ale myślę, że podążyliśmy różnymi ścieżkami. Nie chcę spędzić mojego życia tkwiąc w rozgoryczeniu. Trudno zaakceptować rzeczy takimi, jakimi są... ale ostatecznie to jest jedyny sposób, bym była w stanie zrozumieć to, co mi się przytrafiło.
E: Spojrzałam na Ivana.
E: Żebym mogła dokonywać pozytywnych zmian.
E: Patrzyliśmy się na siebie przez chwilę w milczeniu, otoczeni oceanem koron drzew.
E: Moje serce zaczęło bić szybciej. Ivan przysiadł na tej samej gałęzi, trzymając mnie jedną ręką, podczas gdy drugą złapał się innej [gałęzi].
E: Pod tym kątem, nieco powyżej mnie, wyglądał inaczej. Wydawał się stabilny. Spokojny. Nieustraszony.
E: Byłam zahipnotyzowana ciepłymi iskierkami w jego pomarańczowych oczach. Mogłam poczuć siłę i determinację w jego gibkim ciele. Przypominał mi górskie źródło, do tej pory głęboko skryte, które wreszcie zaczęło wypływać na powierzchnię. [pozdrowienia dla Devis, która przetłumaczyła ostatnie zdanie, gdy ja wymiękłam XD <3]
E: I chciałam się z niego napić.
I: Eloise...
E: Nie dałam mu dokończyć zdania.
E: Gdy przyłożyłam swoje usta do jego warg, trzymając go za kołnierz koszulki, peleryna lekko zsunęła się z jego ramion.
[ILUSTRACJA] [czaicie, że Eloise pomyślała o zmianie butów, ale poszła na jogging w sukience? XD]
E: Nie opierał się. Czułam, jak jego usta odpowiedziała na mój pocałunek i adrenalina zaczęła krążyć w moich żyłach.
E: Objął mnie ramieniem w talii i przyciągnął do siebie. Znalazłam się w jego objęciach. To było miłe. I intensywne.
E: Moje ciało płonęło. Za każdym razem gdy mnie dotykał, to było tak, jakby elektryczny szok przebiegał wzdłuż mojego kręgosłupa. [tak siedzę i się zastanawiam, na jakiej zasadzie to ma być przyjemne xD ktoś, kto to pisał chyba nigdy nie miał problemów z kręgosłupem XD] Moje dłonie zaczęły zwiedzać jego ciało.
E: Nieświadomie zaczęłam gładzić jego plecy i boki, czując naprężone mięśnie pod materiałem jego koszulki. Był silniejszy niż na to wyglądał. To było jakbym trzymała w ramionach kuszę. [co? XD znaczy co, namacałaś jego korbkę? xDDD]
E: Nie chciałam go już nigdy puszczać.
E: W tej chwili już nie martwiłam się utratą równowagi. Czułam coś mocniejszego od strachu. Coś słodkiego i potężnego. [gdyby nie to "słodkie" to bym pomyślała, że to kontynuacja tego porównania z kuszą, czy coś XD]
E: Byłam wniebowzięta. Czułam ciało Ivana przy swoim. Jego skóra była zaskakująco chłodna w dotyku, a jego ramiona były niespodziewanie silne.
E: Byłam wypełniona silnymi emocjami, które wywoływały u mnie zawroty głowy i dreszcze przechodzące przez całe ciało. To było zaskakująco podobne do tego jak się czułam, gdy Ivan mnie gryzł.
E: Nagle poczułam jak lecę w tył prosto w otchłań. To było przerażające, ale ponownie Ivan mnie złapał i pociągnął z powrotem w swoje silne ramiona. [zastanawiam się, jak ona to zrobiła, ale podejrzewam, że ta linijka istnieje tylko po to, by wyszarpnąć na koniec jeszcze trochę PA]
E: Otoczył mnie swoją peleryną i przysunął się nieco bliżej. Moje serce bębniło o żebra. Gdy spoglądałam na niego, czułam się, jakbym miała spłonąć.
E: Wydawał się błyszczeć jeszcze jaśniej w świetle księżyca... i czułam motyle w brzuchu, ilekroć na mnie spojrzał. Mogłam stwierdzić, że czuł to samo. Było cudownie zobaczyć te emocje w jego oczach.
E: Czułam się... rozpalona przez gorączkę.
E: I nie byłam pewna... czy to dobrze.
[ZAKOŃCZ ODCINEK]




Przetłumaczone Rozdziały

Prolog
Prolog
Aaron
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IX
Beliath
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X
Ethan
Ścieżka czeka na swoją premierę
Ivan
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X
Raphael
Rozdział IRozdział IIRozdział III
Vladimir
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X



Polecamy przy czytaniu skorzystać z opcji Reader View.