Moonlight Lovers Wiki
Moonlight Lovers Wiki

Hej!

Skończone! Tłumaczenie wykonano na podstawie nagrania z discorda ML <3. UWAGA: Wszystkie linki z tłumaczeniem znajdziecie również po kliknięciu na rubrykę "Rozdziały". 

Standardowo parę uwag na początek: 1. to nie jest solucja, 2. tłumaczenie jest kompletnie amatorskie, także mogą się w nim trafić drobne błędy, czy jakiś niefortunny dobór słów 3. zastrzegam sobie prawo lekkiej modyfikacji zdania, jeśli uznam, że napisane inaczej wyraża to samo co oryginał, ale lepiej brzmi po polsku.


Mała legenda:[]

- informacje, gdzie jesteśmy, co się dzieje na ekranie -
[moje uwagi do tłumaczenia, ewentualnie śmieszki]
Jak nie będę pewna, jaka forma tłumaczenia jest najbardziej akuratna, drugą umieszczę obok po /.



- jesteśmy w ogrodzie za dnia -
E: Minęło kilka dni od chwili, gdy Vladimir ugryzł mnie w ogrodzie. Odtąd czułam nieodparte przyciąganie do tego miejsca, które nabrało dla mnie specjalnego znaczenia. Nie mogłam się powstrzymać przed wracaniem do niego. Niestety, przez większość czasu nie było tam Vladimira. [to może być kwestia tego, że jesteś tam za dnia, ale się nie upieram][dobra, z dalszej części tekstu wiem, że się czepiam, ale żal było nie skorzystać xD]
E: Po tym, jak otworzył się przede mną i opowiedział o swojej rodzinie, Vladimir znowu się zdystansował wobec mnie... ale przynajmniej nie był już tak nieprzyjemny jak wcześniej. [wiecie co, zdarzają się momenty, gdy Eloise określa swojego WSa określeniem "mój wampir", co brzmi tak głupio, że pozwolę to sobie pominąć i po prostu zastąpić imieniem danego wąpierza, okej?]
E: Przede wszystkim miałam wrażenie, że był zawstydzony tym, co mi powiedział i może jeszcze nie ufał mi w pełni. Postanowiłam dać mu trochę przestrzeni i starałam się znikać, szczególnie w nocy.
E: Ale spędzanie czasu podczas dnia stawało się dla mnie coraz bardziej niekomfortowe...
E: (Nasmarowałam się kremem z filtrem, założyłam kapelusz i trzymałam się cienia... ale i tak nie minęła nawet godzina, a ja już zaczęłam się przypiekać.)
E: (Naprawdę tego nie rozumiem... Wygląda na to, że nie toleruję już słońca tak dobrze jak byłam do tego przyzwyczajona. Wiem, że jestem bledsza niż wcześniej, ale myślałam, że to przez to, że Vladimir pił moją krew.)
E: (Nie ma szans, żebym w takiej sytuacji udała się do Miasteczka... Niestety, Melanie będzie musiała poczekać, aż znowu będziemy mogły się zobaczyć.)
E: (I nie było mowy o spacerowaniu w okolicy nocą po tym, co się wydarzyło na przyjęciu. Jeśli chodzi o śledztwo, to nie ma żadnych śladów, żadnego postępu... niczego.)
E: (Na dodatek Aaron zniknął na parę dni i Beliath przestał sobie żartować z tej sytuacji. Wszyscy się martwiliśmy...)
E: (Atmosfera między nami była naprawdę ciężka. Chciałabym po prostu zapomnieć o wszystkim, chociaż na jedną noc, ale nie zanosiło się na to, by prędko się to wydarzyło.)
E: (I nie mogę już znieść widoku słońca. Poddaję się. Spróbuje innym razem, gdy będzie trochę bardziej pochmurno, a do tego czasu wrócę do rezydencji. Szkoda, bo ogród jest piękny w ciągu dnia... ale wolę przychodzić tu nocą.)
E: (Chciałabym porozmawiać z Aaronem i zapytać, co udało mu się dowiedzieć. Mam poczucie, że pewne osoby ukrywają przede mną prawdę, żebym nie martwiła się za bardzo.)
E: (Tak czy siak, bez sensu pytać o to Ethana czy Ivana. Nie jestem nawet pewna, czy Raphael byłby ze mną szczery, jeśli rzeczywiście jest jakiś powód do zmartwień. Jest dla mnie taki opiekuńczy...)
E: (A to oznacza, że zostaje tylko Aaron i Beliath. Po tym zapytam Vladimira, co on o tym wszystkim sądzi.) [i po co ta cała rozkmina, skoro już przed nią Eloise się zdecydowała na podpytanie Aarona? xD]
E: (Zobaczmy... Kto najprawdopodobniej by ze mną porozmawiał?)
- tu jest wybór pomiędzy Aaronem a Beliathem -
E: (Czuję się źle z tym, że nie spotkałam się z Aaronem od czasu gdy wrócił. Wydawał się bardzo wyczerpany.)
E: (Mogę zobaczyć co u niego i zapytać, czy dowiedział się czegoś interesującego, gdy był poza rezydencją.)
E: (Nie mogę być pewna, że Aaron w ogóle coś mi powie, ale przynajmniej wiem, że będzie ze mną szczery. I jako jego przyjaciółka, to naturalne, że chcę wiedzieć, co u niego.)
E: (Więc pójdę zobaczyć się z Aaronem.)
E: (Skoro już się zdecydowałam, to pora wrócić do rezydencji, zanim zacznę wyglądać jak przypalony stek. Nie byłoby to zbyt seksowne...)
- wracamy do swojego pokoju i magicznie zapada noc -
E: (To szalone, jak nagle zaczęłam się czuć, jakbym znowu mogła oddychać, gdy tylko zapadł zmierzch. Coraz gorzej znosiłam słońce. Prawdopodobnie powinnam porozmawiać o tym z Aaronem albo Vladimirem) [linijki od samego początku tego odcinka to taki misz masz powtarzających się stwierdzeń, że chyba każda linijka była pisana przez kogoś innego... albo napisali na karteczkach różne zdania, wrzucili je do słoja i losowali...]
E: (Jeśli wpadnę na Vladimira, to mam nadzieję, że będzie mniej zdystansowany niż ostatnio. Zaczynam już być zmęczona tym wrażeniem, że robimy jeden krok do przodu i dwa do tyłu.)
E: (Najwyższy czas, żeby zaczął okazywać mi trochę szacunku i nieco bardziej się starać. Nie mogę poświęcić całego mojego czasu na zadowalaniu go i czekaniu cierpliwie, aż to odwzajemni.)
E: (Może porozmawiam o tym z Aaronem. Pora pójść go poszukać.)
- można połazić po rezydencji, ale generalnie trzeba iść do ogrodu -
E: (Jestem znowu w ogrodzie. Cóż, przeczesałam już rezydencję, więc jeśli nigdzie ponownie nie wywędrował, to musi tu być...)
- pojawia się Aaron -
E: Hej Aaron!
E: Cóż, cześć Eloise. Co u ciebie?
E: (Wow, wygląda na naprawdę wyczerpanego. Nie pomyślałabym, że kiedykolwiek zobaczę wampira będącego w tak złym stanie. Zwykle otacza ich dziwna aura niezwyciężoności, tak jakby nic nie było w stanie zrobić im krzywdy.)
- tu mamy wybór jak bardzo dosadnie ująć, że Aaron źle wygląda -
E: U mnie w porządku, dzięki. Nie chcę być niegrzeczna, ale wygląda na to, że jesteś w dość kiepskim stanie...
A: Dzięki za tę dyskretną uwagę. Ale masz rację, więc nie będę miał ci tego za złe. [nie chciało im się robić dodatkowej mimiki, więc zmęczony Aaron wygląda po prostu jak smutny Aaron]
A: Co cię tu sprowadza? Wyszłaś się przejść? Nie wiem, czy widziałaś, ale Vladimir wreszcie przesadził rośliny do tej części ogrodu, która została zniszczona.
E: (Nie spodziewałam się, że tak po prostu poruszy ten temat, ale potem znowu...)
E: Tak, widziałam. Przyprowadził mnie tu wcześniej...
A: Naprawdę? Musiał złagodnieć. Ostatnim razem jak rozmawialiśmy, wyglądało na to, że wy dwoje macie trochę problem ze zrozumieniem się nawzajem.
- tutaj jest wybór ile chcemy powiedzieć o obecnej relacji Eloise z Włodkiem -
E: Nie będę cię okłamywać - czasem trudno go znieść. Niełatwo go zrozumieć.
E: Ale zaczynam zdawać sobie z tego sprawę i staram się do tego przyzwyczaić.
A: Jak tak słucham co mówisz, to myślę, że całkiem szybko robisz z nim postępy i może wreszcie będzie mógł zmienić swoje nawyki.
E: Co masz na myśli?
A: Vladimir bywa bardzo egocentryczny. Nawet jeśli sprawia wrażenie, że nas lubi, bardzo mu trudno się nami zainteresować jako osobami. Wszyscy mamy jakąś przeszłość, swoje prywatne uczucia i pragnienia... ale w gruncie rzeczy, nic o nas nie wie. [jak to się ma do tego, że w pierwszych odcinkach Vladimir był przedstawiony jako zaskakująco troskliwy? xD]
A: Więc zainteresowanie się tobą będzie go kosztowało sporo pracy.
E: (To nie pierwszy raz, gdy to słyszę...)
E: Przepraszam, ale czy nie sądzisz, że on też od czasu do czasu powinien się trochę wysilić?
A: Być może. Ale z was dwoje, to zawsze on będzie potrzebował odrobiny przymilania się, nie na odwrót.
E: Myślę, że to niesprawiedliwe! Już tak bardzo próbowałam do niego dotrzeć. I z naszej dwójki to ja idę na największe kompromisy. Nikt nie starał się mi pomóc, a już w szczególności Vladimir. Nie sądzisz, że byłoby uczciwie, gdyby on też wreszcie się wysilił?
A: W teorii tak, ale w rzeczywistości stawiasz czoła wielu poważnym przeciwnościom. Nie wierzę, że Vladimir może się zmienić bez twojej pomocy.
E: (Świetnie...)
- tu jest wybór jak bardzo chcemy się tym sfrustrować xD -
E: Przede wszystkim, czuję, że nigdy nie będzie lepiej. Kiedy już mi się wydaje, że się trochę otworzył, to zaczyna mnie unikać.
E: W tym tempie to dobiję czterdziestki, zanim w końcu przestanie mnie traktować jak obcego.
A: Przyznaję, że zaakceptowanie każdego z nas trochę mu zajęło. Ale w końcu to się stało. I szczerze, myślę, że w twoim przypadku to się zdarzy o wiele szybciej.
E: Niby czemu? Bo tak w zasadzie jestem dla niego jedynym "barem" w okolicy? [to taka metafora, że Włodek nie ma zbyt wielkiego wyboru xD] Dobrze to słyszeć.
A: Fakt, że jesteś jego jedynym źródłem pożywienia działa na twoją korzyść, ale to nie jest jedyny powód.
E: Co masz przez to na myśli?
A: A co myślisz? Jesteś jego Kielichem, a to oznacza, że jesteś z nim o wiele bliżej niż my. Znam go już sporo czasu, ale nigdy nie połączy mnie z nim taka więź jak ciebie. [ueee, myślałam, że drugim powodem będzie to, że Eloise ma cycki xD]
E: Ale to nie jest z wyboru... [jak to nie? a co z twoim sercem, które bez zawahania wiedziało kogo wskazać, hm? xD]
A: To nie znaczy, że już na zawsze macie się nienawidzić nawzajem. Już udało ci się trochę do niego zbliżyć, czyż nie?
E: Tak... myślę, że można tak powiedzieć... ale nadal nie sądzę, by mnie jakoś szczególnie lubił.
E: (Zdaje się żałować, że powiedział mi o pewnych rzeczach...)
A: Nie mogę się wypowiadać za niego, ale myślę, że to się zmieni szybciej niż myślisz. A do tego czasu staraj się niczego nie popsuć.
E: (I oczywiście, to zawsze moja wina.)
E: (Jestem zawiedziona i zła... Cholera, czuję się taka samotna. Miło by było chociaż raz otrzymać odrobinę sympatii. Ale w końcu Aaron był przyjacielem Vladimira na długo przed tym, zanim się tu pojawiłam...)
E: (Jakby się tak zastanowić... To nie jestem nawet pewna, czy uznaje mnie za przyjaciółkę.)
E: (Cholera, jestem już zmęczona tym zachowywaniem pytań dla siebie. Chciałabym dostać wreszcie jakieś odpowiedzi.)
E: Aaronie, chciałabym cię o coś zapytać. Czy mnie lubisz?
A: Słucham?
E: To proste pytanie: czy mnie lubisz?
A: Er... cóż, tak. Tak myślę. W każdym razie lubię z tobą rozmawiać i jesteś bardzo miła. Dlaczego pytasz?
E: (A teraz chwila prawdy...)
E: Czy uważasz, że jesteśmy przyjaciółmi?
E: (Zrobił minę, jakby właśnie ugryzł cytrynę. Nie sądziłam, że to będzie taki drażliwy temat.)
A: Jeśli mam być szczery, to pierwszy raz, gdy ktoś mnie zapytał o coś takiego w tak bezpośredni sposób. Masz niezły... charakterek.
E: (To nie jest odpowiedź na moje pytanie! Czy ja tu mam jakichkolwiek przyjaciół?)
A: Ale... tak jak twoje pytanie brzmi dość dziwnie... to tak, uważam, że jesteśmy przyjaciółmi.
E: (Co? Poważnie?)
- tu mamy wybór czy się ucieszyć czy tak średnio -
E: Och... cóż... Szczerze, to nie byłam pewna, jak się z tym czujesz albo co odpowiesz, więc... cieszę się!
A: Ach? Naprawdę?
E: Nie wyglądaj na takiego zdziwionego. To zawsze miłe wiedzieć, że ma się przyjaciela, czyż nie? Czy nie cieszysz się, że tak się z tym czuję?
A: Och, nie patrzyłem na to w ten sposób. Właściwie, myślę, że to... miłe. Dość zaskakujące, ale zdecydowanie miłe. Mimo to staraj się unikać takiego podejścia przy Vladimirze, bo możesz się nieprzyjemnie zdziwić.
E: (Vladimir, Vladimir... Rozmowa zawsze w jakiś sposób wraca do tematu Vladimira.)
E: Wiesz, w moim życiu jest coś więcej niż tylko Vladimir...
A: Ach tak? Co jeszcze tam jest? [ahahahahahahhahahahahaha, i jeszcze ta mina, z jaką Aaron to wypowiada, dla tej sceny było warto brać się za to tłumaczenie XD]
E: Szczere do bólu słowa Aarona były dla mnie jak cios w brzuch. Nie był sarkastyczny, ani nie droczył się ze mną jak Beliath. Był po prostu tak szczery i bezpośredni, że mnie zaskoczył.
E: Nie chciałam tego przyznać, ale jego słowa potraktowałam bardzo osobiście. [tutaj pada idiom, dla którego nie znalazłam dobrego polskiego odpowiednika, a chodzi w nim mniej więcej o to, że do określonej sytuacji podchodzi się bardziej osobiście ze względu na swój silny emocjonalny/uczuciowy związek z tym]
E: Poza moją więzią z Vladimirem.... to czym się stałam?
E: (Cholera, czy on zawsze musi być tak szczery do bólu?)
E: (I tak właściwie... jak mogę na coś takiego odpowiedzieć?)
- tu jest wybór -
E: (Cholera, to że jako Kielich jestem tu więźniem, nie sprawia, że jestem zabawką Vladimira!)
E: Prawdę powiedziawszy staram się być czymś więcej niż tylko "Kielichem Vladimira", "człowiekiem" albo "tą nową". Bardzo dobrze wiem, jak mnie postrzegacie. Czasem słyszę, jak rozmawiacie, gdy chodzę po rezydencji. Niektórzy z was są dość mili, to fakt... ale nie wszyscy.
A: Och... Hm... To prawda. Często zapominam... że też nie śpisz w nocy.
E: (Mądrala...)
E: Zawsze byłeś dla mnie miły, Aaronie, i nie żartujesz sobie ze mnie jak Ethan czy Beliath. Ale mam już dość bycia traktowaną, jakbym była nikim. Mam imię, tożsamość i byłabym wdzięczna, gdybyś pamiętał o tym w przyszłości.
A: W porządku... przemyślę to. Obiecuję. I... Przepraszam, jeśli cię zraniłem. Nie miałem takiego zamiaru.
E: Wiem... jesteś jedną z najmilszych tutaj osób i nigdy o tym nie zapomnę. Dziękuję.
E: Zaczęłam się rozluźniać, gdy zauważyłam, że na twarzy Aarona pojawił się uśmiech, ale wtedy nagle coś mnie uderzyło. Oczywiście byłam nieszczęśliwa, ale od kiedy tu przyszłam, mówię tylko osobie, a przecież prawdziwym powodem mojego pojawienia się tutaj było dowiedzenie się, co u Aarona. Biorąc pod uwagę jak wygląda, ostatnich parę dni musiało być dla niego trudnych.
E: Zaczęłam się czuć winna i nagle zawstydziłam się tym, jak się zachowałam. Spędzałam cały mój czas na rozmyślaniu o Vladimirze... i docierałam już do miejsca, w którym nie potrafiłam już myśleć o czymkolwiek innym. Nawet o moich przyjaciołach.
E: Co to wszystko znaczy? Co się ze mną dzieje? Muszę wziąć się w garść i to szybko.
E: A tak przy okazji, Aaronie... czy czujesz się lepiej?
A: Słucham?
E: Cóż, chodzi o to, że... nie było cię przez parę dni, po czym widziałam, jak wracając, opierałeś się o ramię Ivana. Nie wyglądałeś zbyt dobrze.
A: Ach, tak, to. Zajęło ci trochę zapytanie o to. [Aaron - Eloise 2:0 xD]
- tu mamy wybór jak chcemy na to zareagować -
E: (Znam go już trochę lepiej i raczej nie spodobałoby mu się, jakbym próbowała mu wcisnąć wymówkę. Lepiej być szczerą, nawet jeśli nie jestem z siebie dumna.)
E: To prawda... Bardzo przeraszam. Powinnam przyjść wcześniej, by zobaczyć co u ciebie.
A: W porządku, nie bądź dla siebie taka surowa. Czuję się znacznie lepiej. Ivan był doskonałym pielęgniarzem. [a miał fartuszek? bez tego się nie liczy]
E: Ach tak? Naprawdę nie spodziewałabym się tego po nim.
A: To dlatego, nie znasz go zbyt dobrze i w ogóle źle zaczęliście. Nadal czuje się źle przez to, co się wydarzyło. Więc jestem znacznie bardziej wyrozumiały dla niego. Moim zadaniem jest mieć jego i Ethana na oku.
E: Ethana?
E: (To pierwszy raz, gdy słyszę, że któryś z nich przyznaje, że w Ethanie jest coś dziwnego.)
A: Tak, ale jesteś już dość zajęta Vladimirem, także nie przejmuj się tym.
E: (Cóż, kolejna tajemnica, która nie zostanie tym razem rozwiązana.)
E: W porządku, ale jeśli mogę spytać, dlaczego czujesz się odpowiedzialny za tych dwóch?
A: Vladimir może i jest naszym przywódcą, ale to ja tutaj jestem wielkim bratem. Jestem najstarszy i można powiedzieć że... jestem mózgiem tej całej "operacji". Wampiry często wiodą samotnicze życie, ale osobiście nigdy nie miałem problemu z kontaktami z innymi.
E: (To pewnie dlatego wydaje mi się taki przystępny.)
E: Więc czujesz się o wiele lepiej? [jaka zmiana tematu xD]
A: Tak, czuję się dobrze. Jak już na pewno zauważyłaś, twoje ciało goi się szybciej. Podobnie jest z nami. Może i nie dajemy rady z naprawdę poważnymi obrażeniami, ale tak ogółem to jesteśmy całkiem żywotni/odporni.
A: Najprostszy sposób, by przyspieszyć proces leczenia się to wypicie ludzkiej krwi, ale czasami to nie wystarcza. Ivan pozwolił mi wypić odrobinę swojej, gdy zobaczył, że nie jestem w stanie samodzielnie polować. Raphael zrobił to samo. Nawet jeśli to nie była ludzka krew, to i tak pomogła mi stanąć na nogi.
E: Rozumiem...
- tu mamy wybór jak chcemy zapytać Aarona o to, co mu się właściwie przydarzyło - można z komplementem albo bez xD -
E: Kiedy wróciłeś, byłeś w naprawdę kiepskim stanie, a jesteś przecież jednym z najsilniejszych wampirów tutaj. Co ci się stało?
E: (Uśmiechnął się. Jak zwykle musiał pomyśleć, że moja bezpośredniość jest zabawna.)
A: Miałem niespodziewane spotkanie, które zaowocowało dość przykrymi konsekwencjami. Nie chcę cię zawieść, ale to nie miało nic wspólnego ze sprawą mordercy.
E: (Cóż, masz mnie...)
E: Więc... czy udało ci się cokolwiek dowiedzieć?
A: Próbowałem. Podążyłem za tropami, które znalazłem w rezydencji i ogrodzie... nawet poszedłem do Miasteczka, gdzie znalazłem ślady krwi, ale moje śledztwo zostało przerwane.
E: Co masz przez to na myśli? Czy morderca zatarł za sobą ślady?
A: Tak, nieźle sobie z tym poradził. W każdym razie po tym wpadłem na najgorszy rodzaj ludzi. [telemarketerów?]
E: Co masz na myśli? Inne wampiry?
A: ... wolałbym porozmawiać o tym później. To nie zmienia faktu, że nie byłem w stanie kontynuować mojego śledztwa. I teraz jesteśmy tutaj, i musimy zaczynać od początku.
E: (I wszystko to po nic... to się nigdy nie skończy...)
E: W każdym razie dzięki za odpowiedzenie na moje pytania, Aaronie. Vladimir nigdy mi nic nie mówi.
A: Ma dobre powody, by tego nie robić.
E: Ach tak? I jakie to są powody, jeśli mogę spytać? Ponieważ zaczynam być zmęczona słyszeniem ciągle tego samego. Na litość boską, nie jestem małą dziewczynką, którą trzeba zamknąć w pokoju, aż wszystko się uspokoi!
A: Ale to jest dokładnie to, co Vladimir zrobił po przyjęciu, czyż nie? [Aaron - Eloise 3:0, a to dopiero ósma minuta odcinka!]
E: (Zapomniałam o tym! Jak tylko o tym pomyślę, to się denerwuję.)
E: Tak i to doprowadziło mnie do szału. Czy myślisz, że to zdrowe? [dla żołądka na pewno nie]
A: Nie mnie oceniać... Jesteś Kielichem Vladimira i to on decyduje, co jest dla ciebie najlepsze. [Aaron to chyba należy do tych, którzy po prostu chcą widzeć, jak świat płonie xD]
E: Znalazłam się teraz na skraju załamania nerwowego i nie mogłam już dłużej tego wytrzymać. Miałam już dość tego typu argumentów. Nienawidziłam swojej roli w tej rezydencji i nie mogłam już dalej znieść tego, że Vladimir kontrolował moje życie.
E: Ignorując mój zdrowy rozsądek, wyprostowałam się i z furią wycelowałam palec w pierś Aarona.
E: Pozwól że wyjaśnię coś raz i na zawsze: może i łączy mnie potężna więź z Vladimirem, ale mój świat nie kręci się wokół niego! I nigdy nie będzie! Nie pozwolę by tak się stało! Nie jestem jego cholerną lalką!
E: Oszołomiona wściekłością, opuściłam drżący palec i obróciłam się plecami do Aarona, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Po tym pobiegłam do rezydencji tak szybko jak tylko potrafiłam.
E: Musiałam wyjaśnić sobie pewne rzeczy z Vladimirem i zamierzałam zrobić to właśnie teraz. [ach, czyli Eloise wkurzyła się na Aarona, a oberwie się Vladimirowi? nie żeby nie zasłużył, ale jednak... xD]

- przenosimy się do holu -
E: W czasie gdy szłam do Biblioteki, gdzie wiedziałam, że znajdę Vladimira, straciłam nieco odwagi, ale nie dość, żeby się rozmyślić.
E: Musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Musiałam przestać roztrząsać tę okropną niepewność i dowiedzieć się, co Vladimir naprawdę o mnie myślał.
E: Nadal byłam wściekła, ale przybrałam odważną minę i zebrałam się w sobie, by zapukać i wejść do środka.
E: Po chwilowym zawahaniu, w końcu zapukałam. Wolałam zachować jakiś poziom kultury osobistej.
V: Czy to ty, Eloise? Możesz wejść. Już ci mówiłem, że nie musisz pukać.
E: (Jak udaje mu się brzmieć tak nieprzyjemnie, gdy mówi coś miłego?)
E: Dobry wieczór, Vladimirze.
V: Ktoś tu brzmi, jakby był w dobrym humorze [po naburmuszonej minie Włodka podejrzewam, że to miała być ironia]. Czy jest jakiś problem? Co mogę dla ciebie zrobić?
E: (Poważnie? Więc to ja jestem tym złym?)
- tutaj jest wybór, jak bardzo zamierzamy przyznać, że rzeczywiście jest jakiś problem -
E: Będziesz musiał mi o tym powiedzieć, jeśli uważasz, że jest jakiś problem. Musimy porozmawiać.
V: Ach. Nie podoba mi się to, jak to brzmi. Czy powinienem się niepokoić?
E: A czy masz powód, żeby się niepokoić?
V: Znając ciebie, może chodzić o cokolwiek. [wąpierze są dzisiaj dla Eloise bezlitośni :D]
E: (Uroczy. Nie ufa mi ani odrobinę...)
E: Możesz to odbierać jakkolwiek tylko chcesz, ale nie sądzę, by ci się spodobało to, co zamierzam powiedzieć. Chcę porozmawiać o tym, jak mnie traktujesz.
E: (Ach, już widziałam wcześniej to lodowate spojrzenie i zaciśnięte usta. Zaraz zrobi się gorąco.)
E: I sądząc po twojej minie, już wiesz, o co mi chodzi.
V: Tak właściwie, to nie mam najmniejszego pojęcia.
E: (Naprawdę? Jak on może być tak nieszczery?)
- tu jest wybór, jak bardzo chcemy się wkurzyć -
E: Naprawdę, Vladimirze? Musiałeś zauważyć, że od sytuacji w ogrodzie praktycznie nie rozmawialiśmy. I nigdy nie liczy się to, co ja myślę. To tak, jakby ci naprawdę na mnie nie zależało.
E: Czy powinnam po prostu trzymać gębę na kłódkę?
V: Dlaczego w ogóle o tym mówisz? Czy to dla ciebie taki wielki problem?
E: (Po prostu nie wierzę. To będzie o wiele bardziej skomplikowane, niż sądziłam!)
E: W porządku, postaram się wyrazić się jasno. Jestem zmęczona podporządkowywaniem swojego życia pod twoją huśtawkę nastrojów. Jestem zmęczona obchodzeniem się z tobą jak z jajkiem, martwieniem się jak powinnam przy tobie się zachowywać i próbowaniem zrozumienia cię.
V: No i? Jesteś moim Kielichem, więc utknęłaś tu ze mną. Której części nie rozumiesz?
E: Ale ja nie chcę, żeby moje życie kręciło się wokół ciebie! I na koniec, chcę żebyśmy byli na równych warunkach. Nie chcę zawsze być tą osobą, która się stara i nie dostaje niczego w zamian.
V: Nie chciałem być wampirem, ale nauczyłem się z tym żyć! Dlaczego miałbym bardziej się dla ciebie starać, skoro nikt nigdy nawet nie dał mi spokoju? [yyy... a co ma jedno z drugim?]
E: Coś w głosie Vladimira na chwilę stłumiło moją złość i zatrzymałam się, żeby na niego popatrzeć. Znowu miał tę minę pełną gorzkiej złości, którą często u niego widywałam.
E: I nagle to do mnie dotarło. Vladimir sprawiał wrażenie samolubnego i nieprzyjaznego, ale tylko dlatego, że mierzył się z wieloma negatywnymi emocjami.
E: I było mało prawdopodobne, że kiedykolwiek spróbuje mnie zrozumieć.
E: Co mogłam zrobić, żeby otworzyć mu oczy? Powinnam znowu wziąć sprawy we własne ręce/potrząsnąć nim, by raz na zawsze przełamać jego złe nawyki? Poczekać aż sprawy zajdą za daleko? A może powinnam po prostu odpuścić, żeby sobie uświadomił, że myśli tylko o sobie? [a może powinnaś go namówić na psychoterapię? albo terapię dla par?]
- tu jest wybór, czy dalej się kłócić czy sobie odpuścić -
E: (Jeśli nigdy się z nim nie zmierzę, to nie jestem pewna, jak mogłam mu pomóc zmienić swoje zachowanie. [a co jeśli on siebie akceptuje takim, jakim jest? xD] Nie obchodzi mnie, co mówią inni. Jestem zmęczona ciągłym tłumaczeniem go/szukaniem dla niego wymówek.)
E: Ale Vladimirze, czy myślisz, że tylko ty tutaj cierpisz? Mówisz o tym, jak trudno być wampirem, ale co z pozostałymi chłopakami w rezydencji? Czy myślisz, że im jest łatwiej?
V: No i? Dlaczego się tym przejmujesz?
E: Bo... bo to dla mnie ważne! Bo to ważne, by myśleć o innych a nie tylko o sobie! Tak jak ja to robię!
V: Co masz na myśli?
E: (Czy on robi to specjalnie?) [nie, po prostu po napisaniu odcinka zostało trochę wolnych linijek, to musieli coś w nie wcisnąć; nie widzę innego wytłumaczenia dla tak nienaturalnej sprzeczki]
E: Nie cierpię tej sytuacji. Nie cierpię jak mnie traktujesz. Nie cierpię jak pozostali mnie traktują jak obcego. Ale nawet jak to boli, to próbuję zrozumieć, dlaczego jesteś jaki jesteś. Tymczasem ty w ogóle się nie starasz, by zrozumieć mnie.
V: Mogłabyś w końcu przestać narzekać i zaakceptować sprawy takimi, jakie są.
E: Och, bo to jest właśnie to, co sam zrobiłeś po tym, gdy zostałeś wampirem? [ha, po pięciu odcinkach Eloise wreszcie otrzymała godny pocisk :D]
E: (Spojrzał na mnie, jakbym właśnie uderzyła go w twarz. Może byłam dla niego nieco zbyt ostra, ale powiedziałam prawdę.)
E: I wiem, że nigdy mi o tym nie opowiesz. Nieważne jak bardzo chciałabym, żebyś to zrobił. To oczywiste, że cierpisz, podobnie jak ja. Więc co cię powstrzymuje przed porozmawianiem ze mną? Dlaczego nie możemy pomóc sobie nawzajem?
V: To wykluczone. To nie twoja sprawa. I nigdy nie będzie.
E: I znowu zaczynasz. Cholera, Vladimir, mów do mnie!
V: Wykluczone. Jesteś dla mnie niczym! Nie chcę więcej o tym słyszeć. Twoją rolą jest bycie moim Kielichem. I tyle. I jeśli to ci się nie podoba... to cóż, i tak to nic nie zmieni.
E: Może i zapędziłam go w kozi róg, ale jego ostatnia uwaga była dla mnie jak kubeł zimnej wody wylanej na moją głowę. [punchlinem wojujesz, od punchline'a giniesz xD]
E: Tak jak się obawiałam, nie było żadnej nadziei dla sytuacji z Vladimirem. I najgorsze, że im bardziej uparcie się na mnie zamykał, tym bardziej czułam, że i ja zamykam się na niego. To nigdy się nie uda.
E: W porządku. Niech tak będzie. Mam dość. Nie kłopocz się przychodzeniem do mnie później. Moje drzwi będą zamknięte.
E: (Posłał mi kolejny protekcjonalny uśmiech. Nie sądzi, bym mówiła poważnie. [nie, po prostu ma to gdzieś, bo jak go najdzie ochota na łyka, to i tak go sobie weźmie XD] W tym samym czasie sprawiał wrażenie, że czuł się nieco niekomfortowo. Wiem, że nigdy nie był wobec mnie okrutny celowo.) [nie? xD]
E: (Musiał się czuć teraz niezręcznie. Podejrzewam, że będzie mi kazał się wynosić.)
V: Będziesz musiała mnie wpuścić, żebyś mogła spełnić swoją rolę.
E: Może tak. Ale nie tej nocy. Miłego wieczoru!
E: I po tym wybiegłam, trzaskając za sobą drzwiami. Nie zwracałam uwagi na to, co Vladimir mówił, gdy wychodziłam. Po prostu chciałam już być sama w swoim pokoju.

- przenosimy się do naszego pokoju -
E: Gdy wróciłam do pokoju po moim dramatycznym wyjściu, to czułam się zupełnie wyssana z energii. Byłam gorzko zawiedziona. Byłam taka pewna, że robiłam z Vladimirem postępy. I po wszystkim, co przeszliśmy, tak po prostu mnie uciszył! Czy kiedykolwiek rozumiałam tego mężczyznę?
E: Dusiłam się w tej rezydecji. To uczucie było teraz gorsze niż kiedykolwiek. Ale wtedy nagle przyszedł mi do głowy pomysł, dokładnie taki sam jak wtedy, gdy przytrafiło mi się coś takiego pierwszy raz.
E: Muszę stąd uciec i wrócić do mojego starego życia. Nie byłam wampirem. Byłam człowiekiem.
E: Czy naprawdę Vladimir myśli, że będę tu siedzieć w swoim pokoju i czekać na niego? Niedługo się o tym przekona.
E: Oczywiście opuszczenie rezydencji w ciągu dnia byłoby zbyt skomplikowane... ale nic nie mogło mnie powstrzymać przed wymknięciem się o zachodzie słońca, cieszeniem się nocnym życiem i powrotem o świcie. W ten sposób nie wpadnę na żadnego wampira i nie będę musiała się mierzyć z Vladimirem. Innymi słowy - będę wolna! [... aż do momentu, gdy Vladimir postanowi cię przywołać xD][no co? wy na jego miejscu byście tak nie zrobiły? XD]
E: Przepełniona nową determinacją zamknęłam drzwi na klucz, rozebrałam się i poszłam do łóżka. Miło było znowu czuć, że odzyskiwałam kontrolę nad swoim życiem. Nie mogłam już się doczekać jutra!
- w pokoju zrobiło się jasno -
E: (W porządku, to w co powinnam się ubrać?)
E: (Podejrzewam, że sukienka, którą miałam podczas przyjęcia byłaby najodpowiedniejszym wyborem do baru czy nocnego klubu. Nie mogłam już znieść przebywania z moimi współlokatorami. Chcę zobaczyć świat, zabawić się, oddychać! I przede wszystkim, chcę zapomnieć o Vladimirze.)
E: (Zawsze lubiłam się rozpieszczać i dawać sobie czas na przygotowanie się, nawet jeśli nikt nie miał mie widzieć. Vladimir pewnie by się śmiał ze mnie za takie zachowanie. Mam nadzieję, że spotkam kogoś, kto doceni moje starania [by ładnie wyglądać].)
E: (Pora iść! Zabiorę moje rzeczy, wezmę prysznic i się przygotuję. Mam pełne dwie godziny do zachodu słońca.)
- wychodzimy z pokoju i na korytarzu spotykamy Ivana -
E: Ivan?!
E: (Jest jeszcze dzień, więc co on robi poza swoim pokojem? I dlaczego stoi przed moimi drzwiami?) [oookej, dobra, to akurat JEST niepokojące xD]
E: (Czułam się absurdalnie, ale nie mogłam się powstrzymać przed przytuleniem moich rzeczy do piersi.)
I: Ach, cześć, Eloise. Nie sądziłem, że o tej godzinie kogoś spotkam.
E: Przepraszam, ale czy przez to mam się poczuć lepiej? Dlaczego nie śpisz?
I: A czy to jest twoja sprawa? I czy nie masz nic przeciwko, żebym też zapytał, dlaczego ty nie śpisz? [Ivan tutaj się strasznie zbulwersował, ale w ogóle mu się nie dziwię xD]
- tu mamy wybór, czy sprzeczać się dalej, czy odpuścić -
E: (Kłócenie się z Vladimirem było już dostatecznie złe. Nie mam ochoty dodatkowo denerwować się Ivanem.) [ja nie chcę nic mówić, ale sama zaczęłaś xD]
E: Powiedzmy, że nie stanę się kupką popiołu, gdy mnie tylko dotknie promień słoneczny...
I: Cóż, to mój problem, a nie twój. W każdym razie i tak cię przecież nie obchodzi, co się ze mną stanie.
E: (Zaczyna mnie denerwować.)
E: Pójdę w swoją stronę, dobra? Mam... sprawy do załatwienia. 
I: Masz tam całkiem eleganckie/ładne ubrania.
E: (W co ja się wpakowałam?!)
E: Na pewno elegantsze/ładniejsze od twojego płaszcza. Zajmij się swoimi sprawami!
E: (Wyminę tego gościa i pójdę do łazienki. Mam już tego dość.)
- przenosimy się do łazienki -
E: (Naprawdę uwielbiam tę łazienkę. Jest taka elegancka... Cóż, miło mieć swoje miejsce, którym nie trzeba dzielić się z innymi.)
E: (Pora się przygotować. Mam nadzieję, że Ivan niczego nie podejrzewa.) [po takiej uprzejmej wymianie zdań to już pewnie chłopak waruje pod drzwiami Włodka xD]
E: (To był już drugi raz, gdy widziałam go w rezydencji za dnia. Ale to przecież niebezpieczne dla wampirów. Nie rozumiem, dlaczego tak się upiera przy niespaniu w ciągu dnia.)
E: (Jest naprawdę dziwny... Zawsze mam złe przeczucie, gdy jestem w pobliżu niego. Nie mogę się powstrzymać od podejrzeń, że był jakoś związany z morderstwem.)
E: (Ale na teraz nie mogłam nikomu powiedzieć o moich podejrzeniach.)
E: (Oby tylko nie poszedł do Vladimira i mu nie powiedział, że mnie widział, jak się zbierałam do wyjścia!) [bo bez tego nie będzie o tym wiedział... xD]
E: (Wykąpię się, umaluję i ubiorę, i już mnie tu nie ma!)
- wracamy do naszego pokoju -
E: (I już, odłożę tylko moje rzeczy. Wezmę moją torebkę.)
E: (Brak telefonu jest upierdliwy, ale obecnie nie wiedziałam, jak sobie taki sprawić.)
E: (Zresztą kogo to obchodzi? Tej nocy zamierzam się zabawić! I nie będę myślała o wampirach, mordercach, Kielichach czy zrzędliwych arystokratach. Tej nocy jestem wolna!) [a chciałam się zaśmiać, że Eloise jest taka chętna do wyjścia w noc, bo nie pamięta już o morderstwach... xD]
E: (Lepiej wyjść już teraz. Słońce zaczynało zachodzić, a przede mną długa droga do Miasteczka. Mam nadzieję, że nie wpadnę znowu na Ivana.)

- wychodzimy przed rezydencję -
E: Jak dobrze być na zewnątrz...
E: W słabnącym świetle dnia rezydencja wyglądała zaskakująco pięknie. Czułam się trochę dziwnie, wymykając się stąd w tych eleganckich ubraniach i wiedząc, że czekał mnie długi spacer. Ale nie przejmowałam się tym. Mogłabym wędrować całymi dniami, jeśli tylko na końcu mogłabym mieć wreszcie trochę czasu dla siebie.
E: Nadal niepokoiłam się moim spotkaniem z Ivanem, ale ponieważ nie powiedziałam mu o moich planach ani o tym, gdzie się wybierałam, miałam nadzieję, że nie wspomni o tym nikomu.
E: Teraz nie pozostało mi już nic tylko wyruszyć do Miasteczka i dobrze się bawić przez całą noc... a przynajmniej taką miałam nadzieję.
- przenosimy się do Miasteczka -
E: (Cóż, wygląda na to, że już się tu trochę uspokoiło po ostatniej wrzawie w związku z morderstwami. Miło widzieć, że na ulicach jest pełno ludzi!)
E: (Nie sądzę, żebym znowu spotkała Melanie. Wychodzenie z sierocińca po zmroku jest zakazane, a ona nigdy nie brała pod uwagę wspięcia się po murze.)
E: (Pomyślmy... Nie znam tutaj zbyt wielu barów, ale często słyszałam jak ludzie rozmawiali o miejscu o nazwie "Moondance". Dziewczyny z sierocińca udawały się tam, kiedy tylko osiągały odpowiedni wiek. Mają tam świetną muzykę i drinki, i wygląda na to, że to klub, gdzie możesz naprawdę dobrze się zabawić. [ciekawostka: nie wpisujcie na reverso context padającego tutaj "get your groove on" XD][ostrzegałam! xD]
E: (Może wpadnę na kogoś, kogo znam! Pora się przekonać!) [ona jeszcze nie wie :D]
- przechodzimy pod Moondance -
E: (Wow, ale pełno tu ludzi.)
E: (Wiedziałam, że to popularne miejsce, ale nie spodziewałam się takich tłumów. To trochę onieśmielające. Czy w ogóle uda mi się dostać do środka?)
E: (Powinnam spróbować dołączyć się do jakiejś grupy, żeby tylko sprawdzić...)
- tu mamy wybór czy się kogoś uczepić, czy nie -
E: (Nie jestem specjalnie zachwycona tym pomysłem. Będę wyglądać niedorzecznie, gdy się zorientują, że próbowałam się wkraść razem z nimi. Mogą nawet mnie wyśmiać i kazać mi spadać.)
E: (I potem będę musiała czekać na zewnątrz sama, po tym jak wszyscy widzieli jak mnie odrzucono.)
E: (Zamiast tego wolę spróbować podejść bliżej do ochroniarza/bramkarza...)
E: (Oby to zadziałało. To pierwszy raz, gdy robię coś takiego! Zazwyczaj nie czuję się zbyt komfortowo rozmawiając z obcymi.)
E: (Ach, jestem następna w kolejce. Muszę się pospieszyć i zwrócić na siebie uwagę bramkarza.) [yyy... co tu się właściwie odwaliło? xD poważnie, nic nie ma pomiędzy tymi dwoma powyższymi linijkami]
E: Cześć!
B[ramkarz]: Cześć... jesteś sama, młoda damo?
E: Uch, tak, właśnie tak. Jestem.
B: I to twoja pierwsza wizyta w Moondance, prawda?
E: (Nie podoba mi się ten jego ton... Może powinnam się zachowywać, jakbym była podekscytowana, to się trochę rozluźni.)
E: Tak, wiele słyszałam o tym klubie! Wygląda na świetne miejsce!
B: I takie jest. Niestety nie będziesz mogła zobaczyć, jak wygląda w środku.
E: (Co?!)
- tu mamy wybór, jak zapytać, o co typowi chodzi -
E: Przepraszam, ale czy mógłbyś mi wyjaśnić dlaczego? Mam dość pieniędzy, by zapłacić za wstęp i gwarantuję, że...
B: Bardzo mi przykro, laleczko, ale szkoda twojego czasu. Moondance jest prywatnym klubem. Nie możesz wejść, jeśli nie jesteś na liście gości.
E: Hę? Ale... nie widzę, żeby to było gdzieś napisane. I jeśli chcę się znaleźć na liście gości, to najpierw muszę spotkać kogoś, kto już jest zaproszony, czyż nie?
B: Niezła próba [tato Gimpera xD pozdro dla kumatych], ale takie są zasady. Przykro mi.
E: (Ludzie zaczynają o mnie gadać. Nie mogę tu zostać. Wyglądam jak idiotka!)
E: (Spojrzę mu prosto w oczy i spróbuję go przekonać. W tym momencie nie miałam już nic do stracenia. [poza godnością osobistą][tak po zastanowieniu stwierdzam, że jednak faktycznie nie miała nic do stracenia xD]
E: Słuchaj, naprawdę chcę się przekonać, jak jest w tym klubie. Tak wiele o nim słyszałam! Kosztowało mnie sporo wysiłku, by się tu znaleźć tej nocy i jestem przekonana, że spotkam tam ludzi, których znam, kiedy tylko znajdę się w środku. Proszę, po prostu daj mi szansę!
E: Gdy go błagałam, włożyłam wiele emocji w swój głos, starając się sprawić, by zrobiło mu się mnie żal. Nagle zauważyłam, że wzrok bramkarza stał się nieobecny.
E: Mniej jak minutę temu patrzył mi prosto w oczy, a teraz wyglądał jakby był całkowicie zagubiony i zmieszany. Po tym nagle znowu na mnie spojrzał i wyglądał na zakłopotanego.
B: Możesz zapłacić w okienku po lewej. Witaj w Moondance, młoda damo.
E: Hę? Er... Och... Dziękuję!
E: (Lepiej się pospieszyć i wejść do środka. Potem będę nad tym się zastanawiać!)
- wchodzimy do środka klubu -
E: Nie miałam pojęcia, co się wydarzyło przed klubem, ale nie poświęciłam zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad tym. Może miałam po prostu szczęście? W każdym razie zapłaciłam za mój wstęp i wreszcie byłam w środku!
E: Kiedy dostałam się do klubu, na moment zatrzymałam się na wejściu, całkowicie zmieciona widokiem. Pierwszy raz byłam w miejscu takim jak to i nie spodziewałam się, że będzie takie szykowne.
E: Ale największą niespodzianką było to, jakie tu były tłumy! [bo te tłumy przed wejściem nie dały bohaterce do myślenia XD] Wszyscy tańczyli do muzyki. Jej rytm czułam głęboko w sobie, a basy przenikały przez moje mięśnie i kości. Tak właściwie to było całkiem fajne. Czułam się żywa, pełna energii i podekscytowana tym wieczorem!
E: (Cholera, to miejsce jest szalone. Uwielbiam wystrój, oświetlenie, kolory. Cieszę się, że założyłam ładną sukienkę. Pasowałabym tutaj jak wół do karety w moich codziennych ubraniach.)
E: (To jest takie super! Od czego powinnam zacząć? Nawiązać rozmowę z kimś przy barze? Zatańczyć? Usiąść na jednej z kanap?
E: (Ej, chwila... Tam na kanapach jest Beliath!)
E: (Miałam nadzieję uniknąć spotkania z kimkolwiek z rezydencji, ale domyślam się, że nie powinnam być zaskoczona. Musiał się tu pojawić, kiedy ja próbowałam się dostać do środka. Czy powinnam podejść i się przywitać?)
- tu mamy wybór co robić -
E: (To nie jest duży klub i prędzej czy później na siebie wpadniemy. Jeśli będę udawać, że go nie znam, to może być niezręcznie.)
- pojawia się Beliath -
B: Hej, czy to ty Eloise? To ostatnie miejsce, w którym spodziewałbym się cię zobaczyć! Chodź do mnie!
E: (Cóż, zobaczył mnie. Domyślam się, że muszę podejść i chociaż powiedzieć mu cześć.)
E: (Wow, wokół niego jest pełno dziewczyn. Wygląda na popularnego gościa. I tak przy okazji, to od kiedy jesteśmy w takich dobrych relacjach?)
E: Dobry wieczór, Beliath! Wygląda na to... że znasz tutaj sporo ludzi.
B: "Dobry wieczór"? Naprawdę? To głupie, byśmy byli wobec siebie tacy oficjalni. W końcu przecież zaczynam poznawać cię coraz lepiej i naprawdę cię lubię.
E: Czy ja śnię, czy ty naprawdę powiedziałeś, że uznajesz mnie za... przyjaciółkę?
B: Lepiej, żebyś w to uwierzyła, kochanie. I jeśli będziesz dalej dręczyć naszego arystokratycznego przyjaciela, będę cię lubił jeszcze bardziej!
??: Beliath, kim jest ta dziewczyna? [tu pojawia się cień nieznanej dziewczyny]
??: Znasz ją? Jesteś wobec niej bardzo przyjacielski! Nie zapominaj o nas! [tutaj jeszcze inny babski cień]
B: Moje piękne, dobrze wiecie, że mam dość miłości, by was wszystkie nią obdzielić. Dlaczego by nie podzielić się nią z moją małą przyjaciółką? Nie bądźcie zazdrosne. Przed nami jest jeszcze cała noc, co oznacza, że będę miał czas dla każdej z was... [ugh, ależ to zabrzmiało żigolakowo]
E: (Ostatnio słyszałam tyle gdakających kur, kiedy odwiedziłam farmę po drugiej stronie Lasu. Woah.)
B: Mogę ci kupić drinka, Eloise? Możesz mi powiedzieć, co robisz tutaj tej nocy.
- tu mamy wybór na której części wypowiedzi Beliatha chcemy się skupić xD -
E: Uch... po prostu chciałam się wyrwać i poznać trochę ludzi. Wiesz... żeby coś zmienić.
B: Och, z moją pomocą będziesz miała mnóstwo nowych przyjaciół. Chodź, załatwię ci zniżkę na drinka. Bez tego mają tutaj zbyt wygórowane ceny.
E: (Jak sądzę, nie mam innego wyboru.)
E: (Beliath jest profesjonalistą w kwestii przebijania się przez tłum. Widać, że jest do tego przyzwyczajony. Już jesteśmy przy barze!) [z jego wzrostem i sylwetką to pewnie sunie przez tłum jak lodołamacz]
B: Hej Ricardo! Dla mnie specjał, a dla tej młodej damy koktajl miesiąca. Dopisz mi to do rachunku.
??: Nie mam pojęcia, jakim cudem jeszcze nie poszedłeś z torbami, płacąc za te wszystkie drinki, które kupujesz, Beliath! [to prawdopodobnie ma być Ricardo, ale nie wiedzieć czemu ma kobiecy cień xD][ale kto wie, może to było zamierzone, nie mnie oceniać xD]
B: Och, wiesz, wszyscy mamy swoje małe sekrety... Rozgość się, Eloise. Nie martw się, drink, który dla ciebie zamówiłem nie jest zbyt mocny. Nie chcę, żebyś się czołgała do rezydencji.
- tu mamy wybór sprzeczania się albo o płacenie, albo wybór drinka -
E: Nie musisz za mnie płacić. Wzięłam ze sobą trochę pieniędzy.
B: Jesteś urocza, ale znam ten klub i wolę mieć cię na oku tej nocy. To twój pierwszy raz tutaj, co nie? [czy tylko mi się wydaje, że ta odpowiedź jest zupełnie nie na temat? XD]
E: Czy to takie oczywiste?
B: Często tu przychodzę. To właściwie mój drugi dom. Pamiętałbym, gdybym cię tu już widział. Ale powiedz mi, ty mała spryciaro, jak udało ci się tu dostać? Jest lista gości i wątpię, żebyś znała tu kogoś poza mną.
E: Uch... Potrafię być... bardzo przekonująca.
B: Ach tak? Czyżby ktoś tu użył swoich mocy Kielicha?
E: Co masz na myśli?
B: Cóż, być może wiesz, że wampiry mają zdolność do kontrolowania umysłów. Możemy hipnotyzować ludzi, sprawiać by zapominali o pewnych rzeczach, przekonywać do tego co chcemy, manipulować nimi... To pomaga pozostać niezauważonym. I opłacić nasze drinki. Wiesz, pieniądze nie rosną na drzewach.
E: Czekaj, to jest właśnie to, co zrobiliście tamtej nocy [w sensie podczas przyjęcia] w rezydencji, czyż nie? [a czemu jest zdziwiona, skoro Vladimir już jej o tym mówi w trzecim odcinku? xD][dzięki Devis za sprawdzenie <3]
B: Dokładnie. To dlatego nikt o niczym nie pamięta. Kiedy pierwszy raz ciebie spotkaliśmy, Vladimir i ja próbowaliśmy zrobić to samo z tobą, żebyś opuściła rezydencję. Wiesz, co stało się potem. [nie wyszło wam prawdopodobnie dlatego, że te próby ani przez chwilę nie wyszły poza strefę planowania xD]
E: Ale co to ma wspólnego ze mną?
B: Wiem, że nie lubisz tego słyszeć, ale jesteś Kielichem, kochanie. Powoli będziesz nabywać niektóre z naszych darów, w tym moc perswazji. Wygląda na to, że już zaczynasz się tego uczyć!
E: Rozumiem...
- tu mamy wybór, czy chcemy się ucieszyć tą perspektywą czy nie -
E: Więc są jakieś zalety bycia Kielichem? To... trochę lepiej, niż myślałam!
B: Po prostu poczekaj i zobaczysz, pojawią się też inne profity. W dłuższej perspektywie nie sądzę, żebyś była zawiedziona. A teraz baw się dobrze. Masz prawo, żeby trochę się zabawić tej nocy!
B: Powiedz mi, domyślam się, że Vlad nie wie, że tu jesteś. Czy mam rację? [to że Eloise zapomniała, to już mnie nie dziwi, ale żeby Beliath nie pamiętał, że okielichowany wampir mniej więcej wyczuwa, gdzie jest jego naczynko? xD]
E: Er...
B: Nie martw się, nie wydam cię. Myślę, że spotkanie cię tutaj tej nocy jest całkiem zabawne. Zamierzam cię przedstawić moim przyjaciołom. Rozluźnij się, kochanie, zasłużyłaś na chwilę przerwy.
E: Ku mojemu zdziwieniu na twarzy Beliatha widniał wielki uśmiech. Nasze drinki zostały podane i Beliath uniósł swoją szklankę w moją stronę.
E: Wtedy zaczęłam się uśmiechać, czując jakbym zrzuciła z siebie wielki ciężar. Stuknęliśmy się szklankami. Tej nocy nie miałam czym się martwić. I nawet w tej mojej małej przygodzie znalazłam sobie przewodnika.
E: Wszystko poszło lepiej, niż się spodziewałam!
E: Jak tylko skończyłam mojego drinka, Beliath skinął głową i powiedział, żebym poszła za nim. Zapowiadało się, że ta noc będzie porywająca.
B: Cóż, wygląda na to, że zaczynasz być zmęczona, kochanie. Nie wygląda na to, by twoje nogi wytrzymałyby jeszcze jedną piosenkę!
E: Masz rację... Dzięki za ten wieczór, Beliath. Liczyłam, że fajnie spędzę czas, ale nigdy nie podejrzewałam, że będę tak dobrze się bawić! [o jaki przeskok akcji, ahahaha xD już serio mogli dać jedną dodatkową linijkę, że się bawią razem na parkiecie czy coś, nikt nie byłby o to zły XD][ew. to po prostu impreza była taka dobra, że Eloise wróciła świadomość dopiero na koniec; prawdopodobnie nigdy nie poznamy prawdy XD]
B: Nie ma za co, Eloise. A teraz zrób mi przysługę i idź do domu zanim bary zaczną się zamykać i pijani będą błąkać się po ulicach. Teraz powinno być spokojnie, więc idź już. Zobaczymy się w rezydencji!
E: Dzięki! Do zobaczenia niebawem!


- przenosimy się do lasu -
E: (Już zapomniałam, jak straszny może być ten Las nocą.)
E: (Może powinnam poczekać, by wrócić z Beliathem... Ale podejrzewam, że miał inne plany, skoro poprosił mnie o to, bym już poszła.)
E: (Czułam niepokój, jakby coś było w tym Lesie... i mnie śledziło...)
E: (Może to tylko moja wyobraźnia, ale i tak zaczęłam się robić nerwowa. Nie mogłam przestać o mordercy. [rychło w czas] Morderca nie mógł być nigdzie w pobliżu, bo inaczej chłopcy już by wyczuli jego obecność i coś z tym zrobili. [co? nie, skąd ten pomysł? przecież był w ich własnej rezydencji i go nie wyczuli, a co dopiero w wielkim lesie, a nie, srry, LESIE]. Mimo to lepiej się pospieszyć.)
- idziemy dalej w las - 
E: W miarę jak szłam w głąb Lasu i zbliżałam się do rezydencji, coraz mocniej ściskało mnie w piersi i żołądku. Z każdym krokiem czułam się coraz gorzej.
E: Jak byłam mała, to bałam się lasu nocą. Jak tylko robiło się ciemno, zaczynałam widzieć śledzące mnie czerwone oczy i czułam się, jakby zaraz miała mnie połknąć ta ukryta gdzieś kreatura, do której te oczy należały...
E: Ponownie opanował mnie instynktowny lęk, który zawsze czułam w obecności wampirów. Nie wiedziałam, co właśnie czułam i czy to w ogóle było prawdziwe, ale coś po prostu było nie tak. Byłam tego pewna.
E: Nie mogłam tego już dłużej znieść. Zaczęłam biec przez Las, coraz szybciej i szybciej. Musiałam dostać się do rezydencji tak szybko jak tylko mogłam!
- pojawia się tło lasu, którego wcześniej nie było xD -
E: (Myślę, że muszę się już zbliżać do rezydencji. Potrzebuję złapać oddech.)
E: (Jestem idiotką! Dlaczego ja zawsze muszę tak świrować? Co jest ze mną nie tak? Nie wypiłam dzisiaj przecież aż tak dużo!)
E: (To najciemniejsza i najstraszniejsza część Lasu. Po tej całej rozmowie o wampirach [hę? a, pewnie musiała się ona odbyć w pominiętej części imprezy XD], moja wyobraźnia oszalała.)
E: (A to w końcu tylko las... Wieje wiatr, szeleszczą drzewa, w pobliżu chodzą zwierzęta. Czego innego się spodziewałam?)
E: (Albo... To dziwne, ale tak właściwie... nie słyszę teraz żadnych odgłosów.)
E: (Zazwyczaj słychać przynajmniej normalne odgłosy lasu... To nie jest dobry znak.)
E: (I... chwila, co tam leży na poboczu drogi?)
E: (Cholera... co powinnam zrobić?)
- tu jest wybór czy ostrożnie podejść, czy pójść na około -
[wybór tu pada na pójście na około i nie ukrywam, że taka decyzja bohaterki jest w grze Beemoovu czymś wręcz pionierskim]
E: (Może to tylko pień drzewa, ale jeśli zacznie się poruszać w moją stronę...)
E: (Zamierzam uniknąć przejścia między tamtymi drzewami. Muszę tylko o odrobinę zejść ze ścieżki, żeby nie znaleźć się zbyt blisko tego czegoś, czymkolwiek to jest.)
E: (Pora iść...)
E: (Jak tylko wrócę do rezydencji, to zrobię sobie ogromny kubek gorącej czekolady, żeby pomóc sobie zapomnieć o tym okropnym spacerze przez las. Następnym razem poczekam z powrotem do nadejścia dnia.) [ciekawa jestem, skąd weźmie tę czekoladę, skoro w kuchni w rezydencji gwiżdże wiatr]
E: (Znaczy się, jeśli będzie jakiś następny raz, bo Vladimir może mnie zamknąć na strychu w ramach kary.) [chyba kary dla Ivana, który tam przesiaduje, lol]
E: (Zaczynam dostrzegać kształt tego czegoś. Jest wielkie... Prawie jak...)
E: (Och... O mój...)
E: (To wygląda jak... to wygląda jak ciało!)
E: Zmroziło mi krew w żyłach i zaczęły drżeć mi ręce, gdy powoli docierało do mnie, na co patrzę.
E: Mogłam nawet dostrzec zarys sukienki i głowy o czarnych, splątanych włosach. Kimkolwiek była ta kobieta, teraz leżała na poboczu drogi, plecami do mnie.
E: Kiedy dostrzegłam mokrą plamę pod jej głową, nie miałam już żadnych wątpliwości. Musiała być ofiarą mordercy.
E: (Czy ona jeszcze żyje? Jak to się stało, że trafiła tutaj?)
E: (Powinnam... powinnam uciekać, ale nie mogłam jej tu zostawić, jeśli jeszcze żyła. Muszę to sprawdzić, by być pewną!) [nooo prawie dobrze; po tym co widzi nie ma się co łudzić, że dziewczyna żyje, ale jestem w stanie tu zrozumieć Eloise]
E: (O mój boże... morderca może ciągle być w pobliżu...)
E: (Miałam nogi jak z waty. Szybko podeszłam do ciała i przeszła mnie fala nudności, gdy poczułam rdzawy zapach krwi.)
E: (Zmusiłam się do przykucnięcia przy niej i obrócenia jej. To nie było łatwe zadanie, bo moje dłonie ciągle drżały.)
E: (Wreszcie zobaczyłam jej twarz. Była bezksiężycowa noc i ciemność sprawiła, że wszystko wydawało się jeszcze bardziej złowieszcze niż zazwyczaj.)
E: (Oczy tej młodej kobiety były otwarte i bez życia. Miała ślady po ugryzieniach na szyi i część jej gardła była oblepiona zaschniętą krwią.)
E: (To był makabryczny widok. Została zamordowana w ten sam sposób jak ofiara na przyjęciu...)
E: (Naszło mnie na wymioty, nie czułam się dobrze... i nie mogłam już nic dla niej zrobić. Muszę ostrzec pozostałych. Natychmiast, przed świtem!)
E: (Ale gdy wstawałam, nagle zauważyłam jakiś ruch w zaroślach.)
E: (Nieważne co to było. Bez zastanawiania się obróciłam się na pięcie i zaczęłam biec tak szybko jak tylko mogłam.) [wow, druga dobra decyzja w ciągu paru minut, niesamowite]
E: (Jestem pewna, że coś widziałam! Szybko, szybko, szyb...)
E: ACH!
E: Krzyknęłam, gdy upadłam do przodu i przetoczyłam się kawałek, aż się zatrzymałam. Coś mocno uderzyło mnie w plecy. Zastygłam w bezruchu i czułam się, jakbym zaraz miała zostać zaatakowana.
E: Byłam przepełniona strachem, gdy otworzyłam oczy. Miałam twarz przyciśniętą do ziemi. Słyszałam odgłos zbliżających się kroków, kilka metrów ode mnie...
E: (Moje dłonie i kolana krwawiły i miałam problem z podniesieniem się. Ale muszę stąd uciekać!)
E: (Nie chcę umierać... jestem przerażona!) [Eloise na tej ścieżce chyba bardzo chce rywalizować z Gardią o to, która więcej razy otrze się o śmierć][a czy ktoś pytał Śmierci, czy chce się otrzeć o nie?]
E: Ale kiedy próbowałam się podnieść, poczułam na plecach czyjąś stopę. Zostałam przybita do ziemi, jak motyl szpilką w czyjejś kolekcji owadów.
E: Usłyszałam zimny, beznamiętny śmiech mojego napastnika, tak jakby się cieszył tym, że byłam taka przerażona i bezbronna. Walczyłam o to, żeby się ruszyć i się odwrócić, ale wtedy stopa przycisnęła mnie mocniej.
E: Wtedy nagle mój napastnik mnie uwolnił, dając mi dość czasu, żebym zaczęła się odczołgiwać... zanim znowu mnie przygwoździł do ziemi. Byłam oszołomiona i bezbronna.
???: Żałosny mały człowiek... Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz się z tego wydostać. [według informacji z discorda ten gość nazywa się Neil, ale nie będę z tym szarżować, dopóki nie zostanie to oficjalnie podane w grze xD]
E: Zastygłam w bezruchu na dźwięk jego okrutnego i kpiącego głosu. Nagle nie mogłam się już więcej ruszyć. Zaczęłam czuć odrętwienie. Przypomniałam sobie, jak na przyjęciu ofiary Beliatha chętnie się poddawały ugryzieniom... Ten wampir mnie sparaliżował. Próbowałam krzyczeć, ale wydałam z siebie tylko cichy okrzyk. Odpowiedział mi na to gromkim śmiechem.
???: Twoja krew pachnie smakowicie... To będzie prawdziwy rarytas.
E: (Nie! Nie!!)[Nie!!!]
???: Chodź, zrelaksuj się i...
E: (Chwila, czy ja słyszę jakieś kroki? Brzmią, jakby dochodziły z Lasu...) [być może to dlatego, że jesteś w środku Lasu, ale mogły mnie zmylić te wszechobecne drzewa]
???: Co do...?!
E: Nagle zniknął ciężar z moich pleców i mój umysł się rozjaśnił. Coś albo ktoś właśnie się zderzył z moim napastnikiem i odepchnął go daleko.
E: Zlana potem obróciłam się dziko i zaczęłam gramolić się do tyłu przez kurz na drodze.
E: (Gdzie oni są?! Słyszę, że walczą, ale nie widzę nikogo...)
E: (Tam, w lesie! Chyba ich dostrzegam!)
E: (Sądząc po ich okrzykach i uderzeniach, walczyli zupełnie na poważnie! Co powinnam teraz zrobić?!)
- tu jest wybór czy chcemy coś pomóc czy lepiej wiać -
E: (Nie mogę tak po prostu mu pozwolić mnie uratować i walczyć samemu! Muszę coś zrobić, cokolwiek!)
E: (Muszę spróbować się podnieść...)
E: (Moje kolana są zakrwawione i moje ręce są mocno podrapane. Czułam się okropnie... Miałam nawet problem z chodzeniem.)
E: (Cóż za straszna walka. Mogłam słyszeć odgłosy łamanych gałęzi, okrzyków i mocnych uderzeń. Ale to niemożliwe, by cokolwiek dostrzec w tej bezksiężycowej nocy...)
E: Zanim mogłam znowu się ruszyć, usłyszałam okropny krzyk. Sądząc po odgłosach kroków i łamanych gałęzi, mogłam stwierdzić, że ktoś odbiegł w noc. I wtedy zapadła cisza.
E: Walka się skończyła.
E: (Mam nadzieję, że to ten morderca uciekł...)
E: (Chyba słyszałam tego jednego, który został. Zbliżał się. Nie miałam czasu by uciec. Postanowiłam przykucnąć na poboczu drogi i ukryć się, dopóki nie zobaczę go lepiej.)
E: (O tam, przeczołgam się kawałek dalej i ukryję pod pniakiem, za gałęziami.)
E: (Zaraz tu będzie... Widziałam jego zarys między tamtymi drzewami. Gdyby tylko był księżyc na niebie, to widziałabym go lepiej.)
E: (Wychodzi spomiędzy drzew... i...)
E: Vladimir?!
- pojawia się poharatany Vladimir -
E: Niemal wykrzyczałam jego imię, gdy go zobaczyłam. Nagle odzyskałam zmysły, gdy dostrzegłam, w jakim był stanie.
E: Tak jak się spodziewałam po tym, co usłyszałam, Vladimir był poważnie ranny. Jego piękne ubrania były w strzępach. Ślady po ugryzieniach, siniaki i plamy krwi widoczne przez dziury w ubraniach tworzyły swoisty/marmurkowy wzór. 
E: Wyglądał, jakby był w szoku i ledwie stał na nogach. Kosztowało go sporo wysiłku samo obrócenie głowy w moją stronę.
V: Eloise? Jesteś tam? Czy wszystko z tobą w porządku? Gdzie...
E: Tu jestem!
E: Wyskoczyłam z zarośli i zaczęłam biec w jego stronę. Kiedy byłam tylko kilka kroków od niego, to zaczął się chwiać i ledwie miałam czas, by go złapać, zanim runął w moje ramiona. Nie miał już siły.
E: Vladimir!
V: Uciekł... Musimy... wrócić do rezydencji...
E: Tak, tak, oczywiście! Oprzyj się o mnie, zaprowadzę cię tam!
E: Mój głos był stanowczy, bo przestałam panikować. Zobaczenie Vladimira w tak kiepskim stanie sprawiło, że całkiem zapomniałam o swoim strachu. Potrzebował mnie. Właśnie uratował mi życie i teraz była moja kolej, żebym uratowała jego!
E: Trzymaj się, Vladimir! Będzie dobrze. Zajmę się tobą. Wszystko będzie w porządku...
E: (Nie odpowiedział, tylko jęknął z bólu. Jest naprawdę w kiepskim stanie. Musimy się pospieszyć.)
- przenosimy się do rezydencji - 
E: (Wreszcie jesteśmy w rezydencji.)
E: (Vladimir nic nie powiedział przez całą drogę. Za bardzo go bolało.)
E: (Obawiałam się, że sobie nie poradzę z szokiem, ale płynęło we mnie teraz tyle adrenaliny i byłam tak skupiona na pomocy Vladimirowi, że mogłabym go nieść kilometrami, gdyby była taka potrzeba.)

E: (Muszę teraz zawołać o pomoc!)
E: Hej! Czy jest tu kto? Vladimir jest ranny, potrzebujemy pomocy!
V: To... bez sensu...
- tutaj mamy wybór jak chcemy na to zareagować -
E: Nie mów tak! Jestem pewna, że się o ciebie martwią, Vladimirze! Jak tylko usłyszą, co się stało, to przyjdą i...
V: To bardzo miłe z twojej strony, ale nie kłopocz się tym... o tej porze już wszyscy śpią w swoich pokojach. Lubimy być pewni, że nie przegapimy odpowiedniego momentu i nie złapie nas światło słoneczne, więc nie są w stanie nas teraz usłyszeć.
E: Ale już widywałam Ivana na nogach w ciągu dnia. Może się jeszcze nie położył...
V: Wiem... To on mi powiedział o tym, że opuściłaś rezydencję. Ale poszedł się położyć krótko po tym jak z nim rozmawiałem. Był wyczerpany... Nie będzie w stanie nam pomóc.
E: (Niby powinnam być zła na Ivana, ale uratował mi życie. To dzięki niemu Vladimir poszedł mnie poszukać...)
E: A co jeśli zapukam do ich drzwi, żeby ich obudzić?
V: Wampiry śpią głęboko i obudzenie ich jest niemal niemożliwe. Gdy już raz położymy się do łóżka, to nie wstajemy aż do zmierzchu. [jak na swój stan, Włodek naprawdę się rozgadał XD]
E: Rozumiem... W porządku, skoro tylko ja jestem na nogach, to muszę się tobą zająć.
V: Nic nie...
E: Nie kłóć się ze mną. Potrzebujesz opieki medycznej!
E: (Wszystkie pokoje na parterze wypełnią się światłem, gdy tylko słońce wstanie, więc zostanie tutaj jest zbyt niebezpieczne. A może mój pokój...?)
E: Zabiorę cię do mojego pokoju!
V: Nie bądź niepoważna, możemy pójść do mnie... tam... jest wszystko, co potrzeba... [o, chyba sobie właśnie przypomniał, że jest poważnie ranny]
E: (Oczywiście, możemy pójść do jego pokoju... Już tak się przyzwyczaiłam do tego, że jego pokój jest granicą, że nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. W każdym razie, jeszcze zostało w nim trochę życia.)
E: Daj spokój, cieszę się, że zostało w tobie jeszcze trochę życia, ale mógłbyś się zamknąć na chwilę? Musisz oszczędzać siły.
V: Być może masz rację...
E: (Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Również spróbował się uśmiechnąć, ale było jasne, że nadal czuł ogromny ból.)
E: Czy twoje drzwi są zamknięte? Czy dasz radę wejść po schodach?
V: Nie, nie są zamknięte. I powinienem dać radę, jeśli się oprę o ciebie. Ale czy jesteś pewna, że...
E: Vladimirze, zaniosę cię na drugi koniec tego kraju, jeśli będę musiała. Po prostu wytrzymaj jeszcze trochę. Zajmę się tobą.
- wchodzimy piętro wyżej -
E: (Jeszcze dwa piętra... Dam radę!)
- wchodzimy do pokoju Vladimira -
E: To był pierwszy raz, gdy weszłam do pokoju Vladimira... I biorąc pod uwagę dramatyczne okoliczności, byłam raczej zmartwiona niż podekscytowana.
E: Byłam pewna, że Vladimir już zużył resztki swoich sił. Praktycznie musiałam go dowlec do łóżka.
E: Coraz bardziej czułam na ramieniu ciężar jego ciała i walczyłam, by utrzymać go w pionowej pozycji. Nie mogłam mu teraz pozwolić upaść! [imo te dwie linijki powinny być w odwrotnej kolejności]
E: No dawaj, Vladimir, jeszcze parę kroków! Postaraj się jeszcze trochę!
E: (Jedyne co robił, to jęczał. Musiał być już niemal nieprzytomny.)
E: Jeszcze tylko kilka kroków... Tak, właśnie tak...
E: I już! A teraz się połóż! [dziwnie wygląda ten fragment biorąc pod uwagę, że Eloise chwilę temu już wspomniała, że dowlekła go do łóżka... tu chyba zawiodła korekta]
V: W tym momencie tylko to mogę zrobić...
E: (Padł ciężko na łóżko. Czy powinnam mu pomóc?)
- tu mamy wybór czy zostać, czy sobie pójść -
E: (Cholera, musiał po drodze stracić połowę krwi. Ledwie się rusza. Potrzebuje mnie!)
E: Pomogę ci ułożyć się na łóżku. Jesteś w tak kiepskim stanie...
V: Chciałbym to jakoś sarkastycznie skomentować, ale to byłaby z mojej strony hipokryzja... [jak na umierającego jest nadzwyczaj wygadany; knebel chyba powinien stanowić obowiązkowe wyposażenie jego apteczki]
E: (I już, ułożyłam kołdrę i zrobiłam mu odpowiednie podparcie z poduszek, po czym pomogłam mu znowu się położyć. Muszę się nim zająć, bo naprawdę nie wygląda najlepiej.)
E: (Ale tak właściwie... Co ja mogę zrobić, by mu pomóc? Nawet nie wiem, jak należy się zaopiekować poranionym wampirem!) [pewnie tak jak wszystkim innym co jako tako żyje - wystarczy pozatykać wszystkie niezaplanowane przez Matkę Naturę dziury]
E: Vladimir, co mogę zrobić, żeby ci pomóc? Nie chcę pogorszyć twojego stanu...
V: W zasadzie... musisz tylko opatrzyć rany... i pomóc mi się rozluźnić. Nasze ciała mimo wszystko pozostały dość... ludzkie... argh...
E: (Muszę spróbować powstrzymać go od mówienia, dopóki nie poczuje się lepiej. Zamierzam zacząć oczyszczać jego rany.)
V: Możesz użyć tamtej miski i ręczników. Używam ich by przemyć twarz zanim się położę do łóżka... I w komodzie jest apteczka.
E: W porządku.
E: (Jest zorganizowany tak jak zawsze. Więc, zacznijmy od podstaw... o tutaj, musiało mu chodzić o tę skórzaną torbę. [jak nie ma w niej knebla, to szukaj dalej, bo to nie to]. Wezmę też te ręczniki i misę z wodą stojącą przy palenisku.)
E: (Ach, woda jest ciągle ciepła. Idealnie! Wyrzucę wszystkie materiały z tobry na stolik przy łóżku.)
E: Ale gdy położyłam misę nieopodal Vladimira i zaczęłam namaczać ręczniki w ciepłej wodzie, poczułam zimne dłonie wampira na moich. Uniósł je do twarzy.
E: Pomimo bólu, całkowicie zapomniałam o moich własnych bolesnych zadrapaniach po wydarzeniach w Lesie.
V: Te też musisz je oczyścić zanim się zasklepią. To wygląda na paskudną ranę. [a czy mógłbyś przez chwilę się zachowywać jak poważnie poraniony powinien?]
E: W porządku... dam sobie z tym radę. Nawet zapomniałam, że sama jestem zraniona. Twoje rany są o wiele bardziej poważne. Jeszcze nie mamy najgorszego za sobą.
V: Twoje dłonie drżą, a twoje kolana są całe we krwi. Sobą też musisz się zająć. [a, okej, to nara, wrócę później, jak już się ogarnę]
E: (Nie spodziewałam się, że będzie się tak o mnie niepokoił... szczególnie że sam nie jest w najlepszym stanie.) [naaah, to tylko subtelna jak przerzucanie ziemi łopatą sugestia, że Włodek ma jakieś uczucia względem ciebie]
E: Wiesz, wolałabym zacząć od...
V: Daj mi to.
E: I tak by mnie nie posłuchał. Nawet jeśli go bolało, zaczął ostrożnie wycierać moje rany mokrym ręcznikiem. [o boooże, łopata to już za mało, teraz przyjechali z koparką... czy to już starość, skoro myślę, że to jest zwyczajnie głupie, a nie romantyczne, czy czułe?]
E: Delikatnie oczyścił moje rany, obserwując moją reakcję na to. Zacisnęłam zęby. Nawet jeśli mnie bolało, to moje rany były drobne w porównaniu do tych jego...
E: Jego troska sprawiła, że poczułam ciepło i motylki w brzuchu. [ok, czyli to jednak starość]
E: Nie musisz....
V: Wiem. Ale nie lubię widzieć ciebie taką. Ja... martwiłem się, że możesz być poważnie ranna. [*intensywnie powstrzymuje się od przewrócenia oczami*]
E: (Och... ale tak właściwie...)
E: Hm... Powiedziałeś, że to od Ivana wiesz, że...
V: Tak, powiedział mi, że wyszłaś z rezydencji. Nie było trudno się domyślić, dlaczego.
E: Po naszej kłótni... cóż, potrzebowałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebowałam wyjść i poznać ludzi.
E: (Czułam się tak niezręcznie. Miałam do niego tyle pytań, ale najpierw musiałam się nim zająć. Czułam się zupełnie zagubiona. Gdzie powinnam zacząć?)
E: W każdym razie, chyba nie potrzebuję cię pytać o zgodę, czyż nie?
V: Tak, nie musisz. Jesteś... wolna, tak długo, jak nie próbujesz uciec. I żeby być w pełni szczerym, to naprawdę zagrało mi to na nerwach, gdy się dowiedziałem, że się wymknęłaś.
E: Myślałam, że wyraziłam się jasno - nie należę do ciebie.
E: (Nie zamierzał mi robić o to wyrzutów? Odwrócił wzrok?)
V: Domyślam się, że sam nie wyraziłem się dość jasno. Nie przeszkadzało mi to, że opuściłaś rezydencję. Chodzi o to, że chciałem z tobą porozmawiać... Wytłumaczyć ci. Ale gdy zacząłem cię szukać, to ciebie nie było.
E: (To byłoby naprawdę spora odmiana. Aż do teraz nie przychodził do mnie, żeby ze mną porozmawiać.)
V: Ja nie... Nie lubię konfliktów i nie lubię sobie przypominać, że mam problem ze zrozumieniem innych, okej? Chciałem... wyjaśnić sprawy między nami. Nawet jeśli nie rozumiałem, czemu byłaś taka zła. [ej, nie chcę się wtrącać, ale dopiero co ktoś tutaj był poważnie ranny...]
E: (W końcu robimy jakiś postęp?)
E: (Szkoda, że sprawy... wymknęły się spod kontroli.)
- tu jest wybór, jak chcemy potraktować jego wypowiedź -
E: Co to znaczy? Czy mam ci wytłumaczyć, dlaczego trzasnęłam drzwiami, gdy wychodziłam?
V: Było dla mnie jasne, że czułaś się, jakbym nie starał się dostatecznie, ale nie rozumiałem, co przez to miałaś na myśli.
E: Twoja obojętność doprowadzała mnie do szału bardziej niż cokolwiek... Szczerze, to miałam nadzieję, że zrozumiemy się nawzajem.
V: Hmpf... Być może... Wygląda na to, że nasze priorytety się zmieniły.
E: (Cóż... w każdym razie, czuję się teraz lepiej, gdy to z siebie wyrzuciłam.)
E: Dzięki za zajęcie się mną... teraz moja kolej, bym zajęła się tobą. [NO NARESZCIE][ta scena prawdopodobnie dużo lepiej wyglądała jako koncept na papierze]
E: Jak tylko to powiedziałam, zwróciłam uwagę na jego rany. I wtedy nagle coś sobie uświadomiłam.
E: Żeby się zaopiekować Vladimirem, będę musiała zdjąć z niego koszulę. Gdy tylko o tym pomyślałam, zarumieniłam się.
E: Er...
V: Co? Jest jakiś problem? [tak, nie masz ręki, nie zauważyłeś?]
E: Uch... Nie, nic...
E: (Weź się w garść. Jedyne co masz zrobić, to zaopiekować się nim i tyle... Nie bądź idiotką!)
- tu jest wybór, w jaki sposób mamy poinformować Włodka, że musi wyskoczyć z łaszków -
E: Musisz zdjąć płaszcz i koszulę, żebym mogła zabandażować twoje rany...
E: Potrzebujesz z tym pomocy?
V: Masz rację, całkiem o tym zapomniałem... I widząc, że mam tyle siły, co nowo narodzone kocię, możesz mi pomóc się rozebrać. Wyglądam już dostatecznie niedorzecznie.
E: (W porządku... no to pora zdjąć z niego płaszcz...)
E: Nadal mnie bolały palce po upadku, ale niezdarnie spróbowałam ściągnąć płaszcz Vladimira z jego ramion. Pogarszało sprawę to, że materiał wchłonął trochę krwi i po wyschnięciu stał się sztywny jak tektura.
E: Widziałam jak Vladimir krzywił się przy każdym pociągnięciu. Starałam się być ostrożna jak to tylko możliwe. [przynajmniej się zamknął]
E: Gdy wysuwałam jego ręce z rękawów, nachylałam się blisko do niego.
E: Teraz był czas, by ściągnąć kamizelkę, przedtem rozpinając wszystkie jej guziki i zapięcia. Po walce nie zostało ich zbyt wiele, co mi ułatwiło sprawę.
E: Co do koszuli...
E: Wyglądasz, jakby cię zaatakowało dzikie zwierzę. [nie, nie, błagam, znowu zacznie gadać @_@]
V: Można powiedzieć, że tak właśnie było. Nigdy wcześniej nie brałem udziału w takiej walce.
E: Byłam gotowa, by mu zadać trochę więcej pytań, ale rozproszyło mnie czucie pod palcami jego skóry, gdy rozpięłam jego koszulę i ściągnęłam mu szalik.
E: Już mogłam zauważyć przebłyski jego ciała poprzez dziury w jego ubraniach... ale czuć jego skórę... to było coś zupełnie innego.
E: Kontynuowałam ostrożne odsuwanie materiału i w końcu mogłam zobaczyć nagi tors Vladimira. Jak na tak szczupłego mężczyznę, był niesamowicie silny... Delikatny zarys jego wyrzeźbionych mięśni był widoczny pod jego alabastrową skórą.
E: Niemal wyglądał, jakby został wyrzeźbiony z marmuru. [to alabaster czy marmur?]
E: Desperacko pragnęłam przesunąć palcami po zarysie lekko wystających obojczyków. Ale wtedy znowu zwróciłam uwagę na jego otwarte rany. [no skoro Włodek nie zachowuje się jak ciężko ranny, to ja się nie dziwię, że Eloise też o tym zapomina]
E: Szybko wróciłam do pracy. Wylałam trochę środka dezynfekującego na namoczony ciepłą wodą ręcznik i zaczęłam ostrożnie wycierać krew i pył z jego ran.
E: Wyglądasz jakbyś został podrapany... i pogryziony...
V: To był wampir. Gdy walczymy, to zachowujemy się jak... zwierzęta. Gdybym był bardziej dramatycznym typem, to bym powiedział, że zachowujemy się jak zwierzęta, którymi jesteśmy.
E: Zawsze jesteś bardzo krytyczny wobec wampirów.
V: To dlatego, że ich nienawidzę. Nienawidzę wszystkiego, co z nimi związane. Nienawidzę tego życia. I jeśli mam być z tobą szczerzy... to na początku... chciałem patrzeć jak cierpisz tak samo jak ja...
E: (Co? Och...)
E: (Musi być zbyt wykończony, by się przejmować ukrywaniem swoich prawdziwych uczuć. Ja... nie wiem, co o tym myśleć...)
E: Vladimir, dlaczego tak uparcie mnie od siebie odsuwałeś? Wiesz, że chciałam jedynie, żebyśmy się dobrze dogadywali.
V: Nie wiem... Może to dlatego, że mierzyłem się z moją sytuacją tak długo, że już nie przejmowałem się tym, by się w ogóle starać. Nie podejmuję żadnych wysiłków... bo jaki z tego pożytek...
E: (Nie mogę mu pozwolić tego mówić. Wydaje się taki zgorzkniały i wyczerpany. Nie mogę znieść widzenia go takim.)
- tu mamy wybór, jak chcemy się teraz zachować, ale szczerze to nie ma między wyborami zbyt wielkiej różnicy xD -
E: (Czuję, że chcę się nim zaopiekować. Nawet jeśli narzeka. Tym razem naprawdę potrzebuje pomocy. Pozostali mi powiedzieli, że to będzie konieczne... i to jest w końcu moja szansa. Muszę spróbować.)
E: (Byłam na niego taka zła... Czasem zapominałam, że gdzieś w głębi siebie... myślałam, że on bał się ludzi i okazywania jego prawdziwych emocji.)
E: (Muszę sprawić, by zaczął mówić o tym, jak to jest być wampirem. To go rozproszy, podczas gdy ja będę opatrywać jego rany. I chcę dowiedzieć się czegoś więcej. Tym razem się z tego nie wywinie.)
E: Vladimir, myślę że powinniśmy całkowicie zabandażować twoje rany. Zajmę się tym, dobrze?
V: Co? A czy ty przynajmniej wiesz, co właściwie robisz? Nie sprawiasz wrażenia, byś miała jakoś szczególnie wyćwiczone dłonie. [obok śmierci i podatków należy dopisać, że można być pewnym tego, że Vladimir ciągle będzie się zachowywał jak Vladimir]
- tu mamy wybór, co mu odpowiedzieć -
E: Cóż, będziesz musiał mi zaufać.
E: Nigdy się nie zajmowałam tak poważnymi ranami, ale to nie pierwszy raz, gdy udzielam komuś pierwszej pomocy. W sierocińcu musieliśmy dbać o siebie nawzajem, bo nie zawsze była na miejscu pielęgniarka.
V: Czy naprawdę jesteś pewna, że wiesz co robisz? [po kolejnym pytaniu w tym stylu rzuciłabym tym wszystkim i sobie poszła xD]
E: Wszystkie rany są mniej lub bardziej do siebie podobne. Nie martw się, nie będę odwracać wzroku. Teraz się rozluźnij.
E: I nigdy nie zrobiłabym czegoś, co mogłoby spowodować dla ciebie zagrożenie. Nie po tym, jak uratowałeś moje życie... I poza tym... jesteś dla mnie ważny.
E: (Nie sądzę, by się tego spodziewał. Po prostu zastygł w bezruchu, podobnie jak ja...)
E: Czy jesteś gotowy? Możemy zacząć?
V: Nie sądzę, bym miał jakiś wybór... [od biedy możesz jeszcze zdechnąć w samotności - zawsze jest jakiś wybór!]
E: (W porządku... gdzie by tu zacząć...)
- tu mamy wybór, od czego zaczniemy -
E: (Najlogiczniejszym pierwszym krokiem byłoby oczyszczenie jego skóry i wszystkich cięć.)
E: (Więc użyję środka odkażającego, po czym zabandażuję jego rany.)
E: Postaram się cię nie skrzywdzić, ale muszę nieco wytrzeć...
V: To nie pierwszy raz, gdy mi się to przytrafiło. Miejmy to już za sobą.
E: Zainspirowana, zamoczyłam ręcznik w ciepłej wodzie, mocno go wycisnęłam i zaczęłam delikatnie oczyszczać jego rany. Na szczęście miałam mocny żołądek. Raz za razem usuwałam wyschniętą krew z krawędzi jego ran, wraz z brudem i pyłem z Lasu.
E: Czułam na sobie jego przeszywające spojrzenie. Dzięki skupieniu się na swoim zadaniu, udało mi się udawać, że wcale nie jest półnagi, ale nie mogłam zignorować tego, z jaką ciekawością spoglądał na moją szyję...
E: To tak, jakbyś mi nie ufał.
V: Przede wszystkim jestem zdumiony. Nigdy bym nie podejrzewał, że jesteś zdolna do czegoś takiego. [w sensie do ogarnięcia tak paskudnych ran]
E: Więc tak w zasadzie myślałeś, że jestem słabeuszem.
V: Nie! To po prostu... Nie sprawiasz wrażenia... dziewczyny, która wie, jak sobie poradzić z taką sytuacją.
E: Tylko się pogrążasz.
V: Cholera... Przepraszam. Jak to mawiają, nie powinienem oceniać książki po okładce. Wybacz, już minęło trochę od czasu, gdy przebywałem w towarzystwie kobiet. W przeszłości taki nie byłem.
E: (To moja szansa!)
- tu mamy wybór, jak chcemy zapytać o przeszłość Vladimira -
E: Zawsze wydajesz się zgorzkniały i surowy wobec siebie, gdy wspominasz o "przeszłości".
V: No i? Czy to twój interes?
E: Nie oceniałam cię. Po prostu poczyniłam taką obserwację i tyle... I wydajesz się... smutny. Tak jakbyś czuł, że już nie jesteś tą osobą, którą kiedyś byłeś.
V: To oczywiste, że się zmieniłem. A co myślałaś? Straciłem wszystko, stopniowo, wraz z tym jak moja rodzina i ja zaczęliśmy rozumieć, co się ze mną dzieje. To gorsze jak umieranie. To bardziej jak przedłużona tortura.
E: Słuchałam w ciszy, gdy usuwałam warstwy zaschniętej krwi i brudu, by odsłonić jego trupiobladą skórę, teraz naznaczoną głębokimi cięciami. Głos Vladimira stawał się nieco napięty, ilekroć ręcznik napotykał jakiś opór, ale ani razu się nie skarżył.
E: Ostatni raz wycisnęłam ręcznik i skończyłam wycierać jego smukły tors. Woda w misce była czerwona od jego krwi. Wzięłam świeży ręcznik, by go wysuszyć i usunąć resztki środka odkażającego.
V: Mogę tylko sobie wyobrażać, jak to musi być dla ciebie okropne, ale nie mogę powiedzieć, że rozumiem jak to jest... Tak naprawdę nigdy nie musiałem sam budować swojego życia. Nigdy nie musiałem walczyć o cokolwiek czy kogokolwiek, bo zawsze byłem sam. To chyba niezbyt wiele, co?
E: (Patrzy się na mnie dziwnie...)
E: Gdy odziedziczyłam tę rezydencję... Myślałam, że zrobię coś ze swoim życiem... ale... cóż, wiesz, jak się to skończyło.
E: Opuściłam głowę, gdy to powiedziałam. Zaczęły mnie piec oczy i nos. Nie spodziewałam się tego... ale nagle wróciła do mnie myśl o moich niespełnionych/zniszczonych marzeniach i była ona jak cios w twarz.
E: Może to dlatego, że wcześniej tej nocy niemal umarłam. Unikałam spojrzenia Vladimira, gdy kontynuowałam wycieranie jego ran, ostrożnie obserwując jego reakcje i to jak jego mięśnie się napinały przez ból. Starałam się oszczędzić mu bólu jak tylko się dało.
E: W sumie to dość żałosne. Nie sądzę, bym kiedykolwiek zrobiła coś dla siebie. Moje życie jest bez sensu i już takim pozostanie... Nie wiem, co ja sobie wyobrażałam. Zwykłam była myśleć, że jestem kimś szczególnym, że zasługiwałam na inne życie, że mogłam zmienić swoją przyszłość. A na końcu, jestem niczym. Jestem zwykłą dziewczyną.
E: (Nie powinnam się tak dławić, gdy to mówiłam... ale gdzieś w głębi siebie wiedziałam, że moi przyjaciele mieli rację, gdy powiedzieli mi, że myślałam, że jestem lepsza od nich. Tak bardzo za siebie się wstydzę...)
V: ... nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę... ale zmieniłaś nasze życia.
E: (Nie mogłam się powstrzymać od pełnego ironii śmiechu.)
E: Tak, wiem. Jestem waszym najgorszym koszmarem.
V: Nie!
E: (... Co?) [... co? xD]
V: ... to prawda. Potrząsnęłaś wszystkim tutaj. Wybacz, że to powiem, ale to było... na początku trochę chaotyczne. Ale ty nie... ty nie jesteś taka. Znam mrok i znam smutek. Ty jesteś tego przeciwieństwem.
- tutaj mamy wybór czy go wyśmiać, czy dopytywać -
E: Nie wiem. Nie sądzę. Chciałabym myśleć, że to prawda...
E: Ale nie zrobiłam niczego dobrego od czasu, gdy się tu pojawiłam.
E: (To jest to, co chciałam wczoraj usłyszeć, a teraz jestem zbyt wyczerpana, by w to uwierzyć.)
V: Wiesz, że czasem nie potrafimy dobrze ocenić swojego charakteru?
E: (Tym razem wydaje się spokojniejszy.)
E: Może, ale nadal mam wątpliwości. I muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że to powiesz.
V: Czy to dla ciebie takie zaskakujące? [eee... tak? xD]
E: ... Vladimir, wiem, co czuję do ciebie, ale gdy chodzi o to, co ty czujesz do mnie... czy w ogóle masz jakieś uczucia.... Nie mam pojęcia.
E: Odstawiłam na stół ręczniki namoczone środkiem dezynfekującym i krwią, po czym wzięłam rolkę gazy z jego apteczki. Pozostało mi już tylko zabandażować jego pierś i dać mu odpocząć.
E: Przez cały czas czułam, jak patrzył na moją szyję. Powoli sobie uświadamiałam, jak jestem blisko niego.
E: Nie ruszaj się, już prawie skończyłam.
V: Eloise, spójrz na mnie, proszę.
E: Położyłam dłonie na jego piersi i zamierzałam rozwinąć gazę, gdy usłyszałam jak wypowiada moje imię.
E: Poczułam jak ścisnął mi się żołądek i zastygłam w bezruchu, trzymając pasek gazy. Spokojnie i bez oporów uniosłam wzrok, by napotkać jego mroczne spojrzenie.
E: Jego policzek był spuchnięty i grzbiet nosa wyglądał, jakby przyjął paskudny cios. Siniak zaciemnił elegancką linię jego szczęki.
V: Słuchaj... Wiem, jaki potrafię być czasem... Ja... Wiem, że byłem oziębły i zdystansowany. Zaniedbałem cię i traktowałem jak moją osobistą niewolnicę, której jedynym celem było zaspokajać każdy mój kaprys.
E: (Co do...?)
V: Przepraszam. Myliłem się, od samego początku. Spędziłem noc na rozpamiętywaniu wszystkiego, co się wydarzyło od kiedy tu przybyłaś i stopniowo się uspokoiłem.
V: Myślałem, że przewracasz moje życie do góry nogami, ale tak naprawdę to właśnie przywracałaś mnie do życia.
V: Kiedy zobaczyłem, że jesteś w niebezpieczeństwie i prawie zginęłaś... Poczułem się zimny w środku, zupełnie jak wtedy, gdy zostałem przemieniony. A teraz przywracasz mi to, co straciłem. [sprawdziłabym, czy się nie uderzył za mocno w głowę, bo chyba majaczy]
E: Chłonęłam każde jego słowo. Zabrakło mi powietrza w płucach, gdy kontynuowałam bandażowanie ran Vladimira. Gdy mówił, to już się nie wyrażał niejasno i się nie wahał. Jego głos był pewny i opanowany. Spoglądał na mnie z wyrazem twarzy, który aż do teraz zupełnie nie był mi znany - był przepełniony życzliwością. [ewidentnie uderzył się w głowę xD]
E: To... to piękny sposób widzenia tego wszystkiego. Ale ja nie... ja...
V: Tak. Jesteś.
E: (Delikatnie dotknął mojego ramienia... i ujął moją dłoń, po czym umieścił ją na swojej piersi, na sercu...)
V: Jesteś sercem i duszą tej rezydencji. I... uzupełniasz mnie.
E: Czułam jego skórę pod moją dłonią. Moje palce były splecione z jego. Zrobiło mi się ciepło w brzuchu.
E: A moje serce biło kilometr na minutę.
E: Słyszenie, jak mówi do mnie jak do przyjaciela, wreszcie skruszyło barierę między nami.
E: Nie mogłam już powstrzymać niekontrolowanego pragnienia przebiegnięcia palcami po ramionach Vladimira. Jego skóra była gładka i biała jak marmur... [wcześniej był alabaster, halo][ewidentnie pisał to facet, skoro nie widzi różnicy między tymi kolorami XD]
E: Dłońmi ujęłam jego ramiona i uścisnęłam je mocno. Rany na moich dłoniach były lepkie od krwi i stworzyły delikatną barierę między moją i jego skórą. [eee?][fuuuuj]
E: Powoli przesunęłam palcami wzdłuż jego piersi i po świeżo zabandażowanych miejsach na jego skórze, czując jak nabiera i wypuszcza powietrze. [ja wiem, że to ma być taka romantyczna scena, ale ja tu siedzę i się zastanawiam jak bardzo uwalone krwią Eloise są opatrunki Vladimira]
E: Podobała mi się chropowatość gazy i było coś naprawdę intymnego w tym całym doświadczeniu. Ostatecznie, to ja się nim zaopiekowałam. To ja pielęgnowałam jego rany.
E: A przynajmniej te widoczne [rany]... Jego emocjonalne blizny, które zaczynałam zauważać, były o wiele głębiej zakorzenione. I prawdopodobnie były o wiele trudniejsze do wyleczenia...
E: Pewnym ruchem umieściłam dłonie wokół talii Vladimira, masując drobne mięśnie jego żeber i brzucha. Czułam pragnienie, by pokryć jego złamane ciało pocałunkami, by dotykać go palcami, by trzymać go blisko.
E: Tak jak on mnie ochronił, teraz była moja kolej, by zapewnić mu ochronę przed strachem i cierpieniem. Nachyliłam się, by delikatnie go pocałować w zagłębieniu gardła. [jakby kto pytał, to jest ten dołek między obojczykami, taki u podstawy szyi xD]
V: Eloise...
E: Ułożył swoje zimne dłonie na mojej twarzy i uniósł ją, aż mogłam mu spojrzeć prosto w oczy.
E: Gdy jego usta znalazły się na moich, poczułam się, jakbym spadała w bezdenną otchłań.
E: Instynktownie otoczyłam ramionami jego talię i przyciągnęłam go do siebie. Zdławił mój jęk swoimi ustami. Nigdy wcześniej nie pozwoliłam sobie tak dać się ponieść. Zawsze byłam spokojnym i cichym typem.
E: Nie rozpoznawałam tej powodzi pożądania, która mnie zalała, gdy przywarłam do Vladimira i rozchyliłam usta, by przyjąć jego pocałunek. Czułam kontury jego ust i promieniujące z nich ciepło, i subtelny nacisk jego języka...
E: Intensywny dreszcz przebiegł mnie wzdłuż kręgosłupa. Moje ramiona drżały, gdy badałam językiem krawędzie jego kłów. Pamiętałam każdy raz, gdy mnie ugryzł. Tę mieszankę bólu, adrenaliny, pożądania... i przyjemności. [nie przerzucili "i przyjemności" do następnej linijki? to tak się da?!]
E: Czy te uczucia mogą być jeszcze silniejsze? Czy cokolwiek innego może być bardziej odurzające?
E: Dłońmi gładziłam jego plecy, palcami śledząc linie na jego ciele. Gdy dotarłam do karku, zanurzyłam palce w jego włosach... i trzymałam je mocno. Pchnęłam jego głowę w dół, ale nie w kierunku mojego ramienia. [pewnie się czepiam, ale odczuwam dyskomfort psychiczny wiedząc, że Eloise ma ciągle utytłane dłonie własną krwią]
E: Czułam, że jego ciało mi uległo. Może go zaskoczyłam?
E: Ale jak tylko umieścił dłonie na mojej talii, to straciłam kontrolę. Teraz mogłam tylko się poddać, drżąc z ekscytacji pożądaniem, które uwolniłam. To było wszystko, na co mogłam liczyć w tym momencie.
E: Gdy jego kły przebiły delikatną skórę na mojej szyi, poczułam zachwycające połączenie pożądania i bólu, jak nasze skóry stały się mokre od mojej krwi.
E: To w niczym nie przypominało tego, czego doświadczałam wcześniej. Wbiłam palce w jego plecy tak mocno, że musiałam zostawić ślady.
E: Westchnęłam, gdy przełknął spory łyk mojej krwi i moje ciało poddało mu się, unosząc i opadając w rytmie jego oddechu.
E: Po tym jak się poddałam Vladimirowi i pozwoliłam mu wziąć w posiadanie moje drżące ciało, byłam podekscytowana, gdy poczułam, jak bierze mnie w swoje ramiona i trzyma mnie blisko...
E: Tak jakby mnie chciał...
E: ... tak bardzo, jak ja jego.
[ZAKOŃCZ ODCINEK]



Przetłumaczone Rozdziały

Prolog
Prolog
Aaron
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IX
Beliath
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X
Ethan
Ścieżka czeka na swoją premierę
Ivan
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X
Raphael
Rozdział IRozdział IIRozdział III
Vladimir
Rozdział IRozdział IIRozdział IIIRozdział IVRozdział VRozdział VIRozdział VIIRozdział VIIIRozdział IXRozdział X



Polecamy przy czytaniu skorzystać z opcji Reader View.