Hej!
Tłumaczenie powstało na podstawie nagrania z discorda ML <3. EDIT: SKOŃCZONE! UWAGA: Wszystkie linki z tłumaczeniem znajdziecie na dole każdego wpisu, po kliknięciu na rubrykę "Rozdziały" <3
Standardowo parę uwag na początek: 1. to nie jest solucja, 2. tłumaczenie jest kompletnie amatorskie, także mogą się w nim trafić drobne błędy, czy jakiś niefortunny dobór słów 3. zastrzegam sobie prawo lekkiej modyfikacji zdania, jeśli uznam, że napisane inaczej wyraża to samo co oryginał, ale lepiej brzmi po polsku.

Mała legenda:[]
- informacje, gdzie jesteśmy, co się dzieje na ekranie -
[moje uwagi do tłumaczenia, ewentualnie śmieszki]
Jak nie będę pewna, jaka forma tłumaczenia jest najbardziej akuratna, drugą umieszczę obok po /.


- jesteśmy w jadalni/salonie -
E: Z filiżanką parującej herbaty [w dłoniach], gapiłam się w podłogę i słuchałam moich przyjaciół dyskutujących nad tym, co się przed chwilą stało.
E: Dla mnie odpowiedź była prosta.
E: Morderca powrócił. Przyszedł, by dokończyć to, co zaczął tamtej nocy w Lesie, gdy Vladimir mnie uratował.
E: Właśnie dlatego wszedł do naszego domu...
Et: Widzicie co mamy za to, że nie podjęliśmy żadnych działań? Zostaliśmy zaatakowani w naszym własnym domu! Tym razem to nie był po prostu odosobniony atak. On praktycznie wypowiedział nam wojnę!
R: Aaron, Beliath, nie byliście w stanie go złapać? Albo zobaczyć, dokąd poszedł?
A: Nie mam pojęcia, jak udało mu się uciec! Nie zostawił nawet najmniejszego śladu! A przy takiej pogodzie jak dzisiaj nie możemy go tropić po zapachu. Wyśledzenie go jest niemożliwe.
B: Poza tym, było nas tylko dwóch i wdawanie się w walkę byłoby głupotą, szczególnie biorąc pod uwagę to, jak mocno oberwał od niego Vladimir. Jeśli mamy tego gościa wytropić, to musimy pracować zespołowo.
E: Słuchałam tej dyskusji bez odzywania się. Czułam się kompletnie oderwana od sytuacji i miałam dziwne wrażenie bycia ciężką i lekką jednocześnie. Byłam przerażona.
E: Ciągle myślałam o tym, jaka się czułam bezsilna i bezbronna... i robiło mi się niedobrze, ilekroć tylko sobie przypominałam te wydarzenia.
E: To wspomnienie w jakiś sposób kojarzyło mi się z tym, jak Ivan mnie zaatakował pierwszy raz.
Et: Musimy go znaleźć! Zanim zapędzi któregoś z nas w kozi róg, gdy będzie sam! Zawsze możemy użyć człowieka jako przynęty. Sprawiał wrażenie, że ją lubi! [tak patrzę na narysowane na włosach Ethana brwi i pomyślałam sobie, że chyba jednak nie powinnam wymagać od twórców, którzy zgodzili się na taki design, by pamiętali o uwzględnieniu wypowiedziach bohaterów, że śmierć Kielicha oznaczała śmierć uwiązanego do niego wampira]
E: To było jak cios w twarz. Rzuciłam mu spojrzenie i chwyciłam swoją filiżankę tak mocno, że aż zabolały mnie palce. Ale zanim w ogóle otworzyłam usta, Vladimir który siedział obok mnie wstał tak szybko, że niemal się przewróciłam. [najwidoczniej wstawaniu Włodka towarzyszy fala uderzeniowa]
E: Pośpiesznie przeszedł przez pokój. Obserwowanie, jak Ethan zrobił krok do tyłu, gdy zauważył minę Vladimira, dało mi satysfakcję. Vladimir wymierzył swoją laskę w pierś Ethana i zaczął mówić głosem tak okrutnym, że serca wszystkich zgromadzonych w pokoju przejęła zgroza.
V: Mam dość twojego nienawistnego zachowania, prowokacyjności i całkowitego braku szacunku. Członek naszej rodziny został zaatakowany tej nocy. Już nie będę tolerować twojego nazywania Eloise "człowiekiem", "Kielichem Vladimira", "chodzącą stołówką" ani żadnym innym określeniem, jakie tylko przyjdzie ci do głowy.
Et: Hej, uspokój się! Przestań mnie dźgać tą laską, do cholery! To boli!
V: Och, naprawdę? Nie obchodzi mnie to. Eloise ucierpiała tej nocy bardziej niż ty. To drugi raz, jak ją zaatakował, kimkolwiek on jest. Żeby było jasne: nie będzie trzeciego razu.
E: Po tych słowach Vladimir obrócił się w moją stronę. Oczy wszystkich skupiły się na mnie. Czułam się jeszcze bardziej niekomfortowo.
E: Prawdopodobnie powinnam coś powiedzieć... ale co można powiedzieć tuż po tym, jak zostało się zaatakowanym we własnym domu, we własnym łóżku?
- tu mamy wybór -
E: Chciałabym być tego taka pewna jak ty... ale on był tutaj, w moim pokoju...
E: Był o wiele silniejszy ode mnie. I wcześniej już mocno cię pokiereszował. Co go powstrzyma przed powrotem, by dokończyć to, co zaczął?
V: Nie obchodzi mnie, czego on chce. Nie pozwolę mu wrócić do rezydencji. Bez względu na to, po kogo by przyszedł.
E: Skoro tak mówisz...
B: Hej, kochanie, to może być głupie pytanie, biorąc pod uwagę okoliczności, ale... czy wszystko w porządku?
- tu mamy wybór jak odpowiedzieć -
E: Właściwie to nie wiem. Na pewno nic nie jest w porządku. Nie po tym, co się wydarzyło.
E: Ale zjawiliście się w samą porę... i musieliście go odstraszyć...
E: Próbuję samą się przekonać, że wszystko będzie dobrze. Ale to nie jest łatwe.
B: Powinienem zachować swoje głupie pytanie dla siebie...
E: Nie! Nie... [Nie?] Dzięki, że zapytałeś. Miło wiedzieć, że się martwisz o mnie. To po prostu jest tak... że nadal jestem trochę roztrzęsiona.
V: Przepraszam, powinienem być bardziej ostrożny w trakcie czuwania. Powinienem coś zauważyć...
E: Kto mógł podejrzewać, co się stanie? Nikt nie spodziewał się, że pojawi się tutaj.
B: Nadal nie mogę rozgryźć, jak udało mu się uciec niezauważonym przez żadnego z nas, nawet przez naszego wilkołaka Aarona.
E: (Hę?!)
E: Słucham?!
A: Beliath... nie sądzę, by ktoś jej już o tym powiedział.
B: Hę? W tym całym czasie, jaki spędziliście razem, nigdy nie powiedziałeś jej o twoim małym włochatym problemie?
A: Beliath!
B: Och, no przestań. Wiesz, że się tylko z tobą drażnię. Poza tym, twoja obecność tutaj jest naprawdę praktyczna.
E: Chwila, od nowa! O czym wy mówicie? Co tym razem mnie ominęło? [wow, ta autorefleksja Eloise wzięła mnie kompletnie z zaskoczenia!]
B: Cóż, niektórzy mają zaszczyć bycia kimś więcej niż twój przeciętny ssący krew wampir. Na przykład Aaron. Jest jeszcze jeden... wymiar jego osobowości.
A: Nie ująłbym tego w ten sposób... W każdym razie, kogo to obchodzi. Mam wilkołaczą krew, jak i kilka cech typowych dla mojej rasy, ale nie mam czasu, by to wszystko teraz tłumaczyć.
V: Ale siła i różne umiejętności Aarona często są bardzo użyteczne. Jego doświadczenie również jest przydatne. To, że nie był w stanie wyśledzić mordercy oznacza, że stoimy w obliczu bardzo niepokojącej sytuacji.
A: Szczerze mówiąc, to było bardzo dziwne. Tak jakby jego zapach był dla mnie zbyt znajomy, bym go mógł wyróżnić sposród innych. Tak jakby w jakiś sposób przynależał do tej rezydencji. Podejrzewam, że żyjąc tutaj tyle lat, już nie przywiązuję uwagi do wielu rzeczy.
Et: Zazwyczaj jest asem w tropieniu zapachów. Ale również... Eloise... [ciekawe, czy Aaron w swoim długim życiu miał etap pracy jako pies tropiący XD]
B: Mów dalej, możesz wypowiedzieć jej imię. Nie bądź teraz nieśmiały.
Et: Zamknij się. W każdym razie, Eloise, nikt dotychczas nie spytał cię, czy udało ci się rzucić okiem na jego twarz. Jak wyglądał?
E: Ponownie oczy wszystkich skierowały się na mnie i byłam tak zaskoczona, że niemal poplułam się herbatą.
E: Zauważyłam, że Vladimir miał zmartwiony wyraz twarzy. Skrzyżował ręce na piersi i nie przestawał patrzeć na mnie, bacznie obserwując moje reakcje.
E: Ze wszystkich współlokatorów to on był niewątpliwie najbardziej spięty, zdenerwowany... zmartwiony.
E: Może się zastanawiał nad tym, jak od ręki sobie poradzić z tą sytuacją. Ale było w nim coś więcej... Patrzył na mnie z miłością i sprawiał wrażenie wyczulonego na każdy mój ruch... i wiedziałam, że znalezienie mordercy nie było jedyną rzeczą, jaka zaprzątała mu teraz głowę.
E: Zaczęłam czuć ciepło i motylki w brzuchu, gdy uświadomiłam sobie, że po raz pierwszy w moim życiu, ktoś martwił się o moje bezpieczeństwo. Że coś dla kogoś znaczyłam.
E: A co do mordercy...
E: Nie miałam czasu, by cokolwiek zobaczyć. Było ciemno i pokój rozświetlały jedynie błyskawice. Ale udało mi się zobaczyć zarys jego sylwetki. Był bardzo wysoki i chudy. Miał długie włosy, związane w kucyk... Nie dostrzegłam szczegółów... ale wydawał się ubrany... raczej elegancko. [i tutaj wszyscy powinni zacząć dyskretnie zerkać w stronę Vladimira... xD]
Et: Ujmując to w taki sposób, brzmisz jakbyś opisywała Vladimira [XD]
R: Nie bądź niedorzeczny.
Et: To tylko takie moje spostrzeżenie.
- tu mamy wybór, jak bardzo chcemy spiąć zad o ten tekst o Włodku XD -
E: Jak to mógłby być Vladimir?
E: Myślę, że spędziłam z nim dość czasu, by rozpoznać jego twarz. Poza tym, to on pojawił się jako pierwszy! To on odstraszył mordercę.
Et: Kochanie, to jak dobrze znasz Vladimira, to twoja sprawa... Podobnie jak to, co robisz w swojej sypialni.
E: (O czym on mówi?!)
V: Będę tolerował twoje podejrzenia, Ethan, ale nie ma powodu, by być wulgarnym.
Et: Oj daj spokój. Wyluzuj. Nie bądź taki spięty.
V: W każdym razie, wróćmy do sprawy. Twój opis może być trochę ogólnikowy, ale to już jest coś. To co się wydarzyło tej nocy powinniśmy potraktować bardzo poważnie. Musimy podjąć działania bez dalszej zwłoki. [zwłoki, he he]
R: Czy masz jakieś pomysły?
V: Potrzebujemy trochę czasu, żeby się zastanowić, ale na ten moment mam parę pomysłów. Od teraz nikt nigdzie nie idzie sam. Znajdźcie sobie kolegę, bez którego nie będziecie opuszczać rezydencji. Aaron, jak tylko skończy się burza, to czy mógłbyś przeszukać ogród i okoliczne tereny za wskazówkami?
A: Spróbuję, ale obawiam się, że deszcz już zmył wszystkie możliwe ślady po mordercy.
R: Pójdę z tobą. Może uda mi się wyczuć coś, czego ty nie możesz.
V: Doskonale. Spróbujmy przebywać w grupie tak często, jak tylko możemy. Pierwszą rzecz, jaką zrobimy jutro, to sprawdzenie wszystkich drzwi i okien w rezydencji. Musimy się przyzwyczaić do bycia w stanie gotowości. I musimy przeobrazić to miejsce w fortecę. [proponuję zacząć od wykopania fosy XD]
V: Eloise... Może ci się nie spodobać ten pomysł, ale odtąd chcę, by cały czas ktoś z tobą był. Jeśli masz jakieś inne sugestie...
A: Powinniśmy spotkać się później, by sprawdzić, czy zrobiliśmy jakieś postępy. Ktoś również powinien pójść do Miasteczka, by poszukać wskazówek.
Et: Pójdę z Beliathem.
V: W porządku. Dzięki wszystkim za waszą pomoc. Nie będziemy już dłużej siedzieć z założonymi rękami.
E: (Wszyscy wyglądają na takich zmartwionych... przynajmniej wszyscy biorą to na poważnie.)
V: Eloise, chciałbym z tobą porozmawiać. Pójdziesz ze mną do Biblioteki?
E: Ach? Er... oczywiście. Zaraz tam przyjdę.
- przenosimy się do Biblioteki -
E: Ciągle trzymałam moją filiżankę z herbatą, gdy weszłam do Biblioteki. Czułam się jak zombie. Narada kompletnie mnie wyssała z energii i byłam wyczerpana.
E: Ale gdy tylko weszłam do pomieszczenia, para dłoni natychmiast wzięła ode mnie filiżankę i odstawiła ją na stół... i poczułam, jak objęły mnie silne ramiona.
E: Vladimir...
V: Wolałem nie okazywać moich uczuć przy wszystkich... ale to była pierwsza rzecz, jaką chciałem zrobić, gdy tylko zostaniemy sami.
V: Powiedz, proszę... jak się czujesz?
- tu mamy wybór, co powiedzieć -
E: Och, Vladimirze... wiem, że nie powinnam płakać przy innych, ale naprawdę tego potrzebowałam. To było okropne. Nie mogę przestać o tym myśleć.
V: Mogę sobie wyobrazić, jak się czujesz... Jest mi naprawdę przykro. Żałuję, że nie przyłożyłem się bardziej do chronienia cię.
E: To nie była twoja wina. I teraz jesteś tutaj ze mną. To wszystko, czego potrzebuję.
E: Nikt nie mógł przewidzieć, że znajdzie sposób, by wejść do rezydencji.
V: W ogóle nie powinienem pozwolić, by to się wydarzyło. I nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie ma już miejsca na żaden błąd. Jestem tutaj teraz dla ciebie. Nigdy nie pozwolę nikomu się do ciebie zbliżyć.
E: Przytulając go mocno, mogłam poczuć jak jego głos rezonował w jego piersi i jak jego ciało drżało. Ukryłam twarz w jego płaszczu, przywierając do jego materiału. Moje obawy powoli mnie opuszczały. Zaczęłam znowu normalnie oddychać.
E: Chciałabym tak tkwić godzinami... ale nagle zwróciłam uwagę na coś, co sprawiło, że kompletnie zapomniałam o tym, przez co dopiero przeszliśmy.
E: Pokój był skąpany w świetle księżyca! I nie wyglądało by... to miało jakiś wpływ na Vladimira. [Eloise jest pewnie z tych, co myślą, że można się opalić przez szybę]
E: Vladimirze...?
V: Tak?
E: Przepraszam, że nigdy wcześniej nie przeszło mi to przez myśl, ale... światło księżyca wpada tutaj przez okno. Nie ma to na ciebie wpływu?
V: To są witrażowe okna. Są dość grube, by filtrować światło.
E: (To prawda, że nawet w ciemności, mogę wyraźnie dostrzec półki w Bibliotece.)
E: Czy to są twoje książki? Te napisane w języku, którego nigdy wcześniej nie widziałam? [ta zmiana tematu brzmi, jakby Eloise się skapnęła, że właśnie palnęła głupotę i tak się zawstydziła, że nawet nie odważyła się o tym pomyśleć]
V: Tak. Trochę podróżowałem po tym, jak opuściłem dom... Mój ojciec mnie nauczył tego języka. Większość mojego czasu w drodze starałem się poświęcić poznawaniu moich korzeni. [biorąc pod uwagę, że przez te dwieście, czy ile tam lat mógł podróżować tylko przez 3-4 noce w miesiącu, to ja się dziwię, że nie nauczyło go to anielskiej cierpliwości]
E: Twój ojciec nie był z tego samego kraju, co twoja matka?
V: Nie. Ale to nie jest historia, która mogłaby cię zainteresować.
E: (Wcześniej zdarzało mu się wspominać o matce, ale nigdy nie mówił o ojcu! Też musiał odegrać ważną rolę w jego życiu! Jak mogę go przekonać, by powiedział mi coś więcej?)
E: (Czy nie mamy już za sobą tego etapu, w którym musiałam chodzić wokół niego na paluszkach i obawiać się jego reakcji?)
E: (Otworzył się i zrobił się szczery w kwestii jego przeszłości. Powinnam zrobić podobnie. Po prostu mówić jak jest. W końcu... powiedział mi, że tego właśnie by chciał...)
E: Jesteś w błędzie. Szczerze, interesuje mnie to, co masz do powiedzenia. Jeśli masz ochotę o tym mówić, to ja jestem gotowa tego wysłuchać.
V: Co? Naprawdę? Ale... ty...
- tu mamy wybór, co powiedzieć -
E: Mówisz o swoim ojcu w podobny sposób jak o swojej matce...
E: A wiem, jaka była dla ciebie ważna.
V: Hej... Od kiedy potrafisz czytać we mnie jak w otwartej księdze? [jej, jakie on ma kawaii rumieńce]
E: (Ach... No i proszę. Jest o wiele milej, gdy się uśmiecha.)
E: Cóż, powiedzmy, że zwróciłam na to uwagę. W każdym razie chciałabym usłyszeć o nim coś więcej, jeśli będziesz miał ochotę się tym podzielić.
V: Szczerze mówiąc, moja matka i mój ojciec nie pochodzili z tego samego środowiska. Powinienem zaznaczyć to od samego początku. Już wspomniałem, że jestem dobrze zaznajomiony ze światem przemysłu i handlu. Tę wiedzę mam od matki.
V: Jej rodzina była bardzo bogata... Ale ona była... z rodziny przemysłowców. Kupców. Zdecydowanie nie należeli do szlachty. Więc by się wspiąć wyżej w hierarchii społecznej i zwiększyć swoje wpływy w sferze politycznej... musieli się wżenić w arystokratyczną rodzinę.
E: Taką, jak twojego ojca?
V: Doskonały strzał [milordzie]. Pochodził ze starego, arystokratycznego rodu o wysokiej pozycji społecznej. Ale tak jak wiele innych w tamtych czasach, rodzina ojca nie potrafiła utrzymać swojej fortuny.
V: Nie do końca rozumieli zmiany, jakie zachodziły wokół nich. Nie zarabiali na swoich posiadłościach, a ich długi zaczynały się piętrzyć. Żeby uniknąć stracenia wszystkiego... mój ojciec zdecydował się ożenić z kim z "niższego" stanu i opuścić kraj, by znaleźć bogatą narzeczoną. [uwielbiam to, jak Włodek się wygina, by nie powiedzieć tak po prostu, skąd jego ojciec pochodził; to taka fabularna akrobatyka najwyższej klasy]
- tu mamy wybór, na którym aspekcie tej sprawy chcemy się skupić -
E: Ale... ożenił się z twoją matką tylko dla pieniędzy, czy...
V: Przechodzisz od razu do rzeczy, co? Cóż, zadałem mu to samo pytanie... Powiedział mi, że zakochał się w niej niedługo po tym, jak wzięli ślub, gdy już mieli czas poznać się lepiej. Więc ostatecznie skończyło się dobrze.
E: A twoja matka? Co o tym myślała?
V: Z jej strony też wszystko było w porządku. To było szacowne małżeństwo, a jej obawy szybko zostały rozproszone. Mój ojciec nie był leniwym człowiekiem. Ożenił się dla pieniędzy, ale zamierzał ciężko pracować, by pomnażać tę fortunę i uniknąć błędów, które popełniła jego rodzina w przeszłości.
V: Dlatego poświęciłem tak wiele czasu moim studiom. Chciałem, żeby był ze mnie dumny, pomimo mojego stanu... To było trudne dla nas wszystkich. Moi rodzice mnie kochali. Wszyscy cierpieliśmy.
V: Gdy stało się jasne, że nie zamierzali zostawić mi ani odrobiny z rodzinnej fortuny, postanowiłem wyruszyć na poszukiwania innego rodzaju dziedzictwa. Dostałem obsesji na punkcie moich korzeni i zacząłem szukać wskazówek, które mogłyby mnie doprowadzić do rodziny mojego ojca. [tak sobie właśnie pomyślałam, że scenarzyści zakazują Włodkowi powiedzenia wprost, skąd pochodzili jego rodzice, bo dopiero na etapie pisania tego odcinka się skapnęli, że do wymyślonego dla nich tła narodowościowego, nie pasuje nadanie dziecku imienia "Vladimir"]
E: I czy znalazłeś jakieś?
V: Było ich niewiele i trudno było je zdobyć... ale tak... Zajęło mi to sporo czasu. [najwidoczniej Włodek miał dość odwagi, by zapytać ojca wprost, czy kocha jego matkę, ale nie dość, by zapytać, skąd tak właściwie pochodzi XD]. Nie byłem w stanie podróżować ani w świetle słońca, ani księżyca, ale łatwo mi było się ukrywać. I nie powstrzymało mnie to od odwiedzania miejsc, o których dotychczas tylko czytałem w książkach.
E: I... czy udało ci się spotkać twoją rodzinę?
V: Nie. Wówczas mieszkali w Austro-Węgrach. [dziękuję! czy to było takie trudne?] To było bardzo stare i potężne imperium... którego władcy, jak zapewne wiesz, poprowiadzili cały kontynent ku okropnej wojnie. Byłem świadkiem tego wszystkiego... i w trakcie niemal straciłem życie. Bitwy były krwawe i pochłaniały wiele ofiar. To prawie doprowadziło mnie do szaleństwa. [parafrazując pewnego kupca ze Skyrima: "niektórzy nazywają to okrutną wojną, ja nazywam to wyżerką"]
V: To wtedy po raz pierwszy spotkałem Aarona i pomógł mi przez to przejść. Kiedy potrzebował pomocy wiele lat później, zaoferowałem mu miejsce w rezydencji bez najmniejszego zawahania.
E: A co z twoją rodziną? Czy ktoś został po wojnie?
V: Tak, ale w żadnym wypadku nie byłem w stanie do nich dotrzeć. Wszyscy uciekli z kraju i ich posiadłości zamieniły się w ruiny. Niestety wątpiłem, by mój ojciec był w stanie odzyskać cokolwiek z tego dziedzictwa dla swoich potomków.
E: Chwileczkę. Miałeś braci? [wow, zauważyła! :O]
V: Tak. Ale proszę, nie mam ochoty o tym rozmawiać dzisiaj. I tak już powiedziałem ci dość sporo... [Włodek też wydziela Eloise informacje na linijki XD]
E: Tak, powiedziałeś. I jestem szczęśliwa z tego powodu. To pomogło mi zapomnieć o tym wszystkim, co się tutaj działo ostatnio. ["... i znowu o tym pamiętam, a niech cię szlag, Vladimir"]
V: Cieszę się. Ale teraz potrzebujesz trochę odpocząć. Zamierzam trzymać wartę przed twoją sypialnią, jeśli to ci pomoże zasnąć. Dzieli mnie od ciebie tylko jedno piętro, więc wszystko będzie w porządku, jeśli odejdę tuż przed świtem.
E: Och... uch... dzięki...
E: (Nie chcę myśleć o powrocie do mojego pokoju... nie po tym, co się wydarzyło wcześniej...)
V: Coś nie tak? Nie chcesz, żebym został? [no i już się próbuje wykręcać xD]
- tu mamy wybór -
E: Nie, nie o to chodzi. To nie ty jesteś problemem. Po prostu... po tym, co się wydarzyło, nie wiem, czy będę w stanie zasnąć w swoim łóżku... [wink wink]
V: Och... Oczywiście. Przepraszam. Powinienem się tego domyślić. Nie tak łatwo jest zasnąć po tym, przez co przeszłaś.
E: Czuję się jak idiotka... [ty? to Włodka ominęła oczywista sugestia xD]
V: Nie powinnaś. Jest na to proste rozwiązanie: możesz dzisiaj spać w moim pokoju. [bwavo, domyślił się!]
E: Co?! [Co?! więc to nie była sugestia? XD oboje są siebie warci XD]
V: Zaopiekowałaś się mną, gdy byłem ranny, prawda? Cóż, teraz moja kolej. Możesz zostać w moim łóżku, aż nie zaśniesz [łaskawy pan XD], a potem zaniosę cię do twojego pokoju przed świtem. Jednak księżyc świeci dzisiaj zbyt mocno. Jego promienie prześwitują przez zasłony. Niestety nie będę w stanie spać z tobą. [czy on właśnie chce powiedzieć, że zasłony dają sobie radę ze światłem słonecznym, ale wymiękają przy księżycu?] [co za beznadziejna wymówka, tak swoją drogą]
E: (Nie mogłam się powstrzymać przed czuciem zawodu, że nie będziemy spać w tym samym pokoju... ale to nie jest właściwy na to czas. Jest przy tym naprawdę bardzo miły.)
E: Dzięki, to brzmi świetnie. Myślę, że dzięki temu będę lepiej się czuła.
V: Więc zróbmy tak. Pójdę sprawdzić, czy z pozostałymi jest wszystko w porządku i od razu wrócę. Beliath jest już na górze, więc nie masz czym się martwić. [nie chcę nic mówić, ale to akurat by mnie nie uspokajało, skoro w momencie ataktu też wszyscy byli gdzieś w rezydencji :v]
E: Skinęłam głową na zgodę. Gdy już byłam gotowa, by opuścić ten pokój, Vladimir ujął mnie pod brodą i na krótki moment uniósł moją twarz do jego.
E: W tej samej chwili poczułam jego chłodne wargi na moich. Pocałunek był krótki, ale intensywny. Nie mogłam się powstrzymać przed zamknięciem oczu, by w pełni docenić jędrność jego ust, pieszczotę jego dłoni.
E: Po tym zrobił krok do tyłu i uśmiechnął się do mnie, zanim opuścił pokój. Czując się znacznie lżej, podążyłam za nim do jego pokoju, mając nadzieję, że ta okropna noc wkrótce się skończy.
- przenosimy się do pokoju Włodka -
E: Będąc samej w pokoju Vladimira, czułam się jakbym była gdzieś, gdzie nie powinnam być.
E: Oczywiście już byłam w tym pokoju i niemożliwym było zapomnieć tamtej nocy, gdy Vladimir został ranny... ale znalezienie się w jego prywatnej przestrzeni bez niego stanowiło zupełnie inne doświadczenie.
E: Ale jednocześnie wszędzie czułam obecność Vladimira. To mnie uspokoiło, jak tylko przeszłam przez drzwi.
E: (Wszystko w tym pokoju przypominało mi o nim. Ma nawet pewien arystokratyczny styl.)
E: (I czuję się... dobrze. Czuję się, jakby nie mogło mnie tutaj spotkać nic złego.)
E: (Nadal... czułabym się lepiej, gdyby był tutaj ze mną.)
E: (Może nawet w tym samym łóżku...)
E: Wyobrażając sobie nas dwoje razem w łóżku, nie mogłam się powstrzymać przed myśleniem o ugryzieniu przez niego.
E: Wspomnienie o tym wywołało u mnie dreszcz, który przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. To było coś poufałego i odurzającego, połączenie adrenaliny i przyjemności. Towarzyszyły temu też pewne drobne gesty... Pomyślałam o tym, jak Vladimir mnie przygwoździł do podłogi przed kominkiem. [równolegle z ogarnianiem ML gram w IkeVampa i mam już tak po dziurki w nosie tych orgazmiczno-ekstatycznych ugryzień, że w swoim fanfiku z Nevrą mam ochotę uczynić tę czynność możliwie jak najbardziej bolesną i okrutną]
E: Przez sekundę wyobrażałam sobie, jak bierze mnie w ramiona i kładzie mnie na łóżku... [jeszcze trochę tak pofantazjuje i Włodek jak wróci, to ją zastanie w trakcie masturbacji XD]
E: (Wow, uspokój się!)
E: (Nie zaprosił mnie do swojej sypialni by... by to zrobić. To ma na celu pomóc mi poczuć się bardziej komfortowo. Powinnam spróbować się przespać.)
E: Jak wpełzłam pod kołdrę, nie mogłam sobie odmówić wdychania przez chwilę zapachu poduszek, na których położyłam głowę. [mmm... pierze xD]
E: Pozwoliłam mojemu spojrzeniu wędrować po pokoju i zauważyłam małe pudełko na stoliku nocnym. Wypełniał je plik kopert związanych wstążką. Wyglądały na stare listy Vladimira... [ciekawostka: od początku tego odcinka kilkukrotnie się zdarza, że wewnętrzny monolog Eloise jest błędnie oznaczony jak normalna wypowiedź, przez co to wygląda, jakby bohaterka na głos prowadziła narrację tego, co robi XD]
E: Czy lubił je czytać przed położeniem się do łóżka? Czy myśli o ludziach, których kiedyś kochał? O ludziach, których stracił w różnych momentach historii?
- tło robi się czarne -
E: Ciągle myślałam o tym, aż oczy zaczęły mi się bardzo delikatnie przymykać i w końcu ukołysały mnie do snu szmery rozmów pochodzących z różnych pokojów w rezydencji.
- tło się zmienia na pokój Eloise nocą -
E: Obudziłam się nagle, zlana potem, patrząc prosto w oczy mordercy.
E: Nie zdawałam sobie sprawy, że miałam koszmar, dopóki nie usiadłam prosto na moim łóżku. To wszystko było tak okropnie realne... ale ostatecznie to był tylko sen.
E: I miałam poczucie, że to był dopiero pierwszy z koszmarów, jakie jeszcze mnie nawiedzą.
E: (Cholera...)
E: (Jestem z powrotem w moim pokoju. Więc musiałam przespać cały dzień... Vladimir powiedział mi, że poczeka z przeniesieniem mnie tutaj prawie do świtu.) [jestem pełna podziwu, jaki Włodek potrafi być zasadniczy XD]
E: (W każdym razie burza na zewnątrz rozszalała się na nowo. I... i nadal czułam się tutaj niekomfortowo. To trochę tak, jakby była w tym pokoju jakaś zła obecność.) [podejrzewam, że to jest jeden z tych momentów, gdy oryginalny tłumacz się pomylił, bo Eloise mówi o wzmożeniu się ulewy, podczas gdy w oknie z tła widać ładną pogodę... no i rnajważniejszy powód, dlaczego tak uważam, znajdziecie linijkę niżej.]
E: (Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza... Minęło trochę czasu od kiedy ostatnio spacerowałam po ogrodzie.) [no chyba że Eloise lubi spacerować w deszczu, wtedy nie mam pytań]
E: (Ach, ale muszę znaleźć sobie do tego towarzysza, bo nie możemy nigdzie chodzić samodzielnie. Kogo mogę o to poprosić?)
- tu mamy wybór między Rafciem, Aaronem i Beliathem -
E: (Jestem niemal pewna, że Raphael będzie w Bibliotece. Mam nadzieję, że będzie miał ochotę się ze mną przejść.) [yay \o/]
E: (Pora znaleźć towarzysza na tę noc.)
- przenosi nas do biblioteki -
E: (Ach, jest i Raphael!)
E: Witaj, Raphaelu. Jesteś tutaj sam? Myślałam, że Vladimir chciał, byśmy byli w parach.
E: (Nie mam odwagi go zapytać, czy czuje się bardziej bezbronny przez to, że jest niewidomy.)
R: Dobry wieczór, Eloise. To prawda, ale Beliath poszedł z Ethanem do Miasteczka, a Aaron zabrał ze sobą Ivana do Lasu na poszukiwanie wskazówek. A Vladimir chciał nacieszyć się ogrodem, dopóki jest ciągle pochmurno. [no to Włodkowi świetnie idzie wypełnianie własnych nakazów, ha tfu]
E: Och, tak. Księżyc... Czy to oznacza, że Vladimir jest ciągle na zewnątrz? I jest sam?
R: Właściwie to wyszedł parę minut temu i powiedział mi, że za niedługo wróci. Moje zmysły są bardziej rozwinięte niż twoje, więc mógłbym szybko go znaleźć, gdyby był w niebezpieczeństwie. I jeśli prędko nie wróci, to poszedłbym go szukać. [a mi to wygląda na skapnięcie się, że głupio wyszło, ale zaplanowano tutaj dla Eloise i Włodka chwilę na osobności, więc pośpiesznie sklecono jakieś wyjaśnienie]
E: W porządku, rozumiem... ale nadal myślę, że to trochę ryzykowne.
R: Być może, ale Vladimir ostatnio znajduje się na krawędzi i rozumiem dlaczego chciał spędzić trochę czasu w ciszy w ogrodzie. Niestety nie mam powodu, by tam iść. Oczywiście, kwiaty pięknie pachną, ale ostatecznie zawsze muszę się potknąć o jakąś grządkę. [ach, czyli umiejętności Rafcia jak wszystko w tej grze działa wybiórczo, czemu nie jestem zdziwiona]
E: (Cholera, prawie wybuchłam śmiechem! To nie byłoby zbyt miłe!) [aaa, okej, to miał być Element Komiczny! ha ha, boki zrywać]
R: Hej, możesz się śmiać. Też myślę, że to zabawne.
E: (Naprawdę chciałabym go spytać o jego oczy... ale czy to nie byłoby niegrzeczne?)
- tu mamy wybór, co zrobić -
E: (Może któregoś dnia sam mi o tym powie. Na razie nie powinnam mu zadawać tak osobistych pytań.)
R: Czuję, że się wahasz... Czy chcesz mnie o coś spytać?
E: Och... uch... Właściwie to tak, ale nie chcę cię urazić. Chodzi o twoje oczy... ale nie chcę ci się narzucać.
R: Ach, rozumiem. Przyznaję, że zwykle nie lubię o tym rozmawiać, szczególnie w takiej sytuacji jak teraz, ale może kiedy wszystko się uspokoi, to będziemy mogli o tym porozmawiać. [mogliby się trochę bardziej wysilić przy wymyślaniu wymówek, bo ta mi daje "złej baletnicy przeszkadza rąbek spódnicy" vibes][ten odcinek pod tym względem jest wyjątkowo beznadziejny]
R: Tak właściwie, to czy mogę ci w czymś pomóc?
E: Chciałam zaczerpnąć świeżego powietrza, więc szukałam kogoś do towarzystwa, ale jeśli Vladimir jest nadal na zewnątrz, to dołączę do niego.
R: Powinnaś nadal być ostrożna. Tak długo jak nie ma w pobliżu Aarona i Beliatha, możemy równie dobrze być ślepi na wroga. Przepraszam za wyrażenie. [och, Rafciu, ty śmieszku *sztura go łokciem*]
E: W porządku, będę się spieszyć i ruszę w drogę. Dzięki, Raphaelu!
- teleport do ogrodu - [wow, Eloise nie żartowała z tym, że będzie szybka!]
E: (To szalone, że zapomniałam, jak lubiłam tutaj przychodzić.)
E: (Nawet jeśli przydarzyły mi się tutaj złe rzeczy, nie zapomniałam o chwilach, które tu spędziłam z Vladimirem.)
E: (A skoro już mowa o Vladimirze, to zastanawiam się, gdzie jest... Może przy tych kwiatach, które przypominały mu o jego matce. Minęły trzy miesiące [od czasu, gdy zostały zniszczone] i musiały już odrosnąć.)
E: (Ach, tutaj jest.) [to by było tak uroczo-przerażające, gdyby Eloise go przyłapała na dumaniu nad miejscem, gdzie prawie umarła XD]
E: Mogłam dostrzec długie włosy Vladimira pomiędzy tymi wszystkimi kwiatami i krzewami. Wyglądało na to, że się pochylał, by zbadać jedną grządkę.
E: Podeszłam do niego ostrożnie, żeby mu nie przeszkadzać. Ale zanim w ogóle dotarłam tam, gdzie były kwiaty, Vladimir odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. Zamarłam w pół kroku.
V: Wiedziałem, że to ty. Przyszłaś sama? Czy wszystko w porządku?
E: Nie jestem jedyna bez towarzystwa. Postanowiłeś złamać swoje własne zasady?
V: Nie krępujesz się, co? Masz rację, powinienem poprosić o towarzystwo Raphaela, ale on nie lubi ogrodu, a ja już nie mogłem znieść siedzenia w zamknięciu. Poza tym, chciałem mieć na to oko.
E: Zaciekawiona podeszłam bliżej, by spojrzeć na kwiaty. Tak jak podejrzewałam, znowu zakwitły i wypełniły przestrzeń kolorem i pięknem. Poczułam ukłucie w żołądku/brzuchu, gdy przypomniałam sobie jak zostały zdeptane.
E: Są piękne...
V: Dziękuję, zgadzam się z tym. Aczkolwiek nie są tak piękne jak te wcześniejsze. Wybranie najlepszych roślin zajmie mi kilka cyklów wzrostów.
E: Oby w międzyczasie nie zostały zniszczone...
V: Nadal myślisz o tym mężczyźnie, który nas zaatakował, czyż nie? To dlatego mnie szukałaś? By się dowiedzieć, czy są jakieś nowe wieści?
E: To nie jest powód, dla którego tu przyszłam, ale myślę, że byłoby miło, gdybym się o tym dowiedziała, skoro już tu jestem. Są jakieś postępy?
V: ... szczerze mówiąc, gdyby to zależało tylko ode mnie, to nie powiedziałbym ci o niczym. Myślę, że na tę chwilę przeszłaś już zbyt wiele. Jeśli to możliwe, to wolałbym... wolałbym, żebyś pozwoliła mi samemu sobie z tym poradzić. [po takim wstępie to przychodzi mi do głowie tylko taka reakcja]
E: (Co? Ale co to...)
E: (Wygląda naprawdę poważnie. Ciągle na mnie patrzy. I to wydaje się dla niego ważne. Ale na litość boską, rozmawiamy tutaj o moim życiu! Co powinnam zrobić?)
- tu mamy wybór jak bardzo kulturalnie chcemy go zapytać, czy go właśnie poje***o -
E: (Nie, nie mogę mu pozwolić, by zajmował się tym samotnie. Nie teraz. Jestem za bardzo w to wmieszana, by się teraz wycofywać.)
E: Vladimirze, nie sądzisz, że jest na to już trochę za późno? On przyszedł do mojej sypialni. To mnie chce.
V: Nic jeszcze nie wiemy...
E: No proszę cię, Vladimirze! To oczywiste, że jest bardziej zainteresowany wypiciem mojej krwi niż walką z wami!
- tu mamy wybór -
E: Nie mogę zapomnieć tego, jak się czułam sparaliżowana przez strach!
E: Czułam się pozbawiona siły, jakbym była na łasce mojego oprawcy! Chcę kontrolować ten strach. Nie chcę, by to on mnie kontrolował.
E: I jesteś jedynym, który może mi pomóc się przygotować na kontratak. Chcę wiedzieć, co się dzieje i czego powinnam się spodziewać. Musisz mi pozwolić samej się bronić!
V: Eloise, podziwiam twoją odwagę. W sytuacji takiej jak ta, można albo mieć odwagę [do kontekstu ładnie pasuje "mieć jaja", ale nie pasuje to do Włodka :< Włodek jak zwykle wszystko psuje, heh], by przeciwstawić się swojemu prześladowcy, albo się wycofać i akceptować rzeczy takimi, jakie są.
E: I? To brzmiało, jakbyś miał zaraz dodać jakieś "ale" do tego zdania.
V: ... ale nawet jeśli będziesz w pełni przygotowana... to będziesz bezbronna wobec tego potwora.
E: Nie możesz być tego pewny! Nawet nie dałeś mi spróbować! Próbujesz mnie trzymać od tego z dala!
V: Żeby cię chronić!
E: Nie chcę już, żebyś mnie bronił. Chcę sama się obronić! Jeśli znowu zostaniesz zaatakowany, to nie zamierzam uciekać i chować się jak jakiś wystraszony królik i czekać, aż capnie mnie sowa! [hm, to chyba jest ten moment, w którym powinnam być pod wrażeniem postawy bohaterki]
V: Eloise... Potrafię się bronić przed innym wampirem. Nie musisz się o mnie martwić.
E: Ostatnio udało ci się obronić, ale co będzie następnym razem?
V: Również nie chcę, by tobie coś się stało. I nie chcę, byś w ogóle myślała o próbach walki z tym wampirem... bo nie możesz [w sensie: się z nim mierzyć]
E: Ale...
V: Nie, proszę, posłuchaj mnie. Po prostu nie możesz. To nie jest kwestia siły czy odwagi. Jest potężniejszy od ciebie i jest bezlitosnym zabójcą. Pokonanie go będzie trudne nawet dla nas. [czyli nie będzie montażu à la "Rocky" z Eloise ćwiczącą fechtunek z Rafciem, wbiegającą po schodach z Aaronem i uczącą się kopniaków w jaja na Ethanie? smutek :<]
V: Nie chcę, byś narażała się na niebezpieczeństwo... Nie pozwolę ci na to, dobrze? Martwiłbym się o ciebie cały czas. To by się stało moją obsesją. Sama myśl o tym mnie przeraża. [prawdopodobnie to byłoby bardziej romantyczne wyznanie, gdyby jego własne życie nie zależało od życia Eloise xD][wiem, powtarzam to jak zdarta płyta, ale ktoś musi o tym pamiętać i ze wszystkich osób pracujących z tym tekstem najwidoczniej padło na mnie XD]
E: To co mnie najbardziej przeraża to to, co może się tobie przytrafić. Nie dbam, o to co mówisz albo jak uzasadniasz swoją decyzję. Ostatecznie to ty będziesz na linii ognia/strzału.
V: ... i szczerze się o mnie obawiasz?
E: Jego głos, który jeszcze chwilę temu był taki pewny, nagle wypełnił się wątpliwościami... Vladimir ciągle walczył ze swoim brakiem pewności siebie.
E: Narastało między nami poczucie zagubienia/zmieszania i być może to dlatego tak mnie poruszyła jego troska.
E: Oczywiście. Chciałabym, żebyś myślał o mnie, jak o kimś więcej niż zwykłym... dawcy krwi. Przepraszam, że moje "moce" Kielicha nie są bardziej użyteczne w takiej sytuacji.
V: Nie obchodzi mnie to, czy fakt, że twoja krew jest dla mnie głównym źródłem pożywienia. Nie uważam cię za... jakiś rodzaj fontanny, w której gaszę moje pragnienie. Nasz związek stał się... czymś o wiele więcej.
E: (Czymś o wiele więcej...?)
V: Więc proszę, błagam cię... Wiem, że się powtarzam, ale pozwól mi cię chronić. Pozwól nam cię chronić. Ponieważ kiedy przyjdzie czas, by zniszczyć tego wampira.... będę cię potrzebował bardziej, niż kiedykolwiek. [istnieje teoria, że Neil, czyli ten tajemniczy wampir jest tak naprawdę bratem Vladimira i ta linijka zdaje się to potwierdzać]
E: Była w jego głosie pewna intensywność, która mnie zmartwiła. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale wtedy Vladimir nachylił się i mnie pocałował.
E: Złapał mnie za biodra mocniej, niż to zdarzało mu się wcześniej i przyciągnął mnie do siebie tak bardzo, że mogłam przez ubranie poczuć guziki jego płaszcza. [taaa, guziki ( ͡° ͜ʖ ͡°)]
E: Przez chwilę kusiło mnie, by go odepchnąć i zmusić, by powiedział mi coś więcej... ale ten pocałunek nie był jedynie oznaką uczucia. To było prawie tak, jakby potrzebował zapewnienia... że myślimy podobnie. Że nie zostawię go w chwili, gdy będzie mnie potrzebował. [yup, to zdecydowanie jego brat]
E: Pokonana, w odpowiedzi na jego uścisk, pozwoliłam swoim palcom prześlizgnąć się wzdłuż jego szyi.
- ekran robił się ciemny -
E: Cieszyłam się tym, jak naturalnie poruszały się nasze ciała, jakby były jednym. Nie byliśmy już w naszych głowach. Nasze ciała po prostu instynktownie wiedziały, jak się ze sobą komunikować.
- iiiiiiii cięcie! tło zmienia się na pokój Eloise w środku dnia -
E: Siadając prosto w moim łóżku, patrzyłam, jak światło dnia przesączało się przez zasłony. [powinno być "przeciekało" albo "płynęło", ale to mi nie brzmiało :<]
E: Po tym jak Vladimir mnie odprowadził do sypialni, wymusił na mnie obietnicę, że spędzę trochę czasu w rezydencji za dnia, aby wykorzystać to, że świeciło słońce i byłam bezpieczna. Nie chciał, bym siedziała w zamknięciu przez całą noc.
E: Ale tak właściwie to w ciągu dnia było o wiele gorzej, bo rezydencję nocą znałam jak własną kieszeń... a za dnia czułam się w moim własnym domu jak obcy.
E: (To takie dziwne. Powinnam czuć się bezpieczniejsza, ale w rzeczywistości czuję się jeszcze bardziej bezbronna.)
E: (To tak, jakby mogło mi się przytrafić dosłownie wszystko.)
E: (Może po prostu potrzebuję spędzić trochę więcej czasu na poznaniu rezydencji w ciągu dnia. Równie dobrze mogę pójść się przewietrzyć.)
- teleport do holu, ależ ta Eloise zapiernicza -
E: (Oto jest... główne wejście... a świat zewnętrzny jest tuż za nim.)
E: (... Świat zewnętrzny i to całe okropne światło słoneczne. Nawet jeśli trochę się ochłodziło, to i tak czułam się, jakby mnie piekło jeszcze zanim przejdę przez drzwi.)
E: (I ogród w ciągu dnia nie jest nawet w połowie tak spektakularny jak w nocy...) [Eloise zaczyna przejawiać niezdrową gorliwość nieofity]
- nagle pojawia się Ivan -
E: (Och, na litość boską, jak mnie on wystraszył!)
E: Ivan?!
I: Cześć...
E: Uch, tak. Cześć.
E: (To nie pierwszy raz, gdy wpadam na niego w ciągu dnia. To dziwne...)
- tu mamy wybór, co mu powiedzieć -
E: Nie powinieneś być na zewnątrz z Aaronem?
I: A co myślisz? Byliśmy na zewnątrz, a potem obaj wróciliśmy. Nie sądzisz chyba, że rozbilibyśmy obóz w Lesie, co?
E: Nie wiem. Ostatnio wydaje mi się, że dość często na ciebie wpadam w ciągu dnia.
I: To co robię w ciągu dnia to moja sprawa. Nikomu nie przeszkadzam. [omg, naburmuszony Ivan jest przeuroczy; groźny jak szczeniaczek XD]
E: Może to dlatego... nie wychodzisz za często w nocy? Przez tę aktywność w ciągu dnia?
I: Czasem wychodzę. W ciągu dnia moje pragnienie krwi nie jest takie złe [w sensie mocne]. I wiem, że naprawdę nie powinienem wychodzić w południe. To byłoby zbyt niebezpieczne.
E: Hm... skoro już o tym mowa... Czy jest ci teraz łatwiej... być w pobliżu mnie?
I: Właściwie to tak. Domyślam się, że już się przyzwyczaiłem, bo nie czuję już ochoty, by cię ugryźć. Albo po prostu jestem przerażony ewentualną reakcją Vladimira.
E: (Nie mogłam się powstrzymać przed uśmiechnięciem się.)
I: Naprawdę cię lubi. Nawet bardziej niż niektórych z nas będących tutaj.
E: (Czy ma na myśli siebie...?)
E: Vladimir dba o nas wszystkich po równo... Jesteśmy... rodziną. [błagam, sama w to nie wierzysz XD]
E: (Rodziną...)
I: Hmpf, powiedzmy, że jesteś jedyną tutaj, którą traktuje jak rodzinę. I chyba to coś dobrego. Nie miałaś iść na spacer? Nie chcę cię zatrzymywać.
E: W takim razie...
E: (Im dłużej patrzyłam na drzwi, tym bardziej miałam ochotę zostać w środku. Ale teraz wyjdę na idiotkę, jeśli zostanę tu w holu.)
- tu mamy wybór czy się wymówić jakąś głupotką i uciec, czy zagadać do Ivana -
E: Ivan... Gdybyś mógł, to wychodziłbyś częściej na zewnątrz?
I: ... Nie, nie za bardzo. Mam swoje powody, by wychodzić w ciągu dnia, ale... Nie wiem. Jakoś nie czuję już, by to było "naturalne".
E: Co masz na myśli? Co próbujesz powiedzieć? Jesteś wampirem. To nigdy nie było "naturalne". [chciałam tę rozmowę podsumować stwierdzeniem, że ciekawie wypada porównanie ścieżki Włodka, gdzie Ivan i Ethan są cięci na Eloise oraz ścieżki Beliatha, gdzie ci sami bohaterowie są znacznie dla niej milsi... ale ten tekst Eloise nie zostawia żadnej wątpliwości, dlaczego tak jest XD]
I: Nie jestem wampirem zbyt długo, więc nadal mam ludzkie odruchy. Jak chęć wyjścia na zewnątrz. Ale ostatnio jestem coraz mniej skłonny, by to robić... i ta potrzeba powoli blaknie. Zaczynam czuć się lepiej, gdy zapada noc.
E: Ale... to ryzykowne. Są inne wampiry i... noc może być niebezpieczna. Teraz bardziej niż kiedykolwiek. [ta odpowiedź tak bardzo nie pasuje do sytuacji i tego wszystkiego, co ogółem wcześniej sobie myślała Eloise, że zaczynam podejrzewać, że została tu wklejona przypadkiem z innego dialogu... z innej gry XD]
I: Ach? Powiedz... Próbujesz przekonać o tym mnie, czy próbujesz przekonać o tym... siebie?
E: Nagle zaschło mi w gardle. Miałam się odwdzięczyć ciętą ripostą i odejść, ale Ivan nie miał wrednego wyrazu twarzy. Jego pytanie było szczere.
E: Ale to spowodowało coś we mnie...
E: Światło dnia nagle zrobiło się gnębiące, niemal agresywne. Pragnęłam jedynie spokoju i ciemności. Osłony nocy, która stała się dla mnie drugim domem. [nie wiedzieć czemu, tłumacząc tę linijkę, zaczęłam mimowolnie nucić stare dobre "I'm so dark, I'm so emo"]
E: Muszę iść, Ivan. Do zobaczenia.
I: Poczekaj, mam nadzieję, że się nie zdenerwowałaś!
E: Ale ja już biegłam po schodach do mojego pokoju, by być z dala od ostrych kątów korytarzy i pokojów [z eloiseowego na nasze: nocą wszystkie kąty są zaciemnione, a za dnia wyraźnie widać wszystkie zakamarki], z dala od surowego słonecznego światła, które czyniło rezydencję wręcz brzydką. Wolałam przytłumione kolory i delikatne światło nocy. Ukojenie w ciemności. [chyba już zaczynam rozumieć, dlaczego przyszła mi do głowy właśnie ta piosenka]
- przenosimy się do korytarza -
E: I obywateli nocy. [cokolwiek to ma znaczyć, podejrzewam, że w mhrocznym szale Eloise już tylko wypluwa z siebie przypadkowe słowa][jeszcze trochę i sam Szatan przyjdzie ją spytać, jak to robi, że jest taka mroczna]
- wchodzimy do naszego pokoju -
E: Nie mogłam zasnąć ani odpocząć. Rozciągnięta na brzuchu na łóżku, z poduszką w ramionach, patrzyłam jak zachodziło słońce i powoli zapadał zmierzch.
E: Słuchałam jak Ivan wrócił do swojego pokoju i jak inni się budzili jeden po drugim. Byłam wyczulona na najdrobniejsze dźwięki, dzięki czemu słyszałam to, na co wcześniej nie zwracałam uwagi. [nie dość, że jest arcymhroczna, to teraz jeszcze udaje Rafcia, jesus, jak ona mi w tym odcinku podpada]
E: Mój niepokój i poczucie palącej skóry zniknęło wraz z zapadnięciem nocy. Od czasu do czasu patrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Zawsze miałam wyjątkowo bladą cerę, ale teraz... [o rany, i jeszcze znowu zaczyna z tą bladością...]
E: Moja skóra była tak biała, że nie wyróżniałabym się na tle świeżego śniegu.
E: Coś było nie tak. Coś było ze mną nie tak. [no pewnie że coś jest nie tak - jako Śnieżka gdzieś zgubiłaś siódmego krasnoludka xD]
E: To Ivan sprawił, że to zrozumiałam. [ciekawe kiedy, bo jak dla mnie ten ich dialog był zbitkiem przypadkowych uwag, zakończony równie przypadkową ucieczką, ale dopuszczam możliwość, że jestem zbyt prostolinijna na tę ambitną fabułę, eksplorującą najmroczniejsze zakątki ludzkiej duszy][bwahahaha] Musiałam z kimś o tym porozmawiać.
E: (I to nie z byle kim. Musiałam porozmawiać z Vladimirem.)
E: (Chyba że... Chyba że on też nie będzie chciał o tym ze mną rozmawiać. Co, jeśli będzie temu zaprzeczał? Jeśli się dowie, że zapytałam kogoś innego, to nie będzie szczęśliwy.)
E: (Ale jeśli pytając o to kogoś innego, pozbawię go gruntu pod nogami, to nie będzie mógł mi kłamać. A przynajmniej mam nadzieję, że nie będzie.) [tutaj pada taki śmieszny idiom, oznaczający dosłownie "wyciągnąć komuś dywan spod nóg" i to ma właśnie oznaczać takie zachwianie kimś, pozbawienie go oparcia; jeśli ktoś ma pomysł na jakiś polski opowiednik, to chętnie skorzystam, mi nic nie przychodzi do głowy]
E: (Aaron jest tutaj najstarszy. Musi wiedzieć coś niecoś o Kielichach. Wiem, że często unikał tego tematu w przeszłości, ale mam nadzieję, że odpowie na moje pytania. I mam nadzieję, że nie będę musiała wychodzić na zewnątrz, by go znaleźć.) [nie ma to jak próbować tego samego i liczyć na inne efekty]
E: (Ugh, i muszę znaleźć sobie towarzystwo! W tej chwili nie nadaję się do niczego. Pozostaje mi liczyć, że wraz z fizycznymi zmianami, otrzymam również parę użytecznych mocy...) [ale będzie zonk, jak zmiana w wyglądzie będzie jedynie efektem całkiem prozaicznego niedosypiania i upuszczania krwi xD]
E: (Bo jestem tego niemal pewna. Zmieniłam się. Ale jak bardzo się zmieniłam?)
- wychodzimy na korytarz -
E: Myślałam, że wyśledzenie Aarona trochę mi zajmie, ale ostatecznie spotkała mnie przyjemna niespodzianka. Niemal wpadł na mnie jak tylko wyszłam na korytarz. Wyglądało na to, że się spieszył, jakby coś go kłopotało.
E: Wow, Aaron. Liczyłam, że wpadnę na ciebie, ale nie, że tak dosłownie!
A: Ugh... przepraszam. Mogłem zrobić ci krzywdę. Nic ci nie jest?
E: Tak, tak, nie martw się. Nie jestem tak krucha, jak myślisz.
E: (Nie wygląda zbyt dobrze...)
E: Aaron, cieszę się, że wróciłeś, ale... czy wszystko z tobą w porządku?
A: Nie całkiem. Szczerze mówiąc, to szukałem Vladimira. Mam parę raczej nieprzyjemnych wieści.
E: (Och nie, tylko nie to...)
- tu mamy wybór, co powiedzieć -
E: Aaron, wolałabym się mylić w tej sprawie... ale czy nastąpiły kolejne ataki?
A: A ja wolałbym ci nie mówić, że dobrze zgadłaś.
E: Czy to znowu były ataki... na kobiety? Czy... czy one...
A: Są martwe? Tak, są. Nie ma ku temu najmniejszej wątpliwości!
E: Przez dosadną odpowiedź Aarona przeszedł mnie dreszcz wzdłuż kręgosłua. To było prawie jakby mi odszczeknął. Nieczuły na moje reakcje, kontynuował, przeczesując włosy i zaciskając dłonie w pięści. Przypominał mi schwytanego w klatę wilka. [one też przeczesują futro łapami i zaciskają je w pięści? Oo]
A: To obrzydliwe! Niedobrze mi od tego! [... a tymczasem na ścieżce Beliatha ten sam Aaron stwierdza, że lubi miażdzyć kręgosłupy xD]
E: I to ciągle się dzieje...
A: Dokładnie. I nigdy nie powinniśmy sobie pozwolić być nieczułymi na coś takiego. Wiesz, co jest w tym najgorsze? Ethan i ja byliśmy w Miasteczku w chwili, gdy ta biedna kobieta została zaatakowana.
E: Och...
- tu mamy wybór, co powiedzieć -
E: Myślisz, że morderca zaatakował, bo tam byliście? By was sprowokować?
A: Naprawdę nie wiem. Ale jeśli miał taki zamiar, to mu się udało. Wiedział, że zwęszymy krew, a tam było jej sporo. [ponawiam pytanie - jak bardzo upierdliwy dla współlokatorów może być okres Eloise?]
A: I to mnie tak obrzydza i rozwściecza!
- pojawia się Vladimir -
V: I niestety jestem przekonany, że pozostali zareagują tak samo, gdy usłyszą mój raport.
E: Odwróciłam się gwałtownie, jak tylko wyczułam narastające w pomieszczeniu napięcie. Cichym i dostojnym krokiem Vladimir szedł w naszą stronę. Bębnił palcami o swoją laskę i utkwił wzrok w Aaronie. Mogłam rozpoznać, że to był zły znak.
E: (Nawet nie usłyszałam, jak podszedł...)
A: Podsłuchiwałeś nas przez cały ten czas?
V: Nie ma powodu, by być tak agresywnym, Aaronie. Po prostu się zastanawiałem, ile będziesz zwlekał z powiedzeniem mi o tym ataku.
A: Słucham?
V: Słyszałem, co powiedziałeś o intencjach mordercy. Jeśli ostatni atak był spowodowany waszą obecnością w Miasteczku, musimy podejść do tego na poważnie!
A: Dlatego właśnie chciałem o tym z tobą porozmawiać! Nic nie poradzę na to, że wpadłem na Eloise, gdy cię szukałem!
V: Żywię szczerą nadzieję, że zamierzałeś mi powiedzieć o tym od razu. Bo wiesz, co to oznacza? To oznacza, że jesteśmy śledzeni przez wampira! A przynajmniej jest dość bystry by wiedzieć, gdzie bywamy i użyć te informacje przeciwko nam! [bo to takie trudne się domyślić, gdzie okoliczne wampiry mogą się stołować, kek]
A: I nie sądzisz, że jestem tym tak samo zmartwiony jak ty? Byłem tam, gdy się to wydarzyło!
V: Och, a jesteś? I powiedz mi, czy zrobiłeś coś w związku z tym? Udało ci się znaleźć jakieś sensowne tropy? No proszę, czekam? [zaraz, jak to było... *sięga do szóstego odcinka* "Vladimir zawsze demonstrował swój mocny charakter i to, że był urodzonym przywódcą, którego rozkazy były respektowane przez wszystkich.", uwielbiam te dysonanse między tym jak jakaś postać jest opisywana, a jak rzeczywiście się zachowuje <3]
E: (To się nie dzieje!)
- tu mamy wybór jak zareagować -
E: (To zaraz się skończy bójką!)
E: Zaraz po tym zauważyłam jak Vladimir i Aaron zrobili po kroku do przodu. By uniknąć wymknięcia się sytuacji spod kontroli, rzuciłam się między nich i rozłożyłam ręce.
E: Na litość boską, koniec tego!
E: Nie myślałam, że potrafię brzmieć tak ostro. Ale przynajmniej mój mały gest zwrócił ich uwagę. Gdy Aaron znowu przemówił, jego głos był odległy i zimny. Ale nie wydawał się już wściekły.
A: By odpowiedzieć na twoje pytanie, to oczywiście próbowałem coś zrobić, wyśledzić go. Ale jest podstępnym draniem. Nie wiem, jak to zrobił, ale udało mu się zatrzeć swoje ślady.
E: Widziałam, że Vladimir chciał to zripostować sarkastyczną uwagą, ale się powstrzymał, bo byłam tutaj. [łaskawy pan] Zamiast tego mocniej ścisnął swoją laskę i wydał z siebie pełne złości sapnięcie.
V: Świetnie. Znajdźmy jakieś inne miejsce, by to przedyskutować. Ale teraz sytuacja jest poza naszą kontrolą.
A: Żartujesz? Myślisz, że kiedykolwiek kontrolowaliśmy ten bałagan, w jakim się znaleźliśmy?
V: Powiedziałem ci, że się z tym rozprawimy. Idź i poczekaj na mnie w Salonie. Przyjdę tam za chwilę.
A: Ach, ponieważ to nagle takie ważne, żebyś uciął sobie pogawędkę z Eloise?
E: W porządku, już wystarczy! Nie chcę już usłyszeć od ciebie ani słowa więcej! Aaronie, czy możesz nas zostawić samych?
E: Obaj byli wściekli i z łatwością się domyślałam, że byli gotowi, by zacząć od nowa. Ale ku mojej wielkiej uldze Aaron obrócił się na pięcie i odszedł, rzucając nam paskudne spojrzenie na odchodnym. W miarę jak schodził po schodach, słyszeliśmy odgłosy jego oddalających się, pośpiesznych kroków.
E: Ok. Słucham. I kiedy skończymy, proszę, nie dawaj się Aaronowi we znaki.
V: Postaram się. I to nie zajmie długo. Chciałem ci tylko powiedzieć, że zamierzam strzec drzwi od twojego pokoju.
E: Słucham?
- tu mamy wybór, co powiedzieć -
E: Słuchaj... jeśli to cię uspokoi, to w porządku, ale prawie zawsze budzę się w tym samym czasie co ty i...
V: Potrzebujesz więcej odpoczynku i nie pozwolę, by to zwierzę miało jeszcze jakieś szanse, by cię zaatakować.
V: Nie będę ci przeszkadzał. I sądząc po twoich podkrążonych oczach, widzę że ledwie spałaś.
E: (Ma rację. Dzisiaj i wczoraj nie znalazłam ukojenia.)
V: Muszę porozmawiać z Aaronem i przyjdę tu na górę, gdy skończę, dobrze?
E: W porządku... a ty pamiętaj, co ci powiedziałam, dobrze?
V: Spróbuję.
E: Miałam go właśnie upomnieć drugi raz, ale wtedy się do mnie nachylił i pocałował. Gdy otworzyłam z powrotem oczy, zobaczyłam, że się uśmiecha. Po tym odszedł i znowu zostałam sama.
E: (Jestem pewna, że nie zrobił tego bez powodu... Nie wiem, czy powinnam to uważać za urocze, czy irytujące.)
E: (Teraz mogę tylko wrócić do swojego pokoju.)
- przenosimy się do naszego pokoju -
E: Jak tylko wróciłam do mojego pokoju, zalała mnie fala zmęczenia. Wieści o najnowszych atakach, kłótnia, której byłam świadkiem i mój brak snu zebrały na mnie swoje żniwo... i w ciągu paru chwil padłam na łóżko.
- tło robi się mroczne jak dusza Eloise -
E: Miałam tylko nadzieję, że kłótnia między Aaronem i Vladimirem nie eskalowała... Myślałam o tym przez chwilę, a potem zasnęłam jak tylko moja głowa wylądowała na poduszce.
- tło się rozjaśnia, nadal mamy pokój Eloise nocą -
E: Kiedy otworzyłam oczy, mogłam stwierdzić, że nie spałam zbyt długo. Siedziałam na środku łóżka, z trudem łapiąc oddech i zajęło mi chwilę zrozumienie, co mnie właściwie obudziło.
E: To znowu się wydarzyło. Miałam kolejny okropny koszmar, a ten był pełen dziwnych wrażeń, które wydawały się nieco zbyt realne. Tym razem obudziłam się dopiero jak poczułam dłonie napastnika, zaciskające się na mojej szyi.
E: Moja cienka koszula nocna była przesiąknięta potem. Uświadomiłam sobie, że przywarłam do pościeli i powoli zaczęłam się rozciągać na łóżku. Miałam nadzieję, że Vladimir nie słyszał moich krzyków...
E: Wtedy nagle drzwi się otworzyły i zauważyłam zarys sylwetki Vladimira. Otworzyłam usta, by powiedzieć mu, że wszystko w porządku, ale było już za późno. Vladimir już się znalazł przy moim łóżku. [i tak ze sporym lagiem wpadł, Eloise zdążyła pomyśleć kilka linijek, a niby miał czatować pod jej drzwiami; 2/10, do poprawki]
V: Usłyszałem, że się obudziłaś i zaczęłaś krzyczeć. Zobaczyłaś coś?!
E: Nie! Nie, przepraszam, Vladimirze... po prostu miałam znowu koszmar. Mam je od... tamtej nocy.
E: Nerwowo przygryzłam wargę. Czy się zdenerwuje, że to był fałszywy alarm? Już się czułam źle z tym, że czuwał pod moimi drzwiami...
V: Och... Cóż... cieszę się, że to nie było nic poważnego. Ale te koszmary... czy w ogóle udało ci się przespać?
E: Nie bardzo. Nie mogę przestać myśleć o tym, co się stało tamtej nocy. Ta scena na okrągło odgrywa się w mojej głowie... i jeszcze to, że...
E: (Nie miałam możliwości powiedzieć o tym komukolwiek... Równie dobrze mogę mu o tym powiedzieć.) [od biedy może być i Vladimir XD]
E: Że jestem twoim Kielichem, Vladimirze... zauważyłam w sobie pewne zmiany. Zaczynam... zaczynam się zastanawiać, jakich zmian powinnam się jeszcze spodziewać.
E: Wstrzymałam oddech. Czy zaprzeczy temu, że się zmieniałam? Czy zbagatelizuje to, co się dzieje i spróbuje jeszcze raz ominąć ten temat...? [a już rozmawiali kiedyś o tym? Oo pytam poważnie, bo już się gubię]
E: Na krótko zapadło milczenie. Vladimir patrzył na mnie bez odzywania się. Zaczynałam tracić nadzieję i zastanawiałam się, jak mogłabym zmienić temat...
E: Ku mojemu zdziwieniu Vladimir nie odwrócił się do mnie plecami ani nie zostawił samej, bym się dalej zastanawiała... Tylko położył swoją laskę na ziemi i podszedł, by usiąść na moim łóżku... i wtedy wreszcie rozciągnął się obok mnie.
E: Sama byłam w tej samej pozycji chwilę temu - leżał na boku, z policzkiem w poduszce, jakby szukał schronienia.
V: Naprawdę tak bardzo się obawiasz tego, co się może z tobą stać? [nie, tak tylko pytam, żeby zagaić rozmowę... co za durne pytanie]
E: (Czy on naprawdę mnie słucha? Nie zamierza mi powiedzieć, bym o tym zapomniała i żyła dalej?)
E: (Więc to mi się nie przyśniło... to naprawdę poważne... na litość boską...)
E: (Jak mogę mu to wyjaśnić? Jak powiedzieć mu, że coraz trudniej przychodzi mi rozpoznanie osoby, którą widzę w lustrze, osoby którą znam od osiemnastu lat...?)
E: Tak... tak naprawdę to nie wiem. Tak myślę. To normalne, czyż nie? Nawet jeśli nie stałam się dokładnie taka... jak ty... to staję się podobna. I zawsze mi mówiłeś o tym, jak trudno się żyje tak jak ty...
E: I w tym samym czasie...
V: Tak?
E: Zgubiłam słowa, gdy usłyszałam nadzieję w głosie Vladimira. Moje serce nieco zatonęło. Wiedziałam, że prawda wpłynie na niego, nieważne jak ją powiem.
- tu mamy wybór -
E: Wiem, że pewnie będziesz miał coś do dodania do tego, co mam ci do powiedzenia i może będziesz chciał mnie ostrzec przed pewnymi rzeczami, ale...
V: Poczekaj... Czy chcesz powiedzieć, że...
E: Myślę, że któregoś dnia... rozważę zostanie wampirem.
V: Ale dlaczego?! Na litość boską, dlaczego? Nie zauważyłaś, jakie to sprawia mi trudności?
E: Tak, zauważyłam, jakie to dla ciebie jest, Vladimirze. Ale czy zwróciłeś uwagę, jakie to jest dla mnie? Nigdy nigdzie nie czułam się jak w domu. Zawsze tkwiłam w tym życiu, zastanawiając się, co tu robię i czy byłam jakaś wyjątkowa.
E: Byłam przerażona i zdezorientowana... i wtedy nagle... znalazłam ciebie. Zobaczyłam jak żyjesz. Zaczęłam rozumieć ten styl życia. I żyć nim.
V: Czy chcesz powiedzieć, że chciałabyś tak żyć?
E: Widzę, że tego nie aprobujesz. Ale jeśli mam być szczera to tak, chciałabym.
E: Możesz mi powiedzieć, jak się z tym czujesz?
V: ... w porządku. Byłaś ze mną szczera, to ja też będę z tobą szczery.
V: Wiesz już o mojej sytuacji, ale nie wytłumaczyłem ci, jak bardzo to było trudne. Chciałbym, żeby tak nie było, ale moja nietolerancja postawiła moją rodzinę w zdradliwym położeniu.
E: Co masz przez to na myśli? To nie była twoja wina, że się taki urodziłeś! [czekajcie, zaraz Wam dam odpowiedni motyw muzyczny do czytania dalszej części tekstu; o proszę]
V: Być może, ale myślę, że mogłabyś spojrzeć na sprawy z mojej perspektywy. Powiem ci, jak widzieli to wszyscy inni. Byłem synem zamożnej rodziny przemysłowców. Miałem odziedziczyć wszystko, co mój ojciec zarobił przez całe życie ciężkiej pracy i poświęceń, owoce jego nadziei i marzeń.
V: Gdybym nie był w stanie przejąć rodzinnej fortuny, to byłbym całkowicie bezużyteczny jako syn.
- tu mamy wybór jak wielkim zrozumieniem chcemy się wykazać -
E: Vladimirze... wiem, że nie przechodziłam przez to co ty, ale nadal...
E: Nikt nie powinien się czuć... niekochany. Nie jesteś bezużyteczny. Każdy ma coś do zaoferowania!
V: Miło jest słyszeć taki szczery i żarliwy punkt widzenia, wiesz? Niestety rzeczywistość była zupełnie inna.
V: Spróbuj to sobie wyobrazić: dyrektor wielkiej spółki, który nie może odwiedzać swoich własnych fabryk, przeprowadzać inspekcji, zarządzać w chwilach kryzysu i strajków, czy nawet radzić sobie z pracownikami i ich żądaniami. Równie dobrze możesz powołać marionetkę do zarządu i obserwować, jak wszystko się rozpada.
V: Wyższe sfery mnie unikały i stawiałem moich rodziców w problematycznej sytuacji. Czy lepiej im było zaakceptować, że mają bezużytecznego i upośledzonego syna... czy zaprzeczać jego istnieniu i mieć nadzieję na pojawienie się kolejnego syna w przyszłości?
E: To okropne! Jak twoi rodzice mogli usprawiedliwiać traktowanie cię w taki sposób?!
V: Nie robili tego. Szczerze mówiąc, nigdy tego nie robili. Nie chcieli pozwolić społeczeństwu na skompromitowanie ich miłości do syna czy ich wyobrażeń o rodzinie. Ale boleśnie zdałem sobie sprawę z kłopotów, w jakich się znaleźli...
E: Na... naprawdę?
E: (Ale... to jak mógł mieć tak niską samoocenę?)
V: Taka prawda. Moi rodzice... walczyli o mnie. Walczyli, żebym mógł prowadzić normalne życie, otrzymać porządne wykształcenie i żebym nie wyrósł na kruchego i przestraszonego. Poświęciłem się studiom, żebym mógł być wartościowym spadkobiercą mojego ojca. I na litość boską, spędziłem lata na walce o to.
E: I stałeś się...
V: Byłem... mój boże, byłem taki głupi. To był ten najgorszy rodzaj głupoty, ten, który pozwalał na żywienie ślepej nadziei. Podczas jednej z moich nocnych wypraw, spotkałem mężczyznę, który przysięgał, że może mnie wyleczyć. I uwierzyłem mu. Przedstawiłem go mojej rodzinie... i szybko zdobył ich zaufanie.
V: Chciałem wierzyć, że jego kuracja zadziała... Udało mu się przekonać moją rodzinę i pomógł sobie w zdobyciu naszych pieniędzy i kontaktów... i to wtedy mnie przemienił. Zanim zniknął, zagroził, że wróci i zrobi to samo moim rodzicom, jeśli komukolwiek o nim powiedzą. [ogółem to współczuję Włodkowi tej całej sytuacji i jestem w stanie wyobrazić sobie jego desperację... ale z drugiej strony trochę mnie śmieszy, że padł ofiarą wiktoriańskiego Jerzego Zięby... xD ciocia Mevala radzi - nie bądźcie jak Włodek, nie wierzcie szarlatanom! <3]
E: Vladimir...
E: (Nie mogłam tak po prostu siedzieć i nic nie robić...)
- tu mamy wybór, co robić -
E: (Moja ręka zaczęła ruszać się sama, zanim zdążyłam rozważyć, co powinnam zrobić.)
E: (Pozwoliłam moim palcom wędrować po długiej, bladej dłoni Vladimira i otworzyć ją delikatnie.)
E: Na początku czułam niewielki opór z jego strony, ale gdy nasze dłonie się połączyły... ścisnął moją w odpowiedzi, jakby nie chciał mnie już puścić.
E: Po chwili wycofałam się z mocno bijącym sercem. Zostawiłam moją dłoń obok jego nogi, czekając na to, co zrobi. Vladimir nadal był skierowany w moją stronę. Oparł dłoń na moim kolanie, które tylko ledwie było zasłonięte przez koszulę nocną.
E: Przepraszam... [ja również przepraszam, ale nie za bardzo rozumiem jak ta historia ma się do chęci Eloise stania się wampirem i dlaczego ją opowiedział akurat w tym momencie xD przecież w jego przypadku były kompletnie inne okoliczności, jak u Eloise! To jak porównywać ciężarówkę i taczkę - ba, tu chyba nawet byłoby więcej podobieństw niż między sytuacją Włodka i Eloise XD ta cała rozmowa przywodzi mi na myśl mojego tatę, któremu nie ma sensu opowiadać kawałów, bo w ogóle się nie zaśmieje, tylko się przyczepi do jakiegoś najmniej istotnego elementu, potraktuje go śmiertelnie poważnie i zżyma się na to przez następnych dziesięć minut xD]
V: Moje życie się posypało, gdy zostałem przemieniony. Nie jestem pewny, czy ten morderca jest wampirem, który po prostu chce się tobą nakarmić, o czym sama myśl doprowadza mnie do szewskiej pasji... czy chce cię przemienić... [jestem bardzo ciekawa, co go w dotychczasowych poczynaniach Neila skłoniło do wysnucia takiego podejrzenia] Jeśli to by się stało, twoje życie bardzo by się zmieniło. Nie chcę, by to komukolwiek się przytrafiło. A w szczególności tobie. [ona już praktycznie żyje jak wampir, więc jedyna realna zmiana, jaka by się przez to dokonała w jej obecnym życiu to taka, że musiałaby w końcu coś jeść XD]
E: Vladimir uniósł rękę, by zgarnąć włosy z moich oczu i pogładzić moją skroń oraz policzek. Moje koszmary wydawały mi się teraz bardzo odległe, nawet po tym, co mi właśnie powiedział. Tak leżąc obok siebie, z twarzami skierowanymi do siebie nawzajem, po tej dość intymnej rozmowie... Nigdy nie czułam się tak blisko niego.
E: Tym razem to ja ruszyłam ręką i położyłam ją na jego piersi. Bardzo delikatnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczęłam ściągać z niego jego płaszcz. [nie wiem dlaczego, ale wędrówka tych wszystkich dłoni w tej scenie jest tak opisana, że widzę ją jak jakąś osobliwą rozgrywkę Twistera a nie wymianę czułości XD brakuje mi już tylko Rafcia w tle, który by kręcił wskazówką, a potem i tak by zmyślał coś w stylu "Vladimir, prawa ręka na kolano Eloise, Eloise, lewa noga za ucho Vladimira", bo lol, przecież jest niewidomy XDDD]
E: Vladimir pozwolił mi kontynuować, śledząc swoimi ciemnymi oczami każdy mój ruch...
E: Jego płaszcz zsunął się z łóżka, a za nią zaraz potem kamizelka. Gdy pochylałam się ponad Vladimirem, by położyć jego ubrania na podłodze, nagle poczułam jego silne dłonie na mojej talii, układające mnie z powrotem na łóżku.
E: Po tym poczułam, jak przetoczył się na mnie i przygwoździł do materaca.
E: Mogłam czuć nacisk jego dłoni na mojej skórze przez cienki materiał mojej koszuli nocnej... [taaa, dłoni ( ͡° ͜ʖ ͡°)]
E: Vladimir nachylił głowę w moją stronę i przyłożył czoło do czubka mojej głowy.
E: Złapałam się fałd jego koszuli, starając się nie naciskać zbyt mocno pięściami na jego plecy, gdy wtuliłam nos w jego szyję. Nie było już między nami żadnej wolnej przestrzeni.
E: Nasze ciała splotły się jak dwa drzewa, które zrosły się razem na przestrzeni lat.
E: Wygrzewając się w cieple naszego uścisku, odpłynęliśmy w sen. Wyglądało na to, że żadne z nas nigdy wcześniej nie doświadczało czegoś tak intensywnego.
[ILUSTRACJA] [no ładne to to, jak dla mnie najlepsza ilustracja, ale w zestawieniu z opisem znowu można grać w "znajdź pięć różnic"]
[ZAKOŃCZ ODCINEK]
[1:22-1:28 to ja teraz XD]

Prolog | |
---|---|
Aaron | |
Beliath | |
Ethan | |
Ivan | |
Raphael | |
Vladimir |
Polecamy przy czytaniu skorzystać z opcji Reader View.